Rozdział 3

3.7K 170 172
                                    

Pub, do którego poszliśmy był blisko plaży i jak się okazało, byli tam już znajomi Filipa. Nie była to duża grupa, czterech chłopaków kilka lat starszych ode mnie, którzy miło mnie powitali.

-Wezmę nam piwo.

Szepnął Filip do mojego ucha, po czym przycisnął swoje usta, składając szybki pocałunek. Ten gest obudził we mnie stado motyli. Kiedy chłopak udał się do baru ja zajęłam miejsce przy stoliku.

-Dobrze jest poznać dziewczynę, która porwała Filipa na cały dzień.

Rzucił jeden z chłopaków, wydaję mi się, że miał na imię Kamil.

-Ja go...w sensie, to on...

Zaczęłam się jąkać, na co chłopacy się zaśmieli.

-Spokojnie, to nic złego. W końcu ten leń wyszedł gdzieś indziej niż do baru.

Powiedział drugi, chyba Łukasz. Porozmawialiśmy chwilę, aż wreszcie przyszedł Filip z dwoma piwami. Postawił je przede mną i usiadł obok. Znajomi Filipa byli zabawni a przede wszystkim otwarci. Sprawili, że czułam się tak, jakbym znała ich od zawsze. Tak łatwo się z nimi gadało.

-Idziemy zapalić?

Spytał Łukasz, na co wszyscy przystanęli z wyjątkiem mnie.

-Pójdę w tym czasie do łazienki.

Powiedziałam. Szybko załatwiłam swoją potrzebę, a gdy wróciłam chłopaków jeszcze nie było. Dołączyłam do nich na dworze i gdy Filip mnie zobaczył, uśmiechnął się wyciągając rękę w moim kierunku. Złapałam ją i pozwoliłam, by mnie do siebie przyciągnął. Po kilku minutach wróciliśmy do środka i zamówiliśmy kolejne piwa. Było przed północą, kiedy kolejny raz tego wieczora wyszliśmy na dwór, by chłopacy mogli zapalić. Byłam już trochę wstawiona, czułam się lekko i swobodnie. Znowu stałam w objęciach Filipa, który mimo że wypił więcej, to trzymał się lepiej niż ja. Chłonęłam ciepło jego ciała i każdy dotyk, lecz ciągle było mi mało. Potrzebowałam więcej. Chciałam go całego, takiego beztroskiego, z mierzwionymi włosami, pachnącego wakacjami. Dlatego niewiele myśląc odsunęłam się od niego, przez co Filip spojrzał na mnie skonsternowany.

-Chodź.

Powiedziałam i pociągnęłam go za sobą. Nie zapytał mnie o nic, rzucił tylko do chłopaków żeby na niego nie czekali i ścisnął moją dłoń mocniej. Nogi zaprowadziły nas na plażę, która skąpana była w blasku księżyca. Prócz nas, było jeszcze kilka osób, ale to nam nie przeszkadzało. Usiedliśmy na zimnym piasku, a Filip od razu wciągnął mnie na swoje kolana. Rozpływałam się pod jego przenikliwym wzrokiem. Jak to możliwe, że straciłam dla niego głowę, choć znamy się dopiero dobę? Nie. Nie znam go dobę. Znam go o wiele dłużej. Jakbyśmy znali się już wcześniej, w poprzednim życiu. Jakbyśmy byli bratnimi duszami, które chodzą tylko po to, by się odnaleźć. Więź pomiędzy nami była zbyt głęboka, bym mogła pomyśleć, że to przypadek, że się spotkaliśmy. My byliśmy umówieni z sobą od lat.

-O czym myślisz?

Spytał cicho Filip, odgarniając kosmyk moich włosów za ucho, muskając przy tym policzek. Przeszły mnie dreszcze i mimowolnie wtuliłam twarz w jego dłoń.

-Myślę o tym jak dobrze czuje się w twoim towarzystwie.

Fifi uśmiechnął się delikatnie.

-A ty o czym myślisz?

Dodałam. Brunet milczał przez chwilę, uważnie mi się przyglądając.

-Zastanawiam się jaki smak mają twoje usta.

Największy romans wszech czasów || Taco Hemingway Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz