Kiedy obudziłam się rano towarzyszyła mi jedna myśl.
Jutro wracam do domu.
Nie mogłam nic poradzić na to dziwne uczucie w moim ciele, które pojawiło się wraz z tą myślą. Miałam wrażenie, jakbym dźwigała na sobie stukilogramowy głaz. Miałam nieco ponad 24 godziny, by nacieszyć się chłopakiem śpiącym obok i wiedziałam, że to za mało. Nawet wieczność by mi nie wystarczyła. Obserwowałam go jak śpi, próbując zapamiętać każdy detal jego twarzy. Musiałam wyryć w pamięci kolor jego włosów, kształt nosa i ust, długość zarostu i odcień skóry. Musiałam to wszystko zapamiętać, żebym miała co wspominać, kiedy już zniknie z mojego życia. Nie mogłam zdusić w sobie łez, które cisnęły mi się do oczu, więc cicho wstałam i zamknęłam się w łazience. Schowałam twarz w dłonie i pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Płakałam w ciszy, dając ujście wszystkim złym emocjom. Jak mam wrócić do siebie i żyć dalej? Co powiedzieć znajomym i rodzinie, gdy zapytają jak było? I wreszcie, jak mam zapomnieć, że przez chwilę miałam wszystko czego potrzebowałam, a nawet odrobinę więcej?-Anka?
Usłyszałam zaspany głos Filipa. Otarłam szybko łzy i wstałam z podłogi.
-W łazience!
Zawołałam i odkręciłam kran. Umyłam twarz, potem zęby i jeszcze raz twarz, by pozbyć się śladu łez. Rozczesałam włosy i gdy moja twarz wreszcie wróciła do naturalnego koloru, mogłam wyjść. Fifi leżał na brzuchu, przytulając się do poduszki. Jego włosy były w okropnym nieładzie, ale skłamałabym mówiąc, że nie wyglądał seksownie. Zaczęłam ubierać się, a następnie nachyliłam się nad nim i szepnęłam, że skoczę kupić nam śniadanie. Poszłam do tego samego bistro, do którego zabrał mnie Filip pierwszego dnia. Zamówiłam nam dokładnie to samo co wtedy i wróciłam do hostelu. Brunet nadal spał, więc obudziłam go delikatnymi buziakami w twarz.
-Wstawaj, przyniosłam śniadanie.
Westchnął cicho i podniósł się do pozycji siedzącej. Wręczyłam mu pudełko z jego porcją i zjedliśmy w ciszy. W południe wybraliśmy się na plażę, na której siedzieli już znajomi Filipa. Dosiedliśmy się do nich i poprosiłam bruneta, by nasmarował mnie olejkiem. Następnie ja posmarowałam jego i razem z innymi weszliśmy do wody. Wygłupialiśmy się i przez chwilę zapomniałam o zmartwieniach. Potem wróciliśmy na piasek i korzystając, że zwolniło się jedno pole do siatkówki, zaczęliśmy grać. Podzieliliśmy się na drużyny damskie i męskie. W pierwszej połowie prowadzili chłopacy, więc po krótkiej naradzie zdecydowałyśmy się wykorzystać wszystkie nasze atuty, by rozproszyć uwagę facetów. Dlatego, gdy razem z Filipem staliśmy naprzeciw siebie, po dwóch stronach siatki, obniżyłam nieco stanik, przeczesałam włosy i powoli oblizałam wargi. Wszystko to zrobiłam bez odrywania od niego wzroku. Prowokacja się udała, bo piłka przeleciała tuż obok chłopaka i dotknęła ziemi. Wszystkie dziewczyny zapiszczały z radości, bo tak o to wygraliśmy mecz. Z ust chłopaków poleciało parę obelg na nasze oszustwa i kombinacje.
-To wszytko przez Filipa! Jak tylko widzi Ankę, to od razu traci głowę!
Zawołał ktoś z przeciwników, uderzając przy tym bruneta w ramię. Ten tylko rzucił tekstem, że ma się odwalić i podszedł do mnie. Miał kamienny wyraz twarzy, więc nie wiem co chodziło po jego głowie i trochę zaczęłam się bać. Gdy się zbliżył chwycił mnie za nogi i przewiesił sobie przez ramię.
-Pożałujesz, że mnie rozproszyłaś!
Oznajmił, klepiąc mnie w tyłek. Zaczęłam błagać go, by mnie odstawił, bo domyśliłam się co chce zrobić. On jednak był nieugięty i wszedł do morza. Gdy woda sięgała mu do pasa zatrzymał się i powiedział.
-Jakieś ostatnie słowa, zanim cię wrzucę?
Nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna, że ma ten cholerny uśmieszek. Nie chciałam dawać mu więcej satysfakcji, więc odpowiedziałam.
-To była przyjemność, skopać wam w tyłek.
Ledwie skończyłam zdanie, a już leciałam do wody, która w porównaniu do temperatury mojego ciała, była cholernie zimna. Wynurzyłam się i usłyszałam głośny śmiech Filipa. Zaczęłam pryskać na niego wodą i wyzywać od idiotów, co bawiło go jeszcze bardziej. Wkurzona odepchnęłam go i wyszłam na brzeg.
-Anka, daj spokój, wracaj!
Wołał za mną, ale w tamtej chwili naprawdę byłam zła. Kazałam mu się odwalić i położyłam się na kocu. Może było to dziecinne, ale nie mogłam mu tego ot tak darować. Usłyszałam jak siada obok mnie, a potem poczułam mokre pocałunki na ramieniu. Odsunęłam się, ale on złapał mnie za rękę i wciągnął na siebie. Leżałam na nim i patrzyłam na niego z groźną miną.
-Przepraszam.
Tego się nie spodziewałam. Byłam gotowa wygłosić mu kazanie, a on wypalił z czymś takim.
-Niech ci będzie.
Mruknęłam i dałam się pocałować. Nie trwało to długo, bo ktoś rzucił w nas piłką, która uderzyła mnie w nogę.
-Idziemy popływać na skuterach, idziecie z nami?
Miałam już przygotowaną odpowiedź, ale Filip odpowiedział za nas dwóch.
-Filip, ja nigdzie nie idę.
-Dlaczego nie?
Zagryzłam wargę, myśląc nad odpowiedzią.
-Bo nie lubię takich rzeczy.
-Dlaczego nie lubisz?
-Bo nie.
-To nie jest odpowiedź.
-Filip!
-Daj mi jeden dobry argument i dam ci spokój.
Czasami był taki trudny do zniesienia.
-Bo się boję.
Popatrzył na mnie zdziwiony, a potem pogładził po policzku.
-Ze mną nic ci się nie stanie. Zaufaj mi.
Po chwili zgodziłam się niechętnie, tłumacząc sobie, że jutro wrócę do swojego szarego i nudnego życia, więc dzisiaj muszę się wyszaleć. Dołączyliśmy do ekipy, która zapłaciła już za sprzęt i zajmowała miejsca na skuterach. Dostaliśmy od ratownika kamizelki ratunkowe i weszliśmy na skuter. Siedziałam z tyłu i w duchu modliłam się, żeby nie spaść. Filip odwrócił się jeszcze w moją stronę i załapał mnie pod brodę.
-Zaufaj mi, a jak będziesz chciała zejść, to daj mi znać i wrócimy, okej?
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się niepewnie. Chłopak pocałował mnie czule, a gdy się odsunął, zapytał czy jestem gotowa. Znów przytaknęłam i objęłam go w pasie. Ruszyliśmy powoli, tak żebym mogła się wyluzować. Po kilku minutach dałam mu znak, że jest okej i może przyśpieszyć. Zaufałam mu. Wiedziałam, że przy nim jestem bezpieczna, już nie raz mi to udowodnił.
Po godzinie wróciliśmy na brzeg, i chociaż nogi miałam jak z galarety, to świetnie się bawiłam. Z tym chłopakiem przekraczałam własne granice i jeszcze ani razu niczego nie żałowałam. Do końca dnia siedzieliśmy na plaży, opalając się albo grając w piłkę. W międzyczasie chłopacy wzięli dla nas jedzenie z budki z fastfoodem, gdy zgłodnieliśmy. Czas płynął i z 24 godzin do wyjazdu, nagle zostało 14. Kiedy zbieraliśmy się już z plaży, pożegnałam się z każdym, dziękując im za wspaniały czas. Oczywiście padły obietnice, że to nie koniec, że będziemy w kontakcie, ale nikt tak naprawdę nie martwił się, czy ta znajomość przetrwa czy nie. Po prostu trzeba coś powiedzieć, żeby było miło. Wróciliśmy do hostelu, po drodze zahaczając hotel Filipa, żeby mógł wziąć rzeczy na zmianę. W czasie kiedy brał prysznic, ja wyjęłam swoją walizkę i zaczęłam się pakować, zostawiając tylko piżamę i ciuchy na jutro. Położyliśmy się do łóżka rozmawiając o głupotach. Żadne z nas nie poruszyło tematu wyjazdu, z wyjątkiem tego jednego razu, gdy Filip zapytał o której mam pociąg. Zasnęliśmy wtuleni w siebie, świadomi, że to ostatni raz kiedy zasypiamy razem.**
Szybkie pytanie, czy ktoś z was będzie jutro na Openerze? :)
CZYTASZ
Największy romans wszech czasów || Taco Hemingway
FanficNie zapominaj, że słowa: "Czy dasz się zaprosić na kawę?" mogą się stać początkiem jednego z największych romansów wszech czasów.