Cisza

63 4 1
                                    

Kilka dni przed rozpoczęciem szkoły, zadzwoniłem do Jake'a, lecz nikt nie odpowiadał. Próbowałem dzwonić później, ale zgłaszała się jedynie automatyczna sekretarka. Zostawiłem wiadomość, żeby oddzwonił do mnie jak tylko wróci. Minęły godziny i nadal nie było telefonu. Zacząłem się martwić. To nie było w jego stylu żeby zniknąć na cały dzień bez powiadomienia mnie. Gdy nadszedł wieczór, siadłem przy oknie i obserwowałem basen w oczekiwaniu na mojego ukochanego Jake'a. Musiałem tak zasnąć, ponieważ obudziłem się następnego ranka wciąż przy oknie. Nie oddzwonił do mnie przez noc i wiedziałem głęboko w sercu, że stało się coś strasznego.
Gdy obudziłem mamę, poprosiłem ją, żeby zadzwoniła do najbliższych szpitali i spróbowała odnaleźć Jake'a. Pierwszy szpital, do którego zadzwoniła, miał pacjenta o jego nazwisku. Mama poprosiła osobę przy telefonie o rozmowę z jego rodzicami. Po paru minutach jego mama była przy telefonie i powiedziała, co się stało.

Jake zapadł w śpiączkę poprzedniego dnia i wciąż pozostawał nieprzytomny. Poczułem, jak serce podchodzi mi do gardła, gdy to usłyszałem. Zacząłem błagać mamę, żeby zabrała mnie do niego. Zapytała jego mamę, czy możemy go odwiedzić, a ona odparła, że musi porozmawiać z mężem. Po kilku chwilach, które wydawały się godzinami, powiedziała, że możemy. Pobiegłem na górę, żeby się ubrać i obudzić brata. Ubieraliśmy się jeszcze w samochodzie, gdy pędziliśmy do szpitala!

W szpitalu spotkaliśmy rodzinę Jake'a. Było tam kilka ciotek, wujków, kuzynów i dziadków w poczekalni. Mama Jake'a powiedziała nam, że jego mózg zaczął puchnąć, i że lekarze nie mogli zrobić nic poza czekaniem. Spojrzałem na nią z łzami w oczach i spytałem, czy mogę go zobaczyć.

Poszliśmy razem korytarzem na oddział intensywnej terapii, gdzie znaleźliśmy Jake'a, jego ojca i siostrę. Jego mama powiedziała coś do nich cicho i wszyscy wyszli, zostawiając mnie samego z moim ukochanym. Wszedłem do małego pokoju i szklane drzwi za mną zamknęły się. Leżał na szpitalnym łóżku otoczony kwiatami i balonami, na których pisało: "wracaj szybko do zdrowia".
Spodziewałem się zobaczyć go podłączonego do kroplówek albo z rurą do oddychania w gardle, ale on po prostu tam leżał z głową zwróconą lekko w moim kierunku. Podszedłem do łóżka próbując powstrzymać łzy, ale nie mogłem. Wyglądał jak anioł leżąc tam, tak jak zawsze wygląda, gdy śpi. Pragnąłem wspiąć się do łóżka i położyć obok niego, ale zamiast tego ująłem jego dłoń i prawie oczekiwałem, że otworzy oczy, lecz on nie poruszył nawet jednym mięśniem. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie mogłem pojąć, co to wszystko oznaczało i dlaczego to się przytrafiło właśnie jemu: osobie, na której zależało mi najbardziej na całym świecie! Pragnąłem, żeby znów był zdrowy, żeby ze mną rozmawiał, żeby mnie tulił.
Zacząłem płakać i modlić się, żeby odzyskał przytomność. Jego mama wróciła i znalazła mnie płaczącego u boku swego syna. Myślę, że wtedy, być może po raz pierwszy, zrozumiała, jak wiele Jake dla mnie znaczył. Położyła rękę na moim ramieniu, aby mnie pocieszyć. Zanim wyszedłem z pokoju, pochyliłem się i pocałowałem go lekko w usta. Nadal leżał tam bez ruchu. Gdy szedłem do poczekalni, nadal się za niego modliłem.

Nocne Pływanie 🏊💦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz