Nienawidzę latać samolotem. Nie ma słów, które byłyby w stanie oddać tę nienawiść. Boję się wysokości, prędkości i zamknięcia w ciężkiej maszynie, wznoszącej się kilkanaście kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Jednak z drugiej strony, nie wyobrażam sobie nieodwiedzania rodziców. Otóż to. Mama z tatą mieszkają w Stanach, podczas gdy ja, sentymentalnie wybrałam studia w rodzimej Polsce. Tu też planuję swoją przyszłość.
Ustawiłam się w kolejkę do odprawy. Jak zawsze byłam jedną z ostatnich osób, przez co także w takiej kolejności wsiadłam do samolotu. Zerknęłam na bilet. 12 B. Odetchnęłam z ulgą, kiedy skojarzyłam, że rząd B na pewno nie znajduje się przy oknie. Miejsce na skraju już nie raz przyprawiło mnie o atak paniki, czego nie wspominam miło. Patrzę jeszcze raz na kawałek papieru. 12 B. Spoglądam na miejsce 12 B. Zajęte.
- Przepraszam, to chyba moje miejsce- zwróciłam się do młodego bruneta, który spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tak, moje jest 12 A, ale nie wyobrażam sobie lecieć przy oknie. Obawiam się, że bym tego nie przeżył- odpowiedział.
- W takim razie albo nie przeżyjesz ty, albo ja...- posłałam mu delikatny uśmiech.- A dżentelmen chyba powinien się poświęcić- te słowa sprawiły, że chłopak przesiadł się na swoje miejsce.- Postaram pomóc ci przetrwać- powiedziałam, pochyliłam się nad nim i zwinnym ruchem zasłoniłam okienko.
- Myślisz, że to mnie uratuje?- spytał, a ja w tym momencie dostrzegłam mały tatuaż przy jego oku.
- Już nie jednemu uratowało życie- uśmiechnęłam się i włączyłam tryb samolotowy w telefonie.
- Czyli jesteś taką superbohaterką?- ciągnął temat, co mnie ucieszyło, może tym razem mój lot spędzę w miłym towarzystwie. Bo zazwyczaj trafiam na jakiś azjatów, którzy nie mówią w żadnym znanym mi języku.
- Twoją na pewno- zapomniałam się ugryźć w język, zanim to powiedziałam. To była zdecydowanie moja wada, wypowiadałam myśli na głos.
- Zobaczymy co zrobisz kiedy samolot wpadnie w turbulencje, a ja zacznę panikować- tym razem on się uśmiechnął.
- Pewnie zemdleję.
- Aż tak? Liczyłem, że złapiesz mnie za rękę, pogładzisz po policzku i powiesz coś w stylu, że wszystko będzie dobrze.
- No i dam buziaka w czółko.
- Nie będę narzekał.
- Czy ty ze mną flirtujesz?- zeszłam nieco z tematu.
- A nie powinienem?
- Nawet nie wiem jak masz na imię.
- Kuba.
- Jak niewinnie to brzmi.
- Nie jestem niewiniątkiem- ściszył głos, abym tylko ja mogła to usłyszeć.
- Domyśliłam się. Nigdy nie poznałam wydziaranego niewiniątka.
- Masz coś do tatuaży?- podniósł na mnie wzrok.
- Nie, ale nie powiedziałam też że wolę niewiniątka. A więc co robiłeś w Stanach?- zmieniłam temat kolejny raz.
- Powiedzmy, że pracowałem, a Ty bezimienna?
- Wolę Nina. Moi rodzice mieszkają niedaleko LA, wracam od nich.
- Rodzice w LA, a Ty w Polsce? Dlaczego mnie to dziwi?
- Nie lubię Stanów, Polska ma swój klimat, czuję się jak w domu, dlatego zdecydowałam się studiować tam, a nie tu. Jestem sentymentalna.
CZYTASZ
A vicious circle/Quebonafide
FanfictionUstawiłam się w kolejkę do odprawy. Jak zawsze byłam jedną z ostatnich i także w takiej kolejności wsiadłam do samolotu. Zerknęłam na bilet. 12 B. Odetchnęłam z ulgą, kiedy skojarzyłam, że B na pewno nie znajduje się przy oknie. Miejsce w tym rzędzi...