Następnego dnia dostałam listę moich mocy:
1) Telekineza
2) Władza nad bólem
3) Regeneracja
4) Latanie
5) Czytanie myśli
6) Szybsze wybudzanie się ze stanu braku przytomności
7) Zwiększona siła, szybkość i zwinność
8) Zmiana postaci; człowiek/demon
Miałam parę pytań do szefa, więc udałam się do jego gabinetu. Mimo, że pukałam, nie odpowiadał. Ostrożnie uchylam drzwi i weszłam do środka. Nie było go. Już miałam wyjść, gdy nagle przyjrzałam się regałowi z aktami. Na biurku leżał miedziany klucz. Była to jedyna szansa, aby się dowiedzieć czegoś o sobie. Chwyciłam klucz i podeszłam do szafki z napisem G. Otworzyłam ją i wysunęłam półkę z dokumentami.
Kennedy Green... - nuciłam do siebie, szukając nazwiska. Po kilku minutach dostrzegłam to, czego szukałam. Nagle usłyszałam kroki szefa, który wracał do gabinetu. Chwyciłam akta, zamknęłam półkę zostawiając w niej klucz i schowałam się z regałem. Mój szef wszedł, rozejrzał się po pomieszczeniu i usiadł do dalszej pracy. Kurde - pomyślałam. - Jak zauważy, że nie ma klucza to dopiero będzie lipa... Jednak mężczyzna nic nie spostrzegł, tylko wstał i poszedł po kawę. Wykorzystałam okazję i uciekłam piorunującym sprintem. Gdy wróciłam do mojej kwatery
mogłam spokojnie zabrać się za czytanie.
KENNEDY GREEN
Obiekt badań nr. (0291) Posiada predyspozycje do badań
Nowy Eksperyment Hydry --- демон
- Że kurde co? - mruknęłam gapiąc się na jedno jedyne słowo , które nie zrozumiałam, bo było najpewniej po Rosyjsku. Ale nie był to dla mnie problem. Wyciągam telefon, włączam aplikację z tłumaczem i robię zdjęcie słowu демон. Wyskakuje mi napis; demon. Oh, aha. - zachichotałam. Ja demonem? Zaczęłam czytać dalej.
Rodzice - Edan Green i Kate Green. Rodzeństwo - Emily Green. (неклассифицированные, магические навыки)
Znowu się zatrzymuję. Po cholerę dali te rosyjskie słowa, skoro można je przetłumaczyć w tłumaczu. Wychodzi mi ,,nieklasyfikowane, brak magicznych umiejętności''. Przeczytałam całe akta. Tak naprawdę, to nic się nie dowiedziałam... Ale no cóż. Gdy chowam akta pod poduszką, ktoś wchodzi do mojego pokoju. Był to sam szef.
- Jedziesz na misję, jeszcze dziś. - mówi znużonym głosem. - Spakuj rzeczy, za pięć minut masz być na dole.
Jestem zdumiona. Jeszcze nie miałam odpowiedniej ilości treningów, a już wysyłają mnie na misję? Coś tu nie gra.
- Możesz powiedzieć mi chociaż gdzie i po co? - warczę, kiedy wciskam broń i ubrania do plecaka.
- Jasne. Do Sokovi. Avengers zaatakowali dziś naszą bazę w tych okolicach. Pomożesz w walce z nimi. Rogers załatwił ci transport.
Zamurowało mnie. Sokovia, Sokovia... Czy to nie w Rosji? Boże, moja rodzina tam jest, niedawno otrzymałam informację, że po mojej ucieczce przeprowadziła się do Sokovi! Nie mogę sobie nawet wyobrazić, że te głąby będą się szlajać gdzieś koło mojej rodziny... Spakowałam dzinsy, dwa T-shirty, broń palną, wodę i jedzenie. Akurat wszystko się zmieściło. Dorzuciłam na koniec jeszcze swój smartfon.
- Jestem gotowa. - mówię o mojego szefa, na co on prowadzi mnie na pasy startowe. Pytam się go jeszcze, czy mam ich zabić. Odpowiada spokojnie, że mogę, jeśli będę mieć na to ochotę. Wsiadam do poduszkowca.
YOU ARE READING
Kenngers
FanfictionMam szesnaście lat i nazywam się Kennedy Green. Nie jestem zwyczajną dziewczyną. Posiadam straszne moce, których się boję. Mieszkam sama w Nowym Jorku. Uciekłam, gdy tylko skrzywdziłam przez przypadek rodziców i siostrę... Pewnego dnia jakieś stwory...