X

2.2K 93 2
                                    

"Z początku myślał, że jeszcze się nie obudził. Kiedy utracił pamięć, wciąż śniła mu się Annabeth, jedyna osoba, którą zapamiętał. Teraz podniósł powieki, zaczął widzieć jasno i zrozumiał, że ona naprawdę tu jest.
Stała przy koi, uśmiechając się do niego.
Jasne włosy opadały jej na ramiona. Oczy szare jak burzowe chmury rozjaśniało rozbawienie. Przypomniał sobie swój pierwszy dzień w Obozie Herosów, pięć lat temu, kiedy obudził się ze śpiączki i ujrzał stojącą nad nim Annabeth. Powiedziała wtedy: "ślinisz się przez sen".
To było takie sentymentalne...
- C-co się dzieje? - zapytał. - To sen?
- Nie - odpowiedziała cicho. - To środek nocy.
- To znaczy...
Serce zabiło mu szybciej. Zdał sobie sprawę, że jest w piżamie, w łóżku. Prawdopodobne się oślinił albo wydawał dziwne odgłosy, kiedy był pogrążony we śnie. Jest niemożliwie rozczochrany i ma nieświeży oddech.
- Wślizgnęłaś się w środku nocy do mojej kajuty?
Annabeth spojrzała wymownie w sufit.
- Percy, za dwa miesiące skończysz siedemnaście lat. Nie możesz wciąż się bać, że trener Hedge na ciebie nakrzyczy.
- A widziałaś jego kij bejsbolowy?
- A w ogóle, głuptasie, pomyślałam, że moglibyśmy się przejść. Nie mieliśmy jeszcze okazji pobyć sam na sam. Chcę ci coś pokazać... moje ulubione miejsce na okręcie.
Percy nadal miał przyśpieszony puls, ale już nie z obawy przed kłopotami.
- A mogę... no wiesz... umyć zęby?
- Nawet powinieneś. Bo cię nie pocałuję. I uczesz się.

(...)

Zeszli na dolny pokład, którego Percy jeszcze dobrze nie poznał, oczywiście poza izbą chorych.
Annabeth poprowadziła go koło maszynowni. (..)
- Jak to działa? - zapytał Percy.
- Nie mam pojęcia. Ale oprócz Leona tylko ja potrafię tym pokierować.
- To pocieszające.
- Nie martw się. To może wybuchnąć tylko raz.
- Mam nadzieję, że żartujesz.
Uśmiechnęła się.
- Idziemy dalej.
Minęli magazyny i zbrojownię. W części rufowej doszli do podwójnych drewnianych drzwi, otwartych na wielką stajnię. Pachniało tu świeżym sianem i wełnianymi kocami. Po lewej stronie były trzy puste boksy dla koni, podobne do tych, które mieli w obozie dla pegazów. 

(...)

Środek podłogi - kwadrat o boku długości półtora metra - był przeszklony. Widać było nocny pejzaż - mile ciemnego lądu poprzecinanego pajęczyną oświetlonych autostrad.
Annabeth wzięła koc z najbliższego boksu i rozłożyła na części szklanej podłogi.
- Usiądźmy tutaj.
Rozłożyli się na kocu, jakby byli na pikniku, i zapatrzyli w dół.
- Leo zbudował te stajnie tak, żeby pegazy mogły łatwo przylatywać i odlatywać - powiedziała Annabeth. (...)
- Wiesz dlaczego tak lubię to miejsce? (...) Co ci ono przypomina?
Percy rozejrzał się: klatki i boksy, zwisająca z belki lampa z niebiańskiego spiżu, zapach siana, no i, oczywiście, siedząca przy nim Annabeth z twarzą tak piękną, ale i nieco widmową w łagodnym pomarańczowym świetle.
- Tę ciężarówkę z zoo - powiedział. - Tę, którę jechaliśmy do Las Vegas.
Po jej uśmiechu poznał, że to prawidłowa odpowiedź.
- To było tak dawno temu - dodał. - Byliśmy w okropnym stanie, wędrując przez kraj w poszukiwaniu tego głupiego pioruna, uwięzieni w ciężarówce z gromadą zabiedzonych zwierząt. A ty to wspominasz z łezką w oku?
- Bo widzisz, Glonomóżdżku, właśnie wtedy po raz pierwszy naprawdę ze sobą rozmawialiśmy, ty i ja. Opowiedziałam ci o mojej rodzinie i...
(...)
- ...i to mi przypomina - ciągnęła Annabeth - jak długo się znamy. Percy, mieliśmy wtedy po dwanaście lat. Możesz w to uwierzyć?
- Nie. Więc... od tego momentu już wiedziałaś, że mnie polubisz?
Uśmiechnęła się łobuzersko.
- Z początku cię nie znosiłam. Wkurzałeś mnie. Potem tolerowałam cię przez parę lat. A później...
- W porządku. Wystarczy.
Pochyliła się i pocałowała go: był to prawdziwy dobry pocałunek bez świadówków - bez Rzymian czy wrzeszczących satyrów.
- Tęskniłam za tobą, Percy.
Chciał jej powiedzieć to samo, ale wydawało mu się, że to za mało. Kiedy był wśród Rzymian, tylko myśl o niej utrzymywała go przy życiu. "Tęskniłem za tobą" nie oddałoby tego, co wtedy czuł.
(...)
- Annabeth - powiedział niepewnym tonem - w Nowym Rzymie półbogowie moga mieszkać spokojnie przez całe życie.
Na jej twarzy pojawiła się czujność.
- Reyna mi mówiła. Ale, Percy, ty jesteś z Obozu Herosów. Tamto życie...
- Wiem. Ale kiedy tam byłem, widziałem tylu półbogów żyjących bez strachu, dzieciaki idące do szkoł, pary zawierające małżeństwa i zakładające rodziny. W Obozie Herosów czegoś takiego nie ma. Wciąż myślałem o nas... i może pewnego dnia, kiedy skończy się ta wojna z gigantami...
Trudno było to stwierdzić w złotym świetle, ale wydawało mu się, że Annabeth się zarumieniła. Powiedziała tylko:
- Och.
Zląkł się, że powiedział za dużo. Może wystraszył ją tym swoim marzeniem o przyszłości. Zwykle to ona wszystko planowała. Przeklął w duchu samego siebie.
(...)
- Wybacz mi - powiedział. - Ja po prostu... musiałem o tym myśleć, żeby żyć. To mi dawało nadzieję. Zapomnij o tym, co ci powiedziałem...
- Nie! Nie, Percy. O bogowie, to było takie słodkie. Tylko, że... że może spaliliśmy ten most. (...)
Annabeth uśmiechnęła się lekko.
- W taki piękny wieczór, co? Żadnych złych rzeczy aż do rana. - Znowu go pocałowała. - Zobaczysz, wszystkiego się w końcu dowiemy. Znowu jesteś przy mnie. Narazie tylko to się liczy.
- Masz rację. Nie mówimy już o odradzaniu się Gai, o uwięzionym Nicu, o nadchodzącym końcu świata, o gigantach...
- Przestań, Glonomóżdżku. Po prostu mnie obejmij.
Siedzieli przytuleni, ciesząc się swoim ciepłem. Percy ani się nie spostrzegł, kiedy buczenie motoru, przyćmione światło i cudowne uczucie bycia z Annabeth sprawiły, że powieki zaczęły mu ciążyć i zasnął."

Rick Riordan, "Znak Ateny"

Cytaty PercabethOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz