17

349 19 0
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 




- To naprawdę nie nasza wina!- Zawołał po raz kolejny Ashton. 

Od godziny siedzieli z Calumem i jego mamą w kuchni i rozmawiali o dziurach w drzwiach. Mama Ashtona nie chciała uwierzyć, że jakiś człowiek mógłby strzelać do dzieci. Sądziła, że to kolejna wymówka chłopków. A takich już mieli tyle, że ona nie potrafiła ich wszystkich spamiętać.  

- Ashton proszę cię powiedz mi prawdę.- Westchnęła Ann i popatrzyła na zegar. Za pół godziny powinna być w drugiej pracy, a jeszcze nie wyjechała z domu. Zaczęło ją trochę denerwować to, że chłopcy nie chcieli z nią współpracować. 

- Powiedzieliśmy ci prawdę.- Ashton nie wiedział jak ma przekonać matkę by mu uwierzyła. 

- To jest nie do pomyślenia byście mogli jeszcze większe bajeczki wymyślić.- Pani Irwin wzięła swoją torbę i ruszyła ku drzwiom.- Jak wrócę to porozmawiamy.  

- Jak ty nam nie wierzysz.- Westchnął Ashton i ruszył za matką. Gdy kobieta otworzyła drzwi oboje stanęli gwałtownie i nie wiedzieli co zrobić. Przed drzwiami stał Pan Corleone wraz ze swoją świtą i przyglądał się drzwiom.   

- Dzień dobry.- Odezwała się wreszcie Pani Irwin. 

- Witam.- Pan Corleone wszedł do domu i popatrzył na Ashtona. Jego towarzysze bez słowa ruszyli wgłąb domu, rozdzielając się. Ashton popatrzył szybko na Caluma, który przyglądał się mężczyźnie.  

- Proszę pana...- Zaczął Ashton, ale nie wiedział co powiedzieć. Corleone popatrzył na chłopaka i pokazał ręką by usiadł na kanapie.  

- Dowiedziałem się, że ktoś do was strzelał.- Odezwał się mężczyzna. Pani Irwin prychnęła i pokręciła głową. 

- Przepraszam bardzo, ale to pewnie kolejne wygłupy chłopaków. 

- Pani Irwin... Wasz dom jest obserwowany przez mojego człowieka od dawna. Więc to nie są tylko wygłupy. 

- To dlaczego nam nie pomógł?!- Zawołali w tym samym momencie Ashton i Calum. Pan Corleone popatrzył na młodszego chłopca i prychnął.  

- A myślicie, że dlaczego strzelec tak szybko uciekł?- Calum popatrzył na przyjaciela, który wzruszył ramionami.- Następnym razem dowiedzcie się wszystkiego nim będziecie chcieli się kłócić.  

- To znaczy, że ktoś naprawdę do nich strzelał?- Zapytała Pani Irwin, która cały czas się przysłuchiwała rozmowie. 

- Tak. 

- O mój boże...- Ashton przypadł do matki, której po tej wiadomości zrobiło się słabo i oparła się o ścianę. 

- Mamo spokojnie.- Ashton podtrzymując matkę ruszył w stronę kanapy. Jego przyjaciel szybko wstał i też pomógł kobiecie dojść do mebla. 

- Przykro mi pani Irwin, ale muszę porozmawiać z chłopcami na osobności.- Pan Corleone popatrzył na kobietę i rozpiął marynarkę, którą ściągnął i przewiesił przez oparcie fotela. Po chwili do niego podszedł jeden z jego ochroniarzy. Wyszeptał mu coś na ucho i stanął przy drzwiach.   

- Do dzieci strzelał?- Szeptała do siebie pani Irwin.  

- Ashton. Calum. Idźcie do kuchni.- Władczy ton głosu pana Corleone przyprawił chłopaków o dreszcze na plecach.  

- Ale mama... 

- Alan się nie zajmie.- Corleone przerwał Ashtonowi. Chłopak pokiwał głową i klepiąc przyjaciela w ramię wstał z kanapy. Gdy wszyscy znaleźli się w kuchni i siedzieli przy stole w drzwiach stanął Robbie- drugi z ochroniarzy. Kiwnął krótko do swojego szefa i stanął tak by widzieć wejście do domu.  

- Dobrze chłopcy teraz powiedzcie mi. Czy kojarzycie tego człowieka? 







------------------------------------------------------------------------------------------------------------ 

Wiecie jak to beznadziejnie nie wiedzieć co się chce umieścić w rozdziale? 

Nie fajnie... 

Dobry wieczór/Dzień dobry/Miłego dnia <3 

M. <3 

P.S. ZAPRASZAM WAS DO CZYTANIA INNYCH MOICH OPOWIADAŃ!!! 

Syn mafiiWhere stories live. Discover now