2."Czy my się już znamy?"

63 21 7
                                    

  Perspektywa Alexy:

   Otworzyłam drzwi, a w nich dwójka wysokich mężczyzn z dość niefortunnym wyrazem twarzy. Jeden miał strasznie garbaty nos, a drugi duże brunatne oczy i wielkie, kruche usta. Oboje byli ubrani w marynarski mundur, a na klatce piersiowej mieli zaszycie z napisem:"Kapitan Żmigota" i "Kapitan Cleave". Od razu wiedziałam co się święci...

-Dzień dobry, my do pana Johana, możemy wejść?-powiedział gruby,szorstki głos, nie oczekiwał chyba odpowiedzi i od razu wszedł a za nim jego towarzysz.

Byłam przerażona, przecież wyjazd dopiero za tydzień, więc co oni dzisiaj o północy tutaj robią?!

-Mamy dla pana ważną nowinę-z pogardą w głosie odparł "Kapitan Cleave"

W pewnym momencie w moich oczach pojawił się błysk nadziei, że może wyjazd zostanie odwołany.

-Jaką nowinę panie kapitanie Cleave?-ze sztucznym uśmiechem odpowiedział mój tata.

-Mówię krótko i zwięźle; wyjazd odbędzie się jutro około godziny siódmej nad ranem. Proszę zatem się natychmiastowo spakować, ponieważ nie mamy czasu, a chyba nie chcecie iść na stacje pieszo, hmm? W takim razie dajemy wam maksymalnie pół godziny na spakowanie maneli i jedziemy.-lekceważąco odparł kapitan Cleave

-Jak to dzisiaj nad ranem?!-wykrzyknął z ogromnym zdziwieniem tata.

-Naturalnie, dlatego proszę o wykonywanie skazanych poleceń, ponieważ zostało...-popatrzył egoistycznie na zegarek i dokończył zdanie- dokładnie dwadzieścia dziewięć minut. No, no sprężać się!

-Dobrze, Alex kochana idź spakuj najważniejsze rzeczy i nie zapomnij o tabletkach na chorobę morską.-powiedział tonem załamania tata i ruszył do swojego pokoju, jak zgaduje opróżnić szafę.

-Dob...dobrze tato...-odparłam z rezygnacja w głosie i ruszyłam na wschód domu, do mojego pokoju.

   Pod moim łóżkiem znajdowała się lazurowa walizka, którą automatycznie po wejściu do pokoju wyciągnęłam. Po czym ruszyłam w stronę mojej dużej garderoby i zaczęłam niechlujnie wkładać ubrania do walizki. Spakowałam: cztery pary bluzek z krótkim i długim rękawkiem,trzy pary długich dżinsów, dwie pary leginsów i pięć par krótkich spodenek, włożyłam jeszcze bluze noszoną po mamie i bezrękawnik, a także czapki z daszkiem i te zimowe, potem włożyłam jeszcze dwie pary butów w tym trambki i balerinki, z wyższej półki garderoby wyciągnęłam płaszcze zimowe i skórzane kurtki to na tyle z rzeczy typu odzieżowych. Teraz wkładam rzeczy niezbędne w podróży m.in: puszysty koc, tabletki na chorobę morską, trzy poduszki(jaśki), ciepłe kapcie, dwie ulubione książki, ładowarka, telefon, mój sekretny pamiętniczek i zdjęcie mamy...

-5minut!-Słyszę upierdliwy głos kapitana Żmigoty.

  Okej jestem gotowa, mam nadzieję, że niczego nie zapomniałam. Otworzyłam zatem drzwi od pokoju i zaczęłam targać swoje manatki, na szczęście walizka jest duża a torba pojemna, więc nie jest aż tak źle. Tata także był już gotowy do wyjazdu, dlatego wyrobiliśmy się przed czasem.

Kapitan Cleave pomógł zanosić nasze bagaże do bagażnika, który na szczęście był dość obszerny, ponieważ ci panowie przemieszczali się autem sportowym. Kiedy wszystko było już gotowe do wyjazdu dochodziła godzina pierwsza po północy. Droga była długa i nużąca, bynajmniej tak mi się wydawało. Tata mówił, że ma trwać ponad dwie godziny, ale ja czułam, że trwa ona co najmniej cztery. Przez całą drogę patrzyłam w okno i w piękne srebrzyste gwiazdy, które jak mi się wydawało patrzyły na mnie z góry. Wtem Kapitan Żmigota odburknął:

- Jesteśmy na stacji. Możecie wysiadać i zabierać swoje rzeczy z bagażnika.

  Ja i tata nic nie powiedzieliśmy tylko od razu posłusznie wykonaliśmy polecenie i położyliśmy nasze walizki na ławce nieopodal stacji. Tata poszedł sprawdzić harmonogram jazdy. Widocznie się zdziwił, może pociąg odjechał? Nie, nie sądzę. 

-Tato, coś nie tak z harmonogramem jazdy?-zapytałam.

-Można powiedzieć, że bardzo nie tak. Pociąg ma przyjechać jutro, ale dopiero około godziny 23:15! - odparł zawiedzionym głosem tata.

-Jak to... To gdzie my teraz przenocujemy? Stacja jest pusta i nie mamy się kogo zapytać o przenocowanie. Tato...to był najgorszy pomysł w życiu... z tą wyprawą...-powiedziałam z rozpaczem w głosie.

-Nie mam pojęcia. Ale czekaj! -nagle podbiegł do kasy biletowej, w której siedziała starsza kobieta.- Grom z jasnego nieba! -wykrzyknął

-Co się stało proszę pana, zabłądził pan do licha? Myślę, że ludzie wpraszają sobie hałas po północy...-odburknęła kasjerka.

-Dzień dobry. Widzi pani nasz pociąg przyjedzie dopiero za parenaście godzin, a my nie stąd i czy zna pani miejsce gdzie moglibyśmy z córką przenocować?

-Chyba wiem... Jako kasjerka dostałam tutaj na stacji mały hotelowy pokoik, w którym w razie potrzeby mogłam przenocować. Niestety dzisiejszej nocy to chyba zupełnie nie zmruże oka...-ziewającym głosem odparła kobieta.- Moja nocna zmiana kończy się około godziny siódmej, dlatego mogłabym udostępnić państwu pokój pod warunkiem, że klucz wróci do mnie punktualnie o tej godzinie.

-Oh! Bezwarunkowo. Dziękujmy pani! - powiedział tata.

  Po chwili dostaliśmy klucz i poszliśmy do małego pokoiku w którym była dość stara sofa i mała drewniana kuchnia, a nieopodal jej wąska łazienka z brodzikiem.

-Dobre i to- powiedziałam.

  Po czym położyliśmy się na kanapie, przykryliśmy moim dużym puszystym kocem, która na wszelki wypadek zabrałam ze sobą i zasnęliśmy.

  Około godziny szóstej rano zadzwonił budzik, a tata niczym sprężyna odskoczył z kanapy i tak jakby bał się, że zaspaliśmy wyłączył go natychmiastowo. Potem szperał coś w walizce i wyciągnął z niej leki przeciwbólowe. Czy mój tata jest chory? Postanowiłam tego dużej nie rozważać i pójść się szykować do wyjścia.

****************************************************

Perspektywa Johana: 

Po pobudce wziąłem leki, ponieważ czuję, że coś mnie rozkłada, po czym poszedłem do łazienki umyć zęby. Po powrocie zauważyłem Alexy siedząca na sofie i przyglądającą się naszym walizkom. Żal mi jej, ale nie mam na to żadnego wpływu... 

    Chwile potem oddaliśmy klucz kasjerce i podziękowaliśmy za poświęcenie. Poszliśmy na stacje i zostało nam tylko czekanie na pociąg..

    Jest godzina 22:45. Nasz pociąg już jest, a my w nim. Alex siedzi i grzebie w tym swoim pamiętniku, a ja czytam gazetę NEWS. Pociąg ruszył, w pociągu taka cisza, że usnąłem jak suseł.

****************************************************

Perspektywa Alexy:

  Będąc już w pociągu musieliśmy pokazać bileciki do kontroli. Droga była długa, a w pociągu cisza jak makiem zasiał... Tata zasnął a ja natarczywie bryzgoliłam w moim pamiętniczku dopóki nie przyszła pani kelnerka i nie zaoferowała nam kolacji lub ciepłego napoju, bo podróż zapowiada się na strasznie długą. Poprosiłam kakao z bitą śmietaną. Potem postanowiłam przejść się po pociągu. Idąc w stronę łazienki wpadłam na bursztynookiego chłopaka.

-O jejku, ale ze mnie gapa. Przepraszam -powiedziałam

-To moja wina, przepraszam-zaśmiał się chłopak po czym sama odwzajemniłam uśmiechem.

Chłopak był jak z marzeń. Miał piękne brązowe włosy, a jego oczy były pełne blasku. Wyraz twarzy był mi znany, ale nie wiem jeszcze skąd...W końcu odważyłam się zapytać:

-Czy my się już znamy?

*********************************************

 Drugi rozdział ! Mam nadzieję, że się spodobał, jak tak zostawcie po sobie ślad lub napiszcie komentarz, bo chętnie poznam waszą opinie.Kolejny rozdział jutro o 18:30, bądźcie aktywni, pamiętajcie ♥

*Kim dla Alexy będzie tajemniczy chłopak? Jak myślicie :) 

#1052

Rejs MarzeńWhere stories live. Discover now