Przez kilka następnych dni Kennedy została w domu, bo cholernie źle się czuła. Łykała różne proszki, ale i tak jej nie pomagały. Czuła, że słabnie z każdym dniem. Avengersi nie wiedzieli co się z nią stało. Pewnego dnia Kennedy obudziła się z krótkiej drzemki i jęknęła cicho. Zamknęła oczy i próbowała zasnąć z powrotem, gdy nagle usłyszała coś dziwnego. Jakieś huki i krzyki. Wstała z trudem i wyszła z pokoju. Pobiegła do salonu. Cały salon był zniszczony a Avengersi walczyli z jakimiś ludźmi. Było ich naprawdę dużo. Przeistoczyła się w demona używając ostatnią siłę życiową, jaką miała. Wiedziała dobrze, że igra z czasem. Zaczęła zadawać wrogom ból. Czemu to dawało jej ulgę? Czarna pajęczyna na jej ramieniu zmniejszyła się i sięgała tylko do łokcia po kilku ofiarach śmiertelnych. Mściciele zorientowali się, że zaczęła walczyć po ich stronie. Kennedy używała mocy i pokonywała jednego wroga po drugim. Po chwili wszyscy leżeli na ziemi.
- Co się stało? - syknęła z dużego wycieńczenia przy zmianie formy na człowieczą. Zahuczało jej w głowie. Upadła na podłogę. Przed oczami miała czarne mroczki.Potem straciła przytomności. Wszyscy mściciele uklękli przy niej.
- Keney? - Natasha odważyła się przyłożyć rękę do ramienia dziewczyny. Widać było, że oddycha z trudem. - Chłopaki, ona nie zadaje bólu jak jest nieprzytomna. Chyba coś osłabiło jej moc. Nie bądźcie tacy sztywni i mi pomóżcie!
Zrobili to o co ich prosiła.
*
- Jej własna moc ją wykańcza. - westchnął Thor. - Nic nie zrobisz, Bruce. Jest za słaba. Umrze za kilka dni.
- Wiedziała, że ryzykuje życie przemianą. - westchnął Steve. - A jednak to zrobiła. Sami nie dalibyśmy rady. Poświęciła się zupełnie świadomie.
Wszyscy siedzieli przy łóżku Kennedy w szpitalu.
- Musimy coś zrobić. Zniszczyć ten czarny nurt. Inaczej to ją zabije. Thor, myślisz, że można coś zrobić?
- Pragnę ci przypomnieć, że to my stworzyliśmy to coś. - Hawkeye wskazał na pajęczynę na ramieniu dziewczyny. - My ją zabiliśmy. Zabiliśmy tych wszystkich naszych, których ona zabiła.
Thor spojrzał na nieprzytomną.
- Wydaje mi się, że musimy znaleźć jednego z takich osób jak ona, tylko, że o odwrotnej mocy.
- Myślisz, że hydra poddała doświadczeniu więcej ludzi? - spytała Natasha.
- Tak właśnie myślę.
*
Minął jeden dzień, a z Keney było coraz gorzej. Cień na ręce dotarł już do ramienia.
Avengersowie szukali jakichkolwiek wzmianek o innych, ale nic nie znaleźli. Bruce starał się wytworzyć coś, co by osłabiło cienie i dało więcej czasu Kennedy. Po wielu nieudanych próbach stworzył jakiś lek w zastrzyku.
Pewnej chwili przeszukując papiery Natasha prawie krzyknęła.
- Mam! Callisto Darkness, lat dziewiętnaście eksperyment; przemiana w ангел, czyli anioła. Eksperyment udany, moce; wszelkie leczenie, regeneracja, ożywianie, zmiana zła na dobro. Trzeba ją znaleźć! Tylko ona może uratować Keney i zniszczyć nurt.
- Hydra chyba zabawiła się w boga. - mruknął Steve. - Gdzie możemy ją znaleźć?
- Więżą ją na jednej wyspie.
- Gdzie to znalazłaś? - spytał zdziwiony Tony.
- W aktach ludzi porwanych przez Hydrę.
- Na co jeszcze czekamy!
YOU ARE READING
Kenngers
FanfictionMam szesnaście lat i nazywam się Kennedy Green. Nie jestem zwyczajną dziewczyną. Posiadam straszne moce, których się boję. Mieszkam sama w Nowym Jorku. Uciekłam, gdy tylko skrzywdziłam przez przypadek rodziców i siostrę... Pewnego dnia jakieś stwory...