10

456 30 1
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 




Tydzień. 

Tyle Ashton miał spokoju od wszystkiego. 

Nawet ponowna wizyta w sklepie przebiegła spokojniej niż wcześniejsza. Chłopak był z tego wszystkiego bardzo szczęśliwy. Nawet jego ojciec zachowywał się normalnie jak na niego. Przez cały tydzień wracał z pracy i zamykał się w sypialni, przez co nikomu nic nie robił. 

Nie było żadnej imprezy. 

Nie było spotkań z kolegami. 

Nie było picia. 

To chyba najbardziej pasowało Ashtonowi. 

Właśnie otwierał drzwi do domu, gdy usłyszał głośny krzyk. Wiedział do kogo należał. Wbiegł do kuchni i zobaczył ojca, stojącego nad Lauren z pasem. Jak w spowolnionym tempie widział jak ojciec zamacha się by znowu uderzyć Lauren. 

Ashton nawet nie myślał. Rzucił się by swoim ciałem zasłonić Lauren. Krzyknął głośno, gdy pas uderzył w jego plecy, okryte jedynie w czerwoną koszulkę. Po tym ciosie dostał kolejny. I kolejny. I kolejny. Po piątym czuł jak krew zaczyna mu spływać po plecach. 

- To twoja wina ty przeklęty bachorze.- Warknął do niego ojciec, zadając mu kolejny cios. Ashton nic nie odpowiedział. Zacisnął zęby, przyjmując kolejne ciosy. Ból promieniował na całe ciało, przez co nawet nie był w stanie uciec. 

Chłopak uniósł lekko głowę, patrząc przed siebie. Upewnił się czy Lauren nie ma w pobliżu. Na szczęście nigdzie jej nie widział. Poczuł kolejny cios i jęknął na to głośno. 

Po chwili nie czuł już nic. 

Pochłonęła go ciemność. 





------------------------------------------------------------------------- 

Miła noc co diabełki? 

Będę żałować, że nie śpię ale chce pisać X'D 


Dobranoc/Dzień dobry <3 

M. <3 


P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ! 

Syn mafiiWhere stories live. Discover now