Rozdział 36 Niemożliwe

4.4K 304 18
                                    


-Obydwoje do salonu! - zrobiliśmy jak rozkazał Luis

Siedzieliśmy na kanapie w salonie i wpatrywaliśmy się w rozbawionego Luis'a. Widać, że cała sytuacja niezwykle go bawi, gdzie my w międzyczasie staramy się nie pozabijać.

-Chciałaś go zabić, więc trzymaj - brunet podał mi swój złoty sztylet

-Ale zanim to zrobisz, chciałbym usłyszeć jaki wy macie ze sobą problem - spojrzeliśmy z Taylor'em po sobie zaskoczeni

-Zabił mi ojca - zgromiłam brata spojrzeniem

-Nie zabił - westchnął znudzony Luis

-Namawiał go do zawierania umów z szemranymi wampirami

-Aż tak bardzo szemrany jestem? - spytał z wyrzutem, a ja spojrzałam z niedowierzaniem na Luis'a

-A ty musisz ją kłamać? Specjalnie skazujesz się na śmierć?

-I właściwie, dlaczego ja rozwiązuję wasz konflikt. Czuję się jakbym mówił do dzieci, które w ogóle mnie nie słuchają - westchnął i usiadł zniechęcony na fotelu podpierając się na łokciu

-Nigdy się nie dogadywaliście. Już przy waszym pierwszym spotkaniu próbowaliście się pozabijać, a z czasem było tylko gorzej. Dlatego w szoku byłem, kiedy nareszcie zaczęliście się dogadywać. Widzę, że o coś wam chodzi, ale nie wiem o co. Eh...męczycie mnie - pokręcił głową

Luis tylko na chwilę się odwrócił, a my rozpoczęliśmy kolejne starcie . Tym razem próbowałam wykorzystać na bracie sztyletem, który otrzymałam. Przez pierwsze 10 minut mój mąż przyglądał się ze znudzeniem naszej walce. Aż w końcu postanowił zainterweniować.

-Dość! - krzyknął Luis

Zatrzymaliśmy się nagle jak na rozkaz.

-Skoro zachowujecie się jak dzieci. Potraktuję was jak dzieci

Brunet machnął ręką wytrącając mi sztylet, po czym wypowiedział słowa, po których nie mogłam się ruszyć. Żadna moja część ciała nie chciała mnie słuchać i współpracować. Stałam dosłownie jak kamień. Drugą rękę zacisnął w pięść powodując tym ból u Taylor'a. 

-Kochanie, miałaś całe 10 minut, żeby go zabić, a ty się bawiłaś - podniósł sztylet z podłogi

-Chcesz umrzeć? - przyłożył sztylet do podbródka Taylora i zmusił do podniesienia głowy. Tak, aby ich spojrzenia mogły się skrzyżować

-Nie - zaprzeczył chłopak

-Więc, dlaczego sam pchasz się śmierci w ręce?

-Widzę, że wampirze moce wam nie służą. Zbyt ponosi was fantazja, a skoro zachowujecie się jak dzieci, zamierzam was ukarać. Dostajecie szlaban na wampirze moce - zaśmiał się

-Nie będziesz mógł mnie kontrolować, jeśli każesz żyć mi jako człowiek - Taylor protestował

-Dlaczego ja mam ponosić konsekwencje przez mojego durnego brata

-Jak dzieci - westchnął Luis

-Nie zabieram wam wampiryzmu, lecz moce - wyciągnął nagle zza pleców dwie strzykawki z czerwoną cieczą

Podszedł do Taylora i wstrzyknął mu substancję w szyję, a następnie podszedł do mnie i zrobił to samo. Początkowo nie bolało, ale z czasem, kiedy substancja zaczęła rozchodzić się po krwiobiegu. Sprawiała coraz większy ból, który ustał po 5 minutach. Wtedy Luis uwolnił nas i nareszcie mogliśmy się poruszyć.

-Przepraszam mała za ból, ale z wami inaczej się nie da - poczochrał mnie po włosach

-Teraz spróbujcie się pozabijać - zaśmiał się i skierował w stronę schodów

-Dobra wygrałeś! Przestajemy - zawołałam z Taylor'em w tym samym czasie

-Zdumiewające, mógłbym uwierzyć, że jesteście biologicznym rodzeństwem - puścił oczko w naszym kierunku

Po tej sytuacji Taylor opuścił dom. Powiedział jeszcze na odchodne, że przybędzie w każdej chwili, kiedy Luis będzie go potrzebował. Zostałam sama z moim mężem.

Zachowanie Luis'a było dziś zadziwiające. Przede wszystkim ten jego spokój i opanowanie. Zupełnie jak nie mój mąż. Jestem z niego dumna. Poradził sobie z emocjami albo rzeczywiście po prostu miał niezłą zabawę oglądając nasze nieudolne próby zabicia się wzajemnie. I zapewne tylko dla tego powodu nam nie przerwał. Wiedział, że nic sobie nie zrobimy, dlatego nie reagował. W przeciwnym razie nigdy nie zostawił by nas sam na sam. Jeśli nie miałby pewności, że wszystko dobrze się potoczy. Czasem jestem ciekawa jak on to wszystko przewiduje i ma taką pewność siebie.

-Luis, słyszysz? 

-Nie - spojrzał na mnie zaskoczony

-Ten dźwięk - upadłam nagle na podłogę

Ukochany od razu do mnie podbiegł i pomógł wstać, ale ja nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

-Mała, co jest?

-Zaraz pęknie mi głowa, nie wytrzymam tego, zrób coś, proszę - skuliłam się

Luis zawołał Kanako by się mną zaopiekowała, a sam pobiegł na górę coś sprawdzić.

Odpowiedź była prosta.

Pierścień.

Ale jak to możliwe? Nigdy wcześniej nie reagowałam na ten dźwięk. Więc czemu akurat teraz?

Skradziona Wolność: Odzyskane LataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz