Kennedy miała gdzieś, że z boku sterczała jej strzała. Szła szybkim krokiem w stronę swojej fabryki, gdy nagle ktoś się na nią rzucił. Barton. Tym razem założył na ręce grube rękawice i przyszpilił jej dłonie do ziemi. Czarna pajęczyna na skórze dziewczyny poruszała się skupisko robaków. Zwinnym ruchem założył jej kajdanki i uniósł do góry.
- Doigrałeś się. - warknęła i chciała przejechać swoją gołą łydką po skórze mężczyzny, ale Wanda ją zatrzymała. Mężczyzna wygiął brutalnie ramię Kennedy.
- Idziemy. - powiedział.
Kennedy była wściekła, ale nie aż tak jak wtedy. Szła posłusznie, nie stawiając żadnych oporów. Nic już nie zrobi.
*
Kennedy powiedziała im wszystko. Jak dostała się do hydry, o rodzinie i o mocach. Nie miała wyjścia.
- Czego ode mnie chcecie? - wychrypiała. - Zostawcie mnie w spokoju, nikomu nie stanie się krzywda, jak nie będziecie mnie wkurzali i dotykali... Ja tego na prawdę nie chciałam. To wina Starka. Wkurzył mnie. Teraz przez niego mam to i jestem jeszcze bardziej okropna. - wskazała na pajęczynę na ramieniu.
Wszyscy avengersi stali przed nią. Nick Fury spojrzał na nią spode łba.
- Masz dokąd pójść? - zapytał. - Jakąś rodzinę?
Kennedy spojrzała wprost na niego.
- Nie.
Zapadła milcząca chwila.
- Zostaniesz tutaj. Będziesz pomagać Avengersom. Nie uciekaj, bo nie masz gdzie, a my chcemy ci pomóc. Zgadzasz się?
- Mam jakiejś wyjście? - spytała Kennedy.
- Nie.
Wprowadzili ją do jej nowego pokoju. Nie przypominał jej tego z Hydry. Do czego była ta z zjeżdżalnia?
- A zjeżdżalnia? - pyta zirytowana dziewczyna.
- Usuniemy ją. Już jutro nie będziesz jej mieć. Mam nadzieję jednak, że nie zamierzasz skakać.
Nie odpowiedziała, tylko się odwróciła, aby zobaczyć drugą stronę. Jej pokój składał się z dwóch połączonych pokoi.
- Tu masz też łóżko i materac przy oknie. Tak, jakbyś zasnęła przy czytaniu. - Powiedział Tony i ruszył do wyjścia.
- Dziękuję. - odpowiedziała Kennedy. - Że daliście mi szansę.
Wyszli, a ona się rozejrzała. To był najpiękniejszy pokój, jaki widziała w życiu. Weszła na górę po schodach. Znowu zirytowanym spojrzeniem obdarzyła zjeżdżalnię. Na górze miała kocyk i mały stoliczek. Zbliżała się noc. Poszła do łazienki, która, jak się potem okazało, też była w jej pokoju.
Weszła pod prysznic. W szafce stały najdroższe kosmetyki. Umyła się i założyła czarną piżamę z napisem ,,Puma''. Wspięła się na górę i przykryła się kocem. Wolała dziś spać na podłodze. Musiała pomyśleć. Usłyszała, jak drzwi do jej pokoju się otwierają. Zobaczyła Tonego Starka. Kennedy udała, że śpi. Tony stanął na krześle. Gdy zobaczył dziewczynę od razu wyszedł. Czy miał poczucie winy? Nie wiedziała. Rozpłakała się. Nie wiedziała gdzie jej miejsce, nie wiedziała co robić i czy powinna tu być.
YOU ARE READING
Kenngers
FanfictionMam szesnaście lat i nazywam się Kennedy Green. Nie jestem zwyczajną dziewczyną. Posiadam straszne moce, których się boję. Mieszkam sama w Nowym Jorku. Uciekłam, gdy tylko skrzywdziłam przez przypadek rodziców i siostrę... Pewnego dnia jakieś stwory...