Za betę serdecznie dziękuję Leleth.
Wprowadzenie:
Wszystko zaczęło się wiele wieków temu, gdy sto wybranych osób zostało obdarzonych umiejętnościami podróży w czasie. Każda z nich posiadała swoją specjalną cechę, która wyróżniała ją na tle innych. Gdy zaczęli umierać, okazało się, że ich umiejętność nie ginie, ale jest przekazywana dalej – nie potomkom, nawet nie ludziom tej samej narodowości – w przypadkowy sposób, który rządzi się tylko jedną regułą: nie ma podróżnika w czasie w tym samym wieku. W każdym roku rodzi się jeden podróżnik. Po pewnym czasie, gdy pojawiły się osoby zainteresowane tym zjawiskiem, zasad zaczęło przybywać... a podróże w czasie stały się jedną z najlepiej strzeżonych tajemnic. // Vira nie powinna o tym wiedzieć. Nie powinna być z tym związana. Ale Czas... miał swój własny plan... – Możesz spokojnie pozbyć się pierwszego i trzeciego wielokropka.
Prolog:
Może bycie podróżnikiem w czasie wcześniej wydawało się czymś przyjemnym – ekscytującą przygodą, igraszką bez limitów. Ale prawda była zupełnie inna. Szybko miała się przekonać, jak wielkie brzmię noszą takie osoby... Ile reguł ich obowiązuje. Jakie zasady panują w tym świecie. By zrozumieć, że w ostateczności... // Żarłoczny czas niszczy wszystko prócz nas. – Skoro nas nie niszczy, to może nie jest jednak tak najgorzej. Znowu nadużywasz wielokropków.
Czas: 1
Nie posiadał atletycznej budowy ciała ani też na odwrót wielkiego brzucha charakterystycznego dla wielu mężczyzn w średnim wieku; odznaczał się raczej szczupłą sylwetką. Nie był też tak bardzo stary – z tego co Vira pamiętała, mógł być jakoś po trzydziestce. – No to faktycznie, średni wiek jak cholera.
Rayon to urocza mieścina leżąca godzinę drogi od Paryża. Virze od zawsze podobało się to miasteczko – ciche, spokojne, gdzie można było znaleźć kilka starych, kamiennych budowli. Brukowane ulice, kolorowe okiennice – kilka zwyczajnych domów, ale to na tych zabytkowych warto się skupić. Będąc w takich miejscach, czasami nie mogła znaleźć różnicy między Francją a Wielką Brytanią. – No bo przecież brytyjska i francuska architektura to zupełnie to samo.
Miała już nawet wyrobioną niezłą taktykę – być miłym dla każdego, ale tak naprawdę mieć wszystko gdzieś – Jak pokaże przykład Urbiego i pozostałych postaci, Vira wcale nie trzyma się własnych założeń – prawie dla nikogo nie jest miła.
Czas: 2
Na szczęcie w nowej szkole nie obowiązywały mundurki; choć podobno strój ucznia powinien odznaczać się schludnością i elegancją – rozlatujące trampki pasowały do tego opisu? Virę jakoś to nie ruszało; miała zamiar ubierać się tak, jak jej się to podobało. – Kogo, czego? Viry. To wtrącenie w środku zdania brzydko wygląda.
postanowiła zadzwonić do niej o piątej rano i wypytać się, co tam u niej słychać – Wypytać, bez się.
ale dziewczynę ani trochę nie zdziwił fakt, że tego nie zrobiła – Kogo nie zdziwił? Dziewczyny.
Go to jednak nie obraziło, a na pewno nie speszyło. – Jego nie obraziło, albo nie obraziło go.
Skinęła głową, nie odwzajemniając uśmiechu – a nie było to łatwe przy radosnym usposobieniu Urbiego. – To zgrywanie ponuraczki wbrew własnym chęciom i uczuciom jest strasznie dziecinne.
Nie miała pojęcia, co Patrick sobie myślał, przysyłając Urbiego. Z jakąś zarozumiałą dziewczyną lub zwykłym dupkiem poradziłaby sobie o niebo lepiej. Nie miałaby oporów, by być niemiłą. A dla takiej osoby jak Urbinus... wyrzuty sumienia już zaczęły ją gryźć. Ale miała swoje zasady – nie spoufalała się akurat z takimi osobami. – Elwira ma paskudny charakter.
CZYTASZ
Gaj Ocen
General FictionChcesz, żeby ktoś ocenił twoje opowiadanie? Zastanawiasz się, co możesz poprawić, żeby podnieść jakość tekstu? Leżą ci na sercu dziury fabularne, sprawdzanie faktów, poprawna frazeologia? Trafiłeś we właściwe miejsce. Przeczytam twoją pracę od deski...