Rozglądałam się po pokoju, robiąc wszystko, by tylko nie spojrzeć mu w oczy. Jego obecność, a zwłaszcza słowa, które wypowiedział, wprawiły mnie w niemałe zakłopotanie.
To przez ciebie.
— Jak się czujesz? — zapytał, uważnie mi się przyglądając. Jego melodyjny głos brzęczał mi w uszach, przyprawiając o zawroty głowy.
— A jak wyglądam? — odpowiedziałam pytaniem, w końcu obdarzając go spojrzeniem. — Chyba fatalnie — dodałam, zauważając jego reakcję. Na twarz wpełzł mu grymas bólu wymieszanego z przerażeniem. Przeczesał dłonią swoje różowe jak wata cukrowe włosy, oblizując przy tym usta.
Odchyliłam głowę lekko do tyłu, pociągając nosem. Czułam się znacznie gorzej niż fatalnie.
— Doktor Kim powiedział, że twój organizm jest bardzo osłabiony — odezwał się po chwili, wpatrując się we mnie świdrującym wzrokiem.
— Od kiedy lekarze mogą udzielać informacji o stanie zdrowia pacjenta obcym osobom? — zapytałam, mrużąc oczy. Chłopak wciągnął ze świstem powietrze, rozglądając się na boki.
— Doktor Kim jest moim ojczymem — mruknął, przewracając oczami. — Zauważył mnie ostatnim razem, gdy przyniosłem ci kawę i ciastko.
Na samo przywołanie tego wspomnienia zrobiło mi się ciepło na sercu.
— Zadzwonił do mnie, bo go o to wcześniej poprosiłem — kontynuował, poprawiając się na stołku. — Gdyby cokolwiek ci się stało, miał mnie o tym powiadomić.
— To w zakresie twoich obowiązków w organizacji? — zapytałam, przekrzywiając głowę w bok.
— Nie — odpowiedział pewnie, oblizując wargi. — Zrobiłem to, bo się o ciebie martwię. Nie chcę, żebyś cierpiała.
Zamrugałam kilka razy zamroczona jego słowami. Ten oto różowowłosy Yoo Kihyun tak otwarcie mówił o tym, co leżało mu na wątrobie i nie tylko.
— Moi rodzice też to mi powtarzali — powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. — Babcia też, a nie ma ich teraz przy mnie — dodałam, przygryzając wnętrze policzka.
Do moich oczu napłynęły łzy, jednak nie chciałam się rozpłakać. Na pewno nie teraz.
— Mama zawsze mówiła, że muszę być szczęśliwa — kontynuowałam, lekko uśmiechając się pod nosem na samo jej wspomnienie. — Chciałabym, żeby była teraz ze mną i powiedziała, co mam zrobić, bo mam pustkę w głowie i nie wiem, jak postąpić.
Podniosłam lekko głowę, przymykając oczy. Czułam zbierające się pod nimi łzy. Byłam zdruzgotana.
— Straciłam rodziców kilka miesięcy temu. Zginęli w wypadku — powiedziałam nagle, pociągając nosem. — Od tamtej pory miewam koszmary, które nie dają mi zmrużyć oka w nocy — dodałam, po chwili milknąc. Potrząsnęłam głową, zdziwiona swoją nagłą wylewnością. Wcześniej przecież tak zaciekle broniłam się przed rozmawianiem na ten temat.
Różowowłosy wpatrywał się we mnie w ciszy, najwyraźniej nie chcąc mi przeszkadzać. Dawał mi tym wręcz przyzwolenie, bym kontynuowała swoje wcześniejsze zwierzenie.
— To dlatego zadzwoniłam do organizacji — mruknęłam, przeczesując włosy dłonią. — Na początku zapierałam się rękami i nogami, ale w końcu uległam. Nie miałam siły już z tym walczyć — mówiąc to, wypuściłam ze świstem powietrze z płuc. — Resztę historii znasz, bo grasz w niej pierwsze skrzypce.
— Posłuchaj... — zaczął Kihyun, oblizując wargi. — Naprawdę doceniam to, że opowiedziałaś mi o tym. Zwłaszcza że wcześniej traktowałaś to jak temat tabu, agresywnie reagując na każdą, nawet najmniejszą, wzmiankę o tym.