14. Wiara w bekon

125 16 4
                                    

jej umiejętności w tańcu ją zawiodły i poślizgnęła się na plamie z wody po naczyniach... Już miałem do niej podbiec...

Ale ktoś mnie wyprzedził.

***

...Poślizgnęłam się na plamie z wody. W panice szybko zacisnęłam powieki przygotowując się na upadek.

Ale nie nastąpił.

Zamiast tego poczułam dłonie na swojej tali, które mocno mnie obejmowały.
Postanowiłam spojrzeć na swojego wybawcę.

Ty: Tom..? Skąd ty.. Ekhem. - odkrząknęłam wyswobadzając się z objęć czarnookiego.

Tom: Uh.. Ta sory. Wszystko OK.? - zapytał z troską. Strzepałaś z siebie niewidzialny kurz - przy okazji prostując ubrania - i wyprostowałaś się upewniając się jeszcze czy się gdzieś nie uderzyłaś.

Ty: Tak, wszystko w porządku.

Tom: A właśnie jak już tutaj tak gadamy, to chciałbym Ci coś.. Powiedzieć. - podrapał się po karku odwracając ode mnie wzrok. - Ja..-

Nie było dane mu dokończyć wypowiedzi, ponieważ usłyszeliśmy odgłosy kroków na schodach. Chwilę po tym słychać było porządne trzaśnięcie drzwiami. Następnie usłyszeliśmy skrzypnięcie otwieranych drzwi wejściowych.

Edd: Jesteśmy! - krzyknął z przedpokoju.

Matt wszedł do kuchni stawiając reklamówki na stole. Zaraz po nim wszedł Edd robiąc to samo, co Matt.

Podreptałam szybko do reklamówki. Po dłuższych poszukiwaniach jakiegoś napoju postanowiłam spytać Edd'a, czy mi coś kupił.

Ty: Edd, a jest coś dla mnie?

Edd: A tak! Bym zapomniał. Łap! - stwierdził krótko i rzucił mi puszkę Ice Tea oraz bekon. Szybko do niego podbiegłam i przytuliłam. Następnie uklękłam i zaczęłam składać mu hołd.

Edd:.. Co ty robisz? - spytał z rozbawieniem patrząc na to jak bezradnie próbuję odprawić Rytuał Uwielbienia.

Ty: Oddaję ci pokłony za bekon! Należą ci się. - klęczałam tak przed nim jeszcze przez chwilkę, dopóki nie rozbolały mnie ręce od ciągłego machania. - dobra! Zmęczyłam się. - stwierdziłam i wstałam z podłogi.

Reszta już dawno turlała się po podłodze z nieopanowanego śmiechu.

Wszyscy oprócz Tord'a. Kiedy on tu w ogóle przyszedł?

Stał oparty o framugę z założonymi rękami paląc cygara. Patrzył się w nicość z miną kompletnie nie wyrażającą żadnych emocji. Po prostu się patrzył na pobliską ścianę. Wpatrywałam się w niego zmartwiona. To nie było jego naturalne zachowanie. W chwili gdy na niego spoglądałam, zwrócił wzrok ku mnie - dalej z tą samą miną. Wzdrygnęłam się przez jego spojrzenie. Wyglądał jak... robot. W jednej chwili w jego oczach pojawiły się łzy. Bez problemu je dostrzegłam. Zaraz po tym podszedł do kosza i wyrzucił niedopalonego cygara i poszedł na górę. Poszedł tam bez żadnego słowa. Nikt nie zauważył, że zniknął, oprócz mnie.

Ty: Wiecie.. Chyba pójdę się przejść. - nikt na mnie nie zareagował, nadal się śmiejąc. Ubrałam buty i kurtkę po czym wyszłam bez słowa.

***

Spacerowałam po parku od dłuższego czasu. Nagle usłyszałam jakieś krzyki w oddali:

„Macie mi ją znaleść i to natychmiast!!!”

„Przepraszamy szefie, ale ona jest zbyt silna! Zdążyła przejść mutację, a jeszcze wcześniej wystrzeliła naszego żołnierza w.. kosmos.”

„Nic mnie to nie obchodzi! Ta mała gówniara jeszcze tego pożałuje, że od nas uciekła...”

W pewnej chwili przystanęłam, aby zlokalizować dźwięk. Schowałam się za pobliskim drzewem i spojrzałam w stronę rozmówcy. To był mój ojciec chrzestny! Mówili o mnie!

Przyglądałam się im jeszcze chwilkę do póki znowu nie usłyszałam dalszej rozmowy.

„Szefie... Lokalizator wskazuje na to, że jest gdzieś tu w pobliżu...”

Po tych słowach jego lizus spojrzał w moją stronę. Zerwałam się do biegu.

„Szefie! To ona!!!”

„To na co czekasz?! Łap ją!!!”

Usłyszałam ich krzyki za sobą. Zdjęłam szybko moją kurtkę w biegu i porzuciłam ją po drodzę. Dobrze, że nie zabrałam ze sobą telefonu...

Przyspieszyłam tempo i rozprostowałam skrzydła niszcząc moją bluzę na plecach, wzbiłam się w powietrze gubiąc napastnika. Obejrzałam się za sobą, aby upewnić się, że za mną nie biegnie. Na ulicach było mokro i zimno więc nikogo nie było na dworze. Postanowiłam, że przelecę się już do końca drogi powrotnej. Lot nie zajął mi długo. Widziałam już w oddali dom, ale coś błysnęło mi fleszem w oczy. Zwolniłam tempo, aby się obejrzeć. Na chodniku stał sobie jakiś facet z aparatem i identyfikatorem na marynarce. To był dziennikarz!
Szepnęłam krótkie siarczyste przekleństwo i przyspieszyłam lot. Chwilę po tym wylądowałam tuż przed drzwiami. Szarpnęłam klamką i weszłam do środka...

_____________________________

Zacznę trochę nadrabiać moją nieobecność :³

675 słów

Nikt o tym nie wiedział || [Eddsworld] Tom x Reader  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz