Dzień na plaży mijał bardzo szybko, mimo że nie robiliśmy nic specjalnego. Leżeliśmy, opalaliśmy się, kąpaliśmy w Pacyfiku i graliśmy w karty.
- Mogliśmy jechać do Vegas- powiedział tata, kiedy Kuba po raz drugi wygrał z nami w makao.- Wy, baby byście poszły połazić po tych waszych nudnych butikach, a my z Kubą jak na prawdziwych facetów przystało, zgarnęlibyśmy trochę dolarów w kasynie.
- Tak, tak. Albo przegrali nasz dom- odparła mama, kiwając głową.- Tymczasem zabieramy was do takiej fajnej restauracji z widokiem na wodę i pyszniutkim jedzonkiem. Byliśmy w niej z tatą podczas ostatniego pobytu w Malibu i było znacznie fajniej, niż w tej włoskiej. Pamiętasz Nina?
- Polubiłam tę włoską- powiedziałam, zbierając swoje rzeczy do torby.- Ale jestem strasznie głodna, więc nie będę wybrzydzać- już od dobrej godziny czułam jak żołądek przyrasta mi z głodu do pleców.
*Godzinę później*
Jeśli chodzi o sam wygląd, to restauracja The Sunset, zdecydowanie powalała na kolana włoską knajpkę. Pomieszczenia były jasne i przestronne, do tego urządzone z wyrafinowanym gustem i klasą. Ale największe wrażenia robiły okna na całej ścianie, które wychodziły prosto na ocean. A cały wystrój dopieszczony został dużym akwarium, pełnym kolorowych rybek i roślinek. Zajęliśmy czteroosobowy stolik przy oknach i w ciszy zaczęliśmy przeglądać menu.
Kiedy podeszła do nas kelnerka każdy po kolei wybrał to na co miał ochotę. Mama wzięła pieczonego łososia z brokułami, tata oczywiście jakieś mięso z grilla z podwójną porcją frytek, Kuba makaron z owocami morza, a ja kalmary, które uwielbiałam. Poza tym każdy oprócz mnie zamówił sobie piwo. Tak to jest kiedy zrobisz prawo jazdy w Stanach i rodzice zmuszają Cię do prowadzenia za każdym razem.
- Ja zapłacę- powiedział Kuba, kiedy wszyscy skończyliśmy nasze przepyszne dania.
- Nie wygłupiaj się młody, my zapraszamy i my stawiamy- powiedział tata, wyciągając portfel. Jednak Kuba go ubiegł i wręczył kobiecie siedemdziesiąt dolarów i podziękował.
- To w ramach podziękowań, że mogę u państwa mieszkać- odparł oddając mojemu ojcu pieniądze, które ten wcisnął mu na chama do portfela.
- Żeby mi to było ostatni raz- powiedział z urażoną dumą tata, po czym podniósł się z miejsca.- Co teraz pani organizator?- zwrócił się do mamy, a ta zamyśliła się na kilka sekund.
Później przeszliśmy się jeszcze w czwórkę takim bulwarem spacerowym, rozmawiając o muzyce i kultowych, polskich filmach. Kiedy Kuba przytoczył jedną ze scen z "Kilera", ojciec od razu wtrącił anegdotkę ze swojego życia, jak to wracając jednego dnia z pracy trafił na plan tego właśnie filmu i co więcej załapał się w kadr. Modliłam się, aby nie kontynuował tematu, który dane mi było słyszeć już niezliczoną ilość razy.
- Jak wrócimy do domu to ci pokażę ten kawałek, w którym wystąpiłem- powiedział, jak zwykle podjaranym głosem, a ja złapałam się za czoło.
- Tato tam widać może przez dwie sekundy twoje plecy- ściągnęłam go na ziemię.
- Tak, ale to mogły być plecy kogokolwiek, ale są moje. Szansa jedna na milion- mówił, jakby to był wyczyn na skalę co najmniej krajową.
***
Wróciliśmy do domu, kiedy słońce zaczęło chować się za dachami budynków San Fernando. Dzień nie należał do jakiś szczególnie aktywnych, a mimo to mnie zmęczył. Po powrocie miałam wielką ochotę położyć się do swojego wielkiego, wygodnego łóżku i obejrzeć fajny film, niekoniecznie taki, w którym wystąpił mój "sławny" tata.
CZYTASZ
A vicious circle/Quebonafide
Fiksi PenggemarUstawiłam się w kolejkę do odprawy. Jak zawsze byłam jedną z ostatnich i także w takiej kolejności wsiadłam do samolotu. Zerknęłam na bilet. 12 B. Odetchnęłam z ulgą, kiedy skojarzyłam, że B na pewno nie znajduje się przy oknie. Miejsce w tym rzędzi...