Rozdział 8

1.2K 166 15
                                    

Camila's POV

Nie wiem dlaczego Lauren ode mnie nie odbiera. Zareagowałam zbyt ostro? Niemożliwe. To ja powinna być zła na nią.

Wzdycham cicho wybierając po raz kolejny jej numer. Ale kolejny już raz nie odbiera ode mnie.

Może śpi?

Załóżmy, że tak jest.

- Niczego nie potrzebuję.- mówię słysząc pukanie do drzwi, jednak nawet po tym ono nie ustępuje.

Chcę mieć chwilę spokoju ale widać nie mogę. Podchodzę do drzwi i szybko otwieram je, mrużę oczy widząc osobę która postanowiła mnie odwiedzić.

- Dylan? Co ty tutaj robisz?- pytam a serce chce wyskoczyć mi z piersi.- Coś się stało? Coś z Lauren?- czuję jak zaczyna kręcić mi się w głowie, nie mogło jej się nic stać, nie jej.

- Z Lauren wszystko w porządku. Tak myślę.- mówi po chwili.- Źle Cię oceniłem.- dopowiada.

- Nie rozumiem.- przełykam cicho ślinę widząc, że sytuacja staje się coraz bardziej napięta.

Skąd wiedział, że nie wyjechałam?
Skąd wiedział gdzie jestem?

Cholera, to nie wróży niczego dobrego.

- Nie zaprosisz mnie do środka?- pyta wpatrując się w pustą przestrzeń za mną.

Odsuwam się przepuszczające go tym samym, zamykam drzwi a klucz zabieram tak na wszelki wypadek. Nie sądzę by była to jedna z tych miłych rozmów.
Mężczyzna siada w fotelu przy oknie a ja nie wykonuję żadnego kroku. Nie wiem czego mogę się spodziewać i lepiej będzie jeśli utrzymam bezpieczną odległość.

- Wiem o was.- te trzy słowa sprawiają że tracę oddech, a ręce zaczynają mi drżeć.

Co ja zrobiłam...

Wie o mnie i Lauren..

To koniec.

- Przyszedłem coś Ci wytłumaczyć.- poprawia się na krześle a mi robi się od razu niedobrze. Nie chcę by mi cokolwiek tłumaczył. Tu nie ma nic do tłumaczenia. Czy on tego nie rozumie?

- Wątpię byś cokolwiek miał mi do powiedzenia.- mówię starając się nie pokazać mu jak bardzo źle czuje się w jego towarzystwie. Nie chcę by wykorzystał to przeciwko mnie.

- Masz się więcej do niej nie zbliżać.

- Zabronisz mi?- kpię krzyżując ręce na piersiach.- Nie wydaję mi się byś mógł mi rozkazywać.

- Zdziwisz się, chociaż... Lauren na pewno więcej nie spotka się z tobą. Za cztery dni będzie moją żoną i na pewno nie pozwolę jej już więcej się z tobą zobaczyć, myślę że przez te cztery dni dobrze ją przypilnuję.- mówi podnosząc się i podchodząc do mnie.

- Lauren nie pozwoli Ci na to.

- Radzę szybko wyjechać.- mówi podchodząc jeszcze bliżej, czuję że jestem w pułapce za mną jest ścianą a naprzeciw on.

- Bo? Tracisz pewność, że ślub się odbędzie?- drwię, prosząc w duchu by opuścił już mój pokój.

- Szkoda, że jesteś kobietą.- łapie mnie za szyję i mocno przyciska do ściany.- Gdyby było inaczej z chęcią bym Ci przyłożył.- pokój wypełnia jego durny śmiech a ja z każdą chwilą tracę możliwość normalnego oddychania, jego uścisk jest zbyt silny bym mogła się uwolnić.- Mam nadzieję, że zrozumiałaś.

- Co jej zrobiłeś?- wyduszam z wielką trudnością ale muszę wiedzieć, muszę mieć pewność że Lauren jest bezpieczna.

- Zacznij martwić się o siebie.- syczy dociskając mnie jeszcze bardziej.- Nie pozwolę byś mi ją zabrała. Ona należy do mnie czy ci się to podoba czy nie.- szepcze wprost do mojego ucha.

wróć, jeśli kochasz | Camren PL✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz