Poszłam w kierunku pokoju Tom'a. Zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Zapukałam jeszcze raz.
Tom: Idź sobie!
Ty: Tom, pogadajmy...
Tom: nie
Ty: Mogę wejść?
Tom: Nie.
Ty: A jak ci powiem, że mam ukulele? Słyszałam, że grasz na gitarze...
Usłyszałam jakieś niezrozumiałe mamrotanie po drugiej stronie drzwi.
Tom: Matko Boska wejdź już....
Weszłam do jego pokoju, było.... czysto. Łóżko wyścielone, wszystkie śmieci w koszu..
Ty: Serio, tylko dlatego, że mam ukulele?
Tom: nie... Nie odpuściłabyś i tak..
Ty: Tu masz rację - roześmiałam się perliście - ale.. Czemu nam nie powiedziałeś? O tej kartce?
Tom:... Dostałem go wczoraj rano, nie chciałem was martwić.
Ty:... To co teraz?
Tom: A bo ja wiem?
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Ty: Otworzę! - krzyknęłam. Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi.
???: witam, czy ty to T.I T.N?
Ty: Tak, to ja. Coś się stało?
Z początku myślałam, że to zwykła poczta, ale facet w drzwiach wcale nie wyglądał jak listonosz.
???: Nie wierzę, czyli ty jednak żyjesz! - Tajemniczy mężczyzna mnie przytulił, nic z tego nie rozumiałam.
Ty: Uh.. Czy my się znamy?
???: Ty mnie nie, ale ja ciebie tak.
Otóż ja.. - podrapał się po karku nie wiedząc jak mi przekazać to co miał do powiedzenia - jestem twoim ojcem..Ty: S-słucham? Przecież mój ojciec... Wyprowadziłam się z domu... To jakieś żarty tak?
T.T(twój tata): To nie był twój prawdziwy ojciec, to był twój ojciec chrzestny...
Ty: Ja nie...- dobrze, wejdź do środka.
W tym momencie zaczęły mnie boleć plecy i oczy, ale się tym zbytnio nie przejmowałam.T.T: Powiedz, a nie bolą Cię przypadkiem już plecy?
Ty:... Tak trochę...?
Wystraszyłam się odrobinę i spojrzałam na niego nieufnie.
Ten mężczyzna jest bardzo dziwny. Co to w ogóle za pytanie: "bolą cię plecy?"?
Ni stąd ni z owąd przy chodzi do ciebie jakiś facet, twierdzi że jest twoim ojcem, a potem się pyta czy cię plecy nie bolą.
Ja tu oszaleję.
T.T: Świetnie, odwróć się. Jeżeli się nie mylę, to rosną ci skrzydła! - stwierdził entuzjastycznie, jak gdyby to była normalna rzeczy i zaczął mi wbjiać kciuki w łopatki.
Nie muszę chyba mówić, że mnie to bolało.
Ty: A to okej... Chwila, co?! Z- zostaw mnie tak w ogóle! - zarządałam i zepchnęłam jego ręcę z moich pleców.
T.T: Usiądźmy, wytłumaczę Ci.
Ja z twoją matką poznaliśmy się bardzo dawno temu. Ona pochodziła z piekła, a ja z nieba. Miała dokładnie takie same oczy jak ty... Pewnego razu zaczęliśmy się spotykać tam w górze, ale i też tu na ziemi. Potem się poślubiliśmy, narodziłaś się ty, ale... - tu przerwał na chwilę. Nie lubił opowiadać tej historii. W końcu zebrał się w sobie i opowiadał dalej - Któregoś dnia... Dowiedzieli się o nas. O tym że... Że jesteśmy "nadludźmi" i złapali twoją matkę. Ja zdążyłem uciec razem z tobą... Poprosiłem twojego przybranego ojca, aby się tobą zaopiekował... A twojej mamy już nigdy nie zobaczyłem. Mieliśmy jednego przyjaciela, który był zwykłym człowiekiem, musiał nas wsypać.Ty:.. Czekaj, bo chyba nie rozumiem. Musiałeś mnie tam zostawić?! Nie miałam wujka, cioci, ani nawet babci!? Miałam złe życie przez tych psychopatów! Katowali mnie i znęcali się nade mną!
T.T: Ale nie było innego wyjścia...
Postanowiłam się trochę opanować.
Wreście zrozumiałam moją przypadłość.
Ty: Tyle dobrze, że chociaż mam tatę.
T.T: T.I, jutro mogą wyrosnąć ci.. skrzydła, więc się nie wystrasz dobrze?
To wszystko było takie dziwne. Takie irracjonalne. Nikt o zdrowych zmysłach nie rozmawiał by teraz na takie tematy.
O takich rzeczach brzmiących jak wyssanych z palca.
I jeszcze traktować to, jakby to była prawda.
Ty: Uh... Ok? Ale.. Jak mnie znalazłeś?
T.T: Istoty takie jak my mamy specjalne znamiona na prawym nadgarstku, pojawiają się odrazu po narodzinach dziecka. Jeśli jesteś daleko - ma kolor czerwony, a kiedy jestem coraz bliżej, znamie stopniowo zmienia kolor z czerwonego na zielony.
Ty: Oh... Coś jak magiczny tatuaż?
T.T: Coś podobnego, ale na mnie już czas, nonstop mnie szukają. Nieprzerwanie. Musisz na sibie uważać, T.I. Ludzie stworzyli specjalne jednostki do łapania takich jak my i do eksperymentowania nami.
Przytuliłam go na pożegnanie z trudem go puszczając, a potem wyszedł.
Postanowiłam przemyśleć to wszystko i usiadłam na kanapie.
Nagle usłyszałam huk.
Obracam się, a tam Tord leży na ziemi przy schodach. Pewnie się przewrócił. Nagle wstał, spojrzał na mnie i podszedł.
Tord: Z.T.I(zdrobnienie twojego imienia)... Pøsprzåtaj mój pøkój.
Ty: Słucham?
Tord: Nø pløøøse..
Ty: Ty leniu.. Ok, ale potem... Kupujesz mi pół kilo bekonu.
Tord: økej, ale jak ci gø dam, to ødrazu schowaj.
Ty: Czemu?
Tord: Edd
Ty: A no tak to wiele wyjaśnia..
Poszłam do jego pokoju i...
Tegoco tu panowało nie dało się wyrazić w słowach.Chociaż nie, jest jedno takie wyrażenie.
Boże, jaki tu burdel.
Wszędzie leżały ciuchy, chusteczki... Nawet nie chcę wiedzieć po czym..
Już szłam chwycić kosz na śmieci z kąta pokoju, gdy nagle plecy zaczęły mnie boleć.
O wiele mocniej niż przedtem.
Ból narastał w przerażająco szybkim tempie, aż w końcu upadłam. Krzyczałam z bólu.
Wtedy do pokoju wbiegli chłopaki, a ja zwijałam się z bólu... Potem poczułam ulgę i urwał mi się film.__________________________________
Jaki dramat :O837 słowa
CZYTASZ
Nikt o tym nie wiedział || [Eddsworld] Tom x Reader ✓
Fanfiction×Po remoncie× Ty 19 lat Tom, Edd 20 lat Tord, Matt 21 lat Życie zawsze dawało mi w kość.. Nie rozumiałam dlaczego żyłam w takiej rodzinie. Może rozzłościłam samego Boga? Nie wiem, nie znam odpowiedzi. Ale jedno wiedziałam napewno. Życie w takiej pat...