Minął rok. Kennedy zamieszkała w hydrze. Jutro miała zostać szesnastoletnią agentką hydry. Dziś mieli zrobić jej eksperyment, który miał wzmocnić jej moce i dać nowe. Kennedy bardzo się stresowała. A jeżeli nie przeżyje? Odepchnęła od siebie tę myśl. Obiecała to Cato i Mino. Byli to jej przyjaciele. Brat i siostra. - ci co ją uratowali rok temu. Dziewczyna położyła się na stole jak jej kazano. Bała się, ale... Była im to winna. Podeszła do niej młoda kobieta ze strzykawką, pobierając krew. Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała z lękiem na stół z narzędziami do eksperymentu. - wyglądało to tak, jakby szła na tortury.
- Odetchnij. Spokojnie, Keney. - powiedziała do niej po pseudonimie szatynka, która stała obok stołu operacyjnego. Była to właśnie Mino. Kennedy spojrzała jej w oczy. Były ładne, morskie, w nich widziała otuchę i wsparcie. Wiedziała, że Mino nie pozwoliłaby im jej skrzywdzić. Ta sama kobieta podała jej lek, po którym nie poczuje bólu. Kennedy odmówiła uśpienia, bo się bała, że się już nie obudzi. Zamknęła oczy, kiedy poczuła igłę w ręce. Przez następne godziny lekarze hydry robili przy niej cuda; dostała już chyba siedem strzykawek z jakimś płynem, rozcinali skórę, dodawali do jej organizmu liczne dziwactwa. Potem było najgorzej, bo pomimo leku poczuła ogromny ból w ciele. Uśmiech Mino dodawał jej sił. Teraz miał być najgorszy etap; podłączyli ją o jakichś dziwnych rur i włączyli maszynę. Kennedy poczuła wtedy ogromny ból; tak jakby ktoś dodawał coś do jej mózgu. Chciała nie płakać, ale nie było to takie proste. Po kilku minutach płacz przerodził się w krzyk jej i Mino, która wrzeszczała na lekarzy, aby to wyłączyli. Kennedy po chwili widziała czarne kropki przed oczami. jej powieki zrobiły się zdumiewająco ciężkie. Mino wrzeszczała na nią i na innych, dziewczyna nie widziała już jej wyraźnie, tylko czarny kontur. Zanim straciła przytomność, zauważyła jak czarny zarys Mino pobiegł do maszyny aby ją wyłączyć, ale wpadli ochroniarze i ją zatrzymali. Czyli chcą ją poświęcić. - pomyślała Kennedy ze smutkiem. Ty była jej ostatnia myśl. Potem odpłynęła.
~~Time later~~
Kennedy obudziła się w jakimś innym pomieszczeniu. Czuła się bardzo pobudzona, jakby energia w niej buzowała, a jednocześnie stękała z bólu, jakby spała przez rok. Zobaczyła szatynkę obok siebie. Poczuła na sobie jej wzrok.
- Padniesz, jak się zobaczysz w lustrze. - zachichotała, a on wstałam i z zadziwiającą prędkością dobiegła do dużego lustra powieszonego na ścianie. Była...Inna. Miała olśniewające białe włosy, fioletowe oczy i niebieskie, puszyste skrzydła. Kurde...
- Jak tam, aniołku? - śmiała się dalej Mino. - Chcesz zostać tym agentem, czy nie?
- Tak! - powiedziała Kennedy. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale hydra to jej rodzina.
- To idź do szefa.
Kennedy przeprała się, umyła i wyszła z pokoju. Zmierzyła do biura jej szefa, które mieściło się na najwyższym piętrze. Przed zapukaniem w drzwi odetchnęła parę razy. Wkrótce usłyszała słowo ,,wejść''. Kennedy odetchnęła jeszcze parę razy, wzięła emocje na wodze i weszła do pokoju. David Parson - ten miły człowiek siedział na krześle przy biurku. Gdy ujrzał Kennedy na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, które zmieniło się w zadowolenie.
YOU ARE READING
Kenngers
FanfictionMam szesnaście lat i nazywam się Kennedy Green. Nie jestem zwyczajną dziewczyną. Posiadam straszne moce, których się boję. Mieszkam sama w Nowym Jorku. Uciekłam, gdy tylko skrzywdziłam przez przypadek rodziców i siostrę... Pewnego dnia jakieś stwory...