to ja Tom.Po 5 km się zmęczyłem.Było lato a ja miałem na sobie bluzę i czarne rurki więc racjonalne było to ,że było mi gorąco.Co jakiż czas zastanawiałem się czy nie podejść do kogoś i zapytać czy ma pożyczyć parę złotych ale z każdą tą myślą przypominało mi się to,że na pewno będą pytać się gdzie moi rodzice,co tu robię,gdzie mieszkam i czemu nie pójdę do domu skoro jest późno.Gdy minąłem parę kolejnych miast i byłem 8 km od domu zrobiło się kompletnie ciemno a nogi bolały mnie jak bym w butach miał gorący węgiel.Rozpiąłem bluzę i szedłem dalej.Było tak strasznieee gorącooo...Za każdym razem gdy przełykałem ślinę,dokładni odmierzałem sobie jej ilość bo wiedziałem,że szybko mi się skończy przez suchość mojej jamy ustnej.
Co dziwne w ogóle nie myślałem co zrobi mi tata.Byłem wolny i taki się czułem więc robiłem co chciałem .Usiadłem na przystanku autobusowym i zamknąłem oczy.Było za późno żeby odwiedzić katechetę z resztą zostało mi jeszcze 1,5 godz. pieszo zanim do niego dotrę.Chciało mi się spać ale byłem przy ulicy gdzie nie ma nawet krzaków.Poczułem,że nogi mi odpoczęły więc wstałem i szedłem dalej.
Zauważyłem,że nie ma dalej chodnika,była tylko ulica.Zszedłem na pole a raczej ścieżkę w nim udeptaną.Tym razem przypomniało mi się jak moja koleżanka Debby,która zawsze jeździła tędy na rowerze do szkoły.Lubiliśm się.Minąłem dom mojej cioci,jej sąsiadka upiła się i powiesiła dwa dni temu.Ja i tak nie przestanę pić,kocham alkohol. [oczywiście JA nie pije alkoholu]Szedłem i myślałem aż usłyszałem piszczenie i ujrzałem coś podobnego do świnki morskiej na polu.Też podskoczyłem ze strachu bo bałem się myszo-podobnych gryzoni.To coś podskoczyło obok mojej nogi do wysokości kolana jeszcze dwa razy a ja piszczałem jak małe dziecko.Rzuciłem się do ucieczki a to coś biegło na swoich krótkich nóżkach za mną .Zdołałem uciec.Wyszedłem z rowu na drugą stronę ulicy.W ciemności rozpoznałem cmentarz na ,którym jest pochowany mój dziadek.On nie mieszkał w Londynie ale blisko niego.Tam gdzie ciocia.Szedłem spokojnie aż ujrzałem czyjąś sylwetkę idącą w moją stronę.O nie...Znowu odcina mi skrzydła...TYLKO NIE ON!NIE MÓJ ZNIENAWIDZONY TATA PROSZĘ !!!!!
Podszedł do mnie,złapał za ramie tak,że miałem tam siniaka i prowadził do auta.Wsiadłem ,zobaczyłem narzeczoną mojego taty.Lubiliśmy się i zawsze rozmawialiśmy ale teraz nie powiedziała ani słowa.Tata wsiadł,odpalił silnik i ruszyliśmy.Jego narzeczona ,mimo,że nie widziałem jej twarzy wydawała się smutna i czułem,że jest jej żal z mojego powodu.Chętnie by coś zrobiła ale... bała się taty?Podczas drogi zamknąłem oczy i zasypiałem ze zmęczenia.Gorąca łza poleciała mi łza po policzku.Starłem ją i spałem.Dojechaliśmy do domu.Wysiadłem,zarzuciłem kaptur na głowę i szedłem zataczając się ze zmęczenia.
Tata popychał mnie i mówił przez zęby żebym szedł szybciej.Zawsze mówił do mnie przez zęby.Popchną mnie tak,że upadłem na drzwi od domu.Bolało więc się rozkleiłem i zacząłem cicho płakać.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia?!
Wykrzyczał tata .Ruszyłem z miejsca i ponownie zacząłem uciekać.Jego narzeczona Steffanie zagrodziła mi rękami drogę,w jej oczach zobaczyłem łzy.Widocznie wiedziała co zrobi mi Tata.Nie miałem gdzie uciekać.Tata złapał mnie za kaptur i zakręcił z całej siły tak,że nie zauważyłem nawet kiedy weszłem do domu.Tamara już czekała w drzwiach.Jej twarz nie miała wyrazu,nie dało się nic odczytać.Po prostu parzyła.Ile sił miałem zdiąłem szybko buty i pobiegłem do swojego pokoju mimo,że miałem potrzebę pójścia do łazienki.Ukryłem się w poszewce kołdry aby tata nie mógł mnie znaleźć ani wydostać z tam tąd .Tata wpadł do mojego pokoju i zaczą szarpać za kołdrę mówiąc żebym z tam tąd wyszedł,był wkurzony na maxa. Znowu się go bałem jak przed laty.Nie umiałem pojąć jak rodzić może być zły na własne dziecko z powodu ucieczki z domu,Przecież rodzic powinien na spokojnie porozmawiać o tym a nie się od razu rzucać na mnie .Udało mu się mnie wyciągnąć spod poszewki .Potem zasłaniałem twarz poduszkami,poduszeczkami i pluszakami.Udało mi się trzymać przy twarzy średniej wielkości poduszkę.Cały czas płakałem tylko ,że bardzo cicho.
Czemu Steffanie ani Tamara nie przyjdą mi pomudź?Czy właśnie tam umrę?Czemu nie mogę pożegnać się z Tordem .To jedyna osoba dzięki ,której jeszcze nie popełniłem samobójstwa!TAK BARDZO GO KOCHAM I CHCE SIĘ Z NIM CHOCIAŻ POŻEGNAĆ.MAM DO TEGO PRAWO.ZASŁUŻYŁEM NA TO!
Tata darł się na mnie a ja tylko ciężko i z trudem oddychałem,płakałem i trzymałem się kurczowo poduszki gdy ją szarpał od mojej twarzy i ciągną mnie za włosy.Pamiętam,że krzyczał: POPATRZ NA MNIE!TU JESTEM!ZABIJE CIE ROZUMIESZ?!JESTEŚ BEZUŻYTECZNY!JAK CHCESZ TO JEDŹ DO POLSKI,DO MATKI!Po czym wyszedł na chwile.Odgarnąłem włosy z ust i twarzy.Zauważyłem,że mam podrapane ręce.Nadal nie mogłem oddychać normalnie.Dusiłem się ale starałem się być bardzo cicho.Starałem się uregulować oddech ale to nie pomagało.Położyłem spokojnie głowę na łóżku i zasłoniłem twarz poduszką a do tego zwinąłem się w kłębek.
Tata znowu wrócił i wyrzucił wszystkie moje ubrania łącznie z bielizną na podłogę i kazał mi je sprzątać.Ja zakrywałem twarz poduszką i leżałem starając się nie stracić przytomności ze strachu i braku tlenu.Znowu krzyczał żebym sprzątał.Nie słuchałem go,próbowałem nie stracić przytomności.Myślałem co zrobi moja mama i Tord gdy się o tym dowiedzą.Poczułem uderzenie,piekło mnie przez chwile.Potem jeszcze parę razy poczułem uderzenie i pieczenie.Już wiedziałem.To był jakiś kabel.Mój własny tata bił mnie kablem po plecach i nogach ale ja nie czułem bólu.Nic nie czułem przecież mdlałem.Odpuścił i wyszedł.Zostałem w pokoju sam.Znowu odgarnąłem włosy i podniosłem się co nie było takie proste.Nie miałem siły.Uchyliłem okno i oddychałem głęboko,nie wrócił mi regularny oddech ale przynajmniej nie straciłem przytomności,jestem silny.
Zostawiłem otwarte okno i położyłem się zakrywając twarz ale luźniej.Do pokoju weszła Stffanie.Usiała na krześle przy moim biurku i patrzyła na mnie.Czułem jej wzrok na sobie.Cały czas pytała się mnie jak idiotka co się stało.Nic tylko tata mnie właśnie chciał zabić!mówiła jeszcze spokojnym głosem,że powinienem przeprosić tatę.Za co? Za to ,że dałem się mu złapać i zbić?!Dodała,że zasłużyłem na to i żebym posprzątał ubrania a ona mi pomoże.Nie miałem na to ani siły ani chęci ani nerwów.Nie odzywałem się do niej.Ona jest jakaś pojebana czasami.W końcu wyszła.Zamknąłem się w pokoju,ogarnąłem łóżko z moimi pluszakami i zgasiłem światło.Rozebrałem się i położyłem na łóżku szczelnie okrywając i przytulając się do misiów.Już nie płakałem,nie miałem siły.Tylko leżałem i patrzyłem z przymkniętymi oczami w nicość.Zasnąłem.Spałem spokojnie lecz obudziłem się.Zapomniałem zamknąć okno i w całym pokoju było zimno.Zamknąłem okno i wyszedłem z pokoju bardzo cicho.Wszyscy spali.Była 2 w nocy.Poszedłem do łazienki.Skorzystałem z niej,poszedłem do drugiej i uczesałem się bo włosy miałem wszędzie.Moje oczy były zmęczone i lekko czerwone.W cale nie wyglądały tak źle jak myślałem.Po cichu podreptałem do kuchni gdzie się napiłem .Wróciłem do pokoju i zasnąłem.Śniłem o Tordzie.
###
Przepraszam,że rozdział taki smutny ale wszystkie wydarzenia stały się na prawdę.Trochę je skróciłam.Przypominam,że płeć postaci została zmieniona czyli chłopcy i mężczyźni to dziewczyny i kobiety. 1087 słowa.
.....tak mama mnie biła,nienawidze jej bardzo mocno..
