7. Żarłoczny czas

223 7 11
                                    

Za betę serdecznie dziękuję Leleth.

Wprowadzenie:

Wszystko zaczęło się wiele wieków temu, gdy sto wybranych osób zostało obdarzonych umiejętnościami podróży w czasie. Każda z nich posiadała swoją specjalną cechę, która wyróżniała ją na tle innych. Gdy zaczęli umierać, okazało się, że ich umiejętność nie ginie, ale jest przekazywana dalej ­– nie potomkom, nawet nie ludziom tej samej narodowości – w przypadkowy sposób, który rządzi się tylko jedną regułą: nie ma podróżnika w czasie w tym samym wieku. W każdym roku rodzi się jeden podróżnik. Po pewnym czasie, gdy pojawiły się osoby zainteresowane tym zjawiskiem, zasad zaczęło przybywać... a podróże w czasie stały się jedną z najlepiej strzeżonych tajemnic. // Vira nie powinna o tym wiedzieć. Nie powinna być z tym związana. Ale Czas... miał swój własny plan... – Możesz spokojnie pozbyć się pierwszego i trzeciego wielokropka.

Prolog:

Może bycie podróżnikiem w czasie wcześniej wydawało się czymś przyjemnym – ekscytującą przygodą, igraszką bez limitów. Ale prawda była zupełnie inna. Szybko miała się przekonać, jak wielkie brzmię noszą takie osoby... Ile reguł ich obowiązuje. Jakie zasady panują w tym świecie. By zrozumieć, że w ostateczności... // Żarłoczny czas niszczy wszystko prócz nas. – Skoro nas nie niszczy, to może nie jest jednak tak najgorzej. Znowu nadużywasz wielokropków.

Czas: 1

Nie posiadał atletycznej budowy ciała ani też na odwrót wielkiego brzucha charakterystycznego dla wielu mężczyzn w średnim wieku; odznaczał się raczej szczupłą sylwetką. Nie był też tak bardzo stary – z tego co Vira pamiętała, mógł być jakoś po trzydziestce. – No to faktycznie, średni wiek jak cholera.

Rayon to urocza mieścina leżąca godzinę drogi od Paryża. Virze od zawsze podobało się to miasteczko – ciche, spokojne, gdzie można było znaleźć kilka starych, kamiennych budowli. Brukowane ulice, kolorowe okiennice – kilka zwyczajnych domów, ale to na tych zabytkowych warto się skupić. Będąc w takich miejscach, czasami nie mogła znaleźć różnicy między Francją a Wielką Brytanią. – No bo przecież brytyjska i francuska architektura to zupełnie to samo.

Miała już nawet wyrobioną niezłą taktykę – być miłym dla każdego, ale tak naprawdę mieć wszystko gdzieś – Jak pokaże przykład Urbiego i pozostałych postaci, Vira wcale nie trzyma się własnych założeń – prawie dla nikogo nie jest miła.

Czas: 2

Na szczęcie w nowej szkole nie obowiązywały mundurki; choć podobno strój ucznia powinien odznaczać się schludnością i elegancją – rozlatujące trampki pasowały do tego opisu? Virę jakoś to nie ruszało; miała zamiar ubierać się tak, jak jej się to podobało. – Kogo, czego? Viry. To wtrącenie w środku zdania brzydko wygląda.

postanowiła zadzwonić do niej o piątej rano i wypytać się, co tam u niej słychać – Wypytać, bez się.

ale dziewczynę ani trochę nie zdziwił fakt, że tego nie zrobiła – Kogo nie zdziwił? Dziewczyny.

Go to jednak nie obraziło, a na pewno nie speszyło. – Jego nie obraziło, albo nie obraziło go.

Skinęła głową, nie odwzajemniając uśmiechu – a nie było to łatwe przy radosnym usposobieniu Urbiego. – To zgrywanie ponuraczki wbrew własnym chęciom i uczuciom jest strasznie dziecinne.

Nie miała pojęcia, co Patrick sobie myślał, przysyłając Urbiego. Z jakąś zarozumiałą dziewczyną lub zwykłym dupkiem poradziłaby sobie o niebo lepiej. Nie miałaby oporów, by być niemiłą. A dla takiej osoby jak Urbinus... wyrzuty sumienia już zaczęły ją gryźć. Ale miała swoje zasady – nie spoufalała się akurat z takimi osobami. – Elwira ma paskudny charakter.

Gaj OcenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz