Po raz kolejny wylądowaliśmy na plaży, ale z drugiej strony, nie ma nic lepszego niż widok na morze nocą. Usiedliśmy na piasku w milczeniu. Stykaliśmy się ramionami i obserwowaliśmy fale.
-Chodźmy się wykąpać.
Zaproponował Filip. Spojrzałam na niego z przerażeniem.
-Nie ma mowy, coś nas może zaatakować.
Powiedziałam z pełną powagą. Chłopak zaśmiał się i pokręcił głową.
-Obronię cię,no dalej.
On naprawdę chce to zrobić. Zdjął już koszulkę i mocował się z paskiem od spodni.
-Rozbieraj się.
Rozkazał mi. Rozważyłam wszystkie za i przeciw, chociaż nie miało to żadnego znaczenia. Za nim pójdę wszędzie. Zdjęłam powoli sukienkę i założyłam ręce na piersi, chcąc się trochę zasłonić. Wiem, że widział mnie już w bikini, ale bielizna to jednak coś innego.
-Idziemy.
Oznajmił, wystawiając dłoń w moim kierunku. Ujęłam ją i powoli doszliśmy do brzegu. Woda była lodowata.
-Nie ma opcji, że wejdę. Zamarznę!
-Nie przesadzaj, woda ma jakieś kilkanaście stopni. Chodź!
Pociągnął mnie za sobą a ja nie protestowałam. Zachowywaliśmy się jak dzieci. Filip ciągle pryskał mnie i wpychał do wody a ja nie pozostawałam dłużna. W pewnym momencie poczułam jak coś musnęło moją łydkę i pisnęłam przerażona, uwieszając się na szyi Filipa.
-O Boże jakiś potwór!
Usłyszałam donośny śmiech chłopaka, który omal się nie przewrócił z rozbawienia. Pacnęłam go w tors i odsunęłam się z nadąsaną miną.
-Nieśmieszne.
Skomentowałam. Chciałam już wyjść, ale Filip złapał mnie za rękę i odwrócił gwałtownie do siebie. Nie zdążyłam zareagować, a już poczułam na sobie jego ciepłe usta. Próbowałam z nim walczyć,bo naprawdę chciałam już wyjść, ale on docisnął moją głowę do siebie, tak że nie mogłam się ruszyć. Uwielbiam kiedy mnie całuje.
-Teraz możemy iść.
Wymruczał, odsuwając się. Wróciliśmy do jego hotelu, gdzie każdy z nas wziął prysznic. Filip pożyczył mi swoje ciuchy, które obłędnie pachniały i położyliśmy się na łóżku. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy.
-Powiedz mi coś o sobie.
Zażądał Filip, przekręcając się na bok. Ja też to zrobiłam i leżeliśmy tak wpatrzeni w siebie.
-Już ci mówiłam.
-Nie powiedziałaś zbyt wiele, szybko zmieniłaś temat.
Westchnęłam cicho. On przechodzi wszelkie pojęcie. Czy to w ogóle jest człowiek? Nic się przed nim nie ukryje. Dotyka mnie w takich miejscach, gdzie sama nie zaglądam, i nie używa do tego rąk.
-Skończyłam liceum i nie planuję iść na studia, opiekuję się dzieckiem siostry. W wolnym czasie rozwiązuję sudoku, albo rozmawiam z przyjaciółką. Nie mam żadnego planu na życie i cholernie boję się dorosłości.
-Opowiedz mi o tym.
Szepnął a ja popłynęłam. Otworzyłam przed nim całe serce i umysł. Mówiłam o wszystkim co siedzi mi w głowie a on tylko słuchał. Co jakiś czas tylko dawał znak, że jest, że mam mówić dalej, że mnie rozumie. Nawet nie byłam świadoma jak duży ciężar w sobie noszę, dopóki się go nie pozbyłam. Nie oceniał mnie, nie prawił morałów. Opowiedział swoją historię. Jak wychowywał się w różnych miejscach, jak bardzo przeżył rozwód rodziców. Mówił o tym, że od zawsze chciał tworzyć muzykę i wspominał czasy studiów. Niewiadomo kiedy, oboje zasnęliśmy. Obudziłam się rano przez słońce, które raziło w oczy.Mruknęłam z niezadowolenia i sięgnęłam telefon z nocnej szafki. Dochodziła dwunasta w południe. Spojrzałam na śpiącego obok mnie chłopaka i w moim brzuchu momentalnie obudziły się motyle. Miniona noc była wspaniała. Nie żałowałam nawet sekundy. Wszystko było idealne a jego usta to dodatkowa wisienka na torcie. Fifi obudził się chwilę później i niemal od razu przyciągnął mnie do pocałunku. Cała aż drżałam z emocji. Całowaliśmy się chwilę, a gdy brunet zagryzł mocniej moją wargę, jęknęłam z bólu i rozkoszy.
CZYTASZ
Największy romans wszech czasów || Taco Hemingway
FanfictionNie zapominaj, że słowa: "Czy dasz się zaprosić na kawę?" mogą się stać początkiem jednego z największych romansów wszech czasów.