Kennedy obudziła się wcześnie rano. Burczało jej z głodu w brzuchu. Pomimo tego, co mówił Tony, Kennedy wylądowała się na ziemi przeskakując przez barierkę. Wzięła z szafy ubranie. Karmelowy koszulek i dżinsy.
Poszła do łazienki i przebrała się. Potem stanęła przed drzwiami oddychając ciężko. Stanie oko w oko z mścicielami. Otworzyła je i wyszła na korytarz. Skierowała się prosto mając nadzieję, że dojdzie do kuchni. Udało się. Podeszła do lodówki i wyjęła mleko. Nagle poczuła na sobie wzrok. Odwróciła się i stanęła przed mścicielami.
- Dzień dobry. - wypala dziewczyna zaciskając z nerwów koniuszki palców na kartonie mleka tak, że zrobiły się zagięcia.
- Wcześnie wstałaś. - Tony podszedł. Wszyscy próbowali zachowywać się naturalnie, ale im nie wychodziło. Wszyscy byli jej ciekawi.
- Dzisiaj omówimy twój plan tygodnia.
Dziewczyna milczy. Zauważa dużą kartkę na stole kuchennym. Podeszła do niego i wzięła kartkę w ręce.
Poniedziałek
6:00 - pobudka i bieganie z Stevem
7:00 - śniadanie
8:00 - 14:20 -szkoła
15:00 - 17:00 - obiad i czas wolny
17:00 - 18:00 - lekcje
18:00 - 20:00 - trening
W inne robocze dni tygodnia plan był taki sam. W weekendy inny:
Sobota i Niedziela
6:00 - bieg ze Stevem
7:00 - śniadanie
8:00 - 12:00 - trening na świeżym powietrzu
12:00 - 14:00 - lekcje
14:00 - 16:00 - obiad i czas wolny
16:00 - 19:00 - trening na sali
19:00 - wolność
Dziewczyna spojrzała na mścicieli.
- Nie pójdę do szkoły.
- Pójdziesz. - odparł Tony i nalał sobie sok do szklanki.
Kennedy zacisnęła usta w wąską kreskę. Pobiegła do pokoju i zamknęła się w nim. Weszła na górę i zwinęła się w kulkę na twardej podłodze. Kiedyś chodziła do szkoły. Koszmar! Wszyscy ją wyśmiewali i nikt jej nie lubił. Przez co denerwowała się bardziej. Przez co zaczął się u niej kształtować ból. Minęły trzy dni i Kennedy przekonała się, że Tony nie żartował. Kupił jej książki, zeszyty, przybory szkolne, plecak i obowiązkowy mundurek. Dziewczyna z niechęcią go przymierzyła. Mundurek nie stanowił dla niej problemu, tylko nie chciała iść do szkoły. Clint i Natasha pomogli jej obłożyć oraz podpisać wszystkie książki i zeszyty. Stark zapisał ją do ogólnego liceum na cztery lata. Ostatniego wieczora przed szkołą Natasha wytłumaczyła jej jak dojść do liceum, jednak potem zdecydowano, że ktoś ją zawiezie. Czyżby bali się, że specjalnie zabłądzi?
Gdy dziewczyna kładła się spać, miała czarne myśli co do poniedziałku. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Kennedy zeskoczyła na dół i otworzyła je. Stała tam Natasha.
- Trzymasz się? - spytała.
Kennedy spojrzała na nią spode łba.
- Nie rozumiem was. Walczyliśmy ze sobą. Czemu nagle jesteście dla mnie tacy troskliwi?
Natasha usiadła na jej łóżku. Kennedy nadal stała, przyglądając się badawczo kobiecie.
- Wiesz... Kiedyś też należałam do hydry. Robiłam straszne rzeczy... Ale potem zrozumiałam, że są źli i przeszłam na stronę Avengers. Każdy powinien dostać drugą szansę. Oni mi ją dali. Teraz chcą dać ją tobie. - Natasha wstała i skierowała się do drzwi.
- Dziękuję. - powiedziała Kennedy, kiedy kobieta wychodziła.
YOU ARE READING
Kenngers
FanfictionMam szesnaście lat i nazywam się Kennedy Green. Nie jestem zwyczajną dziewczyną. Posiadam straszne moce, których się boję. Mieszkam sama w Nowym Jorku. Uciekłam, gdy tylko skrzywdziłam przez przypadek rodziców i siostrę... Pewnego dnia jakieś stwory...