15

30 5 3
                                    

3 tygodnie później

Ja i Matt, bardzo się do siebie zbliżyliśmy - jest dobrym przyjacielem. Kilka razy opiekowaliśmy się razem jego młodszą siostrą. Alice jest naprawdę przeurocza. Trzy razy byliśmy w kinie i kilka razy przed szkołą w kawiarni.

W domu sytuacja się rozluźniła, rzadko widuję Philipa, więc jest dobrze. Z mamą kontaktu i tak nie mam, z ciocią też nie. Max cały czas wychodzi na jakieś imprezy - czyli wrócił do "starego trybu" życia, co prawda tylko raz się naćpał, ale wtedy z nim nie gadałam. Ogólnie rzadko z nim gadam.

Wczoraj w szkole na podłodze leżało konfetti. Sama się zastanawiałam o co chodzi, ale jak zobaczyłam Alana w czapce urodzinowej i nastolatków skandujących jego imię to wszystko stało się jasne. 21 marca - urodziny Alanka, warto zapamiętać.

Z Lucas'em się nie kontaktowałam przez te trzy tygodnie, ani z nikim nie rozmawiałam o tamtych wydarzeniach. Z Alanem też nie gadałam - nie miałam potrzeby.

Po szkole poszłam do Matt'a, bo znowu mieliśmy się opiekować jego siostrą. Zadzwoniłam do domofonu i powiedziałam, że to ja. Otworzyłam drzwi i weszłam na górę. Matt otworzył mi drzwi, a ja weszłam do mieszkania.

- Jak z maluchem? - zapytałam.

- Nie ma jej - zaśmiał się. - Jesteśmy sami w mieszkaniu.

- Czemu jej nie ma?

- Pojechała z mamą do cioci, a tata jest na spotkaniu.

- Oki - powiedziałam i poszłam do kuchni.

Wyjęłam kakao, jajka, mąkę, proszek do pieczenia, margarynę, cukier i pół szklanki wody. Wszystko było idealnie przygotowane. Mam demoniczny plan i Matt mi w tym pomoże.

- Po co ci to wszystko? - zapytał chłopak wchodząc do kuchni.

- Będziemy robić ciasto czekoladowe - wyszczerzyłam się.

- To ja będę czekał w salonie.

- Nie, nie, nie. Ty będziesz mi pomagał.

- Muszę? - zapytał błagalnie.

- Jeśli chcesz zjeść, to tak.

- To pomogę - wzruszył ramionami. - Co mam robić?

- Czekaj sprawdzę przepis.

Wyjęłam telefon z kieszeni i weszłam na stronę z przepisem.

- Dobra, to najpierw odmierz 250g margaryny, dwie szklanki cukru, trzy łyżki kakaa i pół szklanki wody. To wszystko dajesz do jakiegoś rondelka czy coś i to zagotuj.

- Zrobione - powiedział po chwili. - Co dalej?

- Odlej pół szklanki, a reszta ma wystygnąć.

- No, okej. Teraz weź ty coś zrób - zaśmiał się.

- Taki miałam zamiar - uśmiechnęłam się. - Tylko weź włącz piekarnik i ustaw na 180°C.

- Się robi. - powiedział, zrobił to o co prosiłam i poszedł do salonu.

Oddzieliłam cztery żółtka od białek i odmierzyłam dwie szklanki mąki. Przelałam czekoladową masę do miski i dodałam mąkę, żółtka i dwie łyżeczki proszku do pieczenia. Zmiksowałam to na gładką masę, wyjęłam z szafki formę i wyłożyłam ją papierem do pieczenia. Przelałam tam wszystko (nie licząc białka) i wsadziłam do piekarnika. Ciasto będzie tam siedziało przez 50 minut, więc mamy prawie godzinę nic nie robienia.

My First Escape [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz