Przebiegliśmy kilka uliczek, zaszywając się w zaułku nieopodal szkoły. Oparliśmy się zmęczeni o ścianę, starając się zniwelować zadyszkę.
Zerknęłam na niego ukradkiem, wachlując się dłonią, by chociaż trochę się ochłodzić.
Kihyun stał lekko pochylony do przodu, z rękami opartymi na kolanach. Miał zamknięte oczy i spuszczoną głowę, a jego włosy były jednym, wielkim artystycznym nieładem.
— Ale głupia sytuacja, co? — rzucił po chwili, prostując się leniwie. Na jego twarzy gościł uśmiech zakłopotania, a w oczach zauważyłam dziwny błysk. — Ty jakoś się z tego wywiniesz, a ja? — zaśmiał się, wskazując ruchem dłoni na swoje włosy. — Nie ma szans, będę załatwiony na amen.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, spuszczając wzrok.
— Czy ty się właśnie zaśmiałaś? — zapytał, podchodząc bliżej. — Wow, to już drugi raz, kiedy się ze mnie śmiejesz. Powinienem poczuć się urażony.
— Oczywiście, że nie — zaprzeczyłam, potrząsając głową. — To taki wiesz, serdeczny uśmiech.
— No nie wierzę! Nie dość, że jestem lekiem na twoje problemy, to jeszcze uśmiechasz się przeze mnie! — powiedział wesoło, przeczesując swoje różowe włosy. — Skoro poznaliśmy się oficjalnie, to może powinniśmy wszystko zacząć od początku? Tak, jak trzeba?
Spojrzałam na niego zdziwiona, przechylając głowę lekko w bok. Różowowłosy posłał mi szeroki uśmiech, wyciągając prawą dłoń przed siebie.
— Yoo Kihyun — rzucił pełen entuzjazmu. — Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi.
Spojrzałam na jego wyciągniętą rękę, uśmiechając się pod nosem.
Zacząć od początku.
— Kim Eunji — odparłam, odwzajemniając gest. Chłopak potrząsnął lekko naszymi dłońmi, wciąż szeroko się uśmiechając. Jego przymknięte oczy ułożyły się w małe półksiężyce, dodając mu tym samym wiele uroku.
— No to co Eunji, na lekcje i tak już nie ma sensu wracać, więc może pójdziemy na jakąś kawę? — zapytał, chowając ręce do kieszeni spodni.
Wyjęłam z kieszeni telefon, spoglądając na jego wyświetlacz.
Godzina jedenasta dwadzieścia.
O trzynastej byłam umówiona z lekarzem babci na konsultację i rozmowę.
— Mogę poświęcić ci tylko godzinę — odparłam, chowając urządzenie z powrotem do kieszeni. — Później muszę wstąpić do szpitala.
— Dzisiaj godzinę, jutro całe życie — powiedział, łobuzersko się uśmiechając. — Pani pozwoli — dodał, nadstawiając swoje ramię tak, bym mogła wziąć go pod rękę.
Pokiwałam głową, uśmiechając się pod nosem.
Ten człowiek był niemożliwy.
❀❀❀
Zajęliśmy miejsce w jednej z małych, przytulnych kawiarenek nieopodal szkoły. Ta była jedną z ulubionych na celowniku uczniów. Często przychodzili tutaj, żeby się pouczyć albo po prostu wypić kawę.
Spojrzałam na Kihyuna, unosząc kubek z parującym napojem.
Chłopak wygladał na zamyślonego. Z uwagą obserwował jakiś punkt w oddali za oknem. Oparłam brodę na dłoni, przechylając głowę lekko w bok. Wyglądał zupełnie inaczej, niż go sobie wyobrażałam. Jedyne, co się zgadzało, to jego różowe włosy. I to, że był przystojny. Naprawdę przystojny.