Nasze amerykańskie wakacje mijały spokojnie bez jakiś uniesień wartych opisania. Rodzice chyba zaczęli się domyślać, że między mną i Kubą coś zaiskrzyli, ale nie komentowali tego w żaden sposób.
- Muszę ci coś powiedzieć- zaczął Kuba, kiedy jednego poranka leżeliśmy w łóżku.
- Co takiego?- spojrzałam z zaciekawieniem, na chłopaka, który bawił się moimi włosami, nawijając je na swój palec wskazujący.
- Kilka dni temu, jak spałaś, pożyczyłem twój telefon...
- Przecież mam hasło- przerwałam mu.
- No tak cztery dwójki to nie jest takie skomplikowane hasło- uśmiechnął się, a ja szturchnęłam go łokciem prosto w żebra.- I rozmawiałem z moim kumplem...
- I o tym chciałeś mnie poinformować? Gryzło cię sumienie?
- Nie. Chodzi o to, że Krzychu postanowił nas odwiedzić.
- Tu w Stanach?
- Nie, tam w Polsce- zaśmiał się.- Tak tu w San Fernando, ale nie martw się będzie spał w hotelu. Tym takim, który mijaliśmy w drodze do twojego kolegi- chwilę mi zajęło zanim skojarzyłam, gdzie tam jest jakiś hotel.
- Kiedy przyjeżdża?
- Jutro rano ląduje w LA, chyba nie masz nic przeciw temu?
- Jasne, że nie. Chętnie poznam twojego przyjaciela- złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.- Chodź coś zjeść- zwróciłam się do chłopaka, podnosząc się z łóżka.
- Przyniesiesz mi tu?
- Chyba zwariowałeś, podnoś się leniu.
Nie czekałam długo na chłopaka, aż pojawi się w kuchni. Oczywiście nie kwapił się do tego by mi pomóc, obserwował z boku jak przygotowywałam dla nas omlety z szynką i serem.
- Już czuję jak rośnie mi brzuch od ciągłego jedzenia- skomentował, przeżuwając kawałek omletu.
- Więcej ciałka do kochania. Możemy się przebiec po okolicy.
- Nie lubię biegać- pokręcił głową.
- Trampoliny?
- Nuda.
- Rower?
- Nie.
- Basen.
- Jeszcze gorzej.
- Dogodzenie tobie chyba graniczy z cudem- westchnęłam.
Sama miałam ochotę porobić wszystkie z wymienionych czynności. Muszę przyznać, że zaczynało mi brakować aktywności fizycznej. W Polsce dosyć często z Moniką chodziłyśmy na basen, albo wybierałyśmy się na przejażdżki rowerowe. Zawsze, gdy tu do Stanów przyjeżdżałam brakowało mi mojej przyjaciółki, która mimo swojego zakręconego charakteru rozumiała mnie najlepiej na świecie.
CZYTASZ
A vicious circle/Quebonafide
FanficUstawiłam się w kolejkę do odprawy. Jak zawsze byłam jedną z ostatnich i także w takiej kolejności wsiadłam do samolotu. Zerknęłam na bilet. 12 B. Odetchnęłam z ulgą, kiedy skojarzyłam, że B na pewno nie znajduje się przy oknie. Miejsce w tym rzędzi...