Rozdział III

39 5 0
                                    

- Oż ty w pyte! - zawołała Iw wchodząc do mojego pokoju, tym samym przerywając mi moją ulubioną czynność w ciągu dnia, czyli sen


- Czego drzesz się jak stare prześcieradło? - zapytałem lekko zdenerwowany, gdyż nie lubię gdy ktoś mnie budzi w tak gwałtowny sposób.

-Co ty odwaliłeś? - spytała.

- Nie widać? Przyprowadziłem koleżankę na noc - odpowiedziałem jakby to była najnormalniejsza rzecz w świecie.

- Czy ciebie już całkiem powaliło? - wciąż pytała, irytując mnie coraz bardziej.

- Bez przesady, tylko trochę... - odpowiedziałem. Miałem nadzieję, że nie zada już kolejnego pytania. Wolałbym żeby poszła obudzić dziadków, zamiast kontynuować swoje dochodzenie, ale jak to mówią "nadzieja matką głupich".

- Czy ty wiesz co ci zrobią dziadkowie jak się o tym dowiedzą? - spytała, lekko panikując.

- Znając życie nic. Zluzuj majty, już nic nie poradzisz na to, że tu spała. Lepiej mi powiedz która godzina. - powiedziałem

- 9.30 - odpowiedziała. Nie najgorzej  pomyślałem. Tyle snu wystarczy żeby funkcjonować następny dzień i pół nocy. Z reguły mało sypiałem. Jakoś nie potrafiłem zasnąć wcześnie, a w domu nie pozwalano mi spać za długo.

- Idź już sobie - rozkazałem Iw i o dziwo, bez żadnych "ale" wykonała polecenie. Niestety tak głośno zamknęła drzwi, że obudziła Muszelkę.

- Dzień dobry, śpiąca królewno - powiedziałem.

- Dzień dobry - odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Nie mam pojęcia dlaczego, ale poczułem się rozbrojony, niczym zaklęciem Expeliarmus.

- Jesteś głodna? - spytałem.

- Bardzo - odpowiedziała.

Chciałem wziąć się za gotowanie, ale niestety zauważyłem, że nie mam żadnych składników. Musiałem się przejść do sklepu, a szczerze tego nienawidziłem.

- Musimy sobie zrobić wycieczkę przed śniadaniem - powiedziałem ze smutkiem w głosie.

- Dokąd? - spytała dziewczyna z nieoczekiwanym entuzjazmem w głosie.

- Do sklepu... - odpowiedziałem.

- A co to? - zapytała.

- Powiem ci po drodze, ubierz się szybko, czekam przy drzwiach - odpowiedziałem i pośpiesznie wyszedłem, gdyż dziewczyna zaczęła się już przebierać.

Niestety przy drzwiach wyjściowych spotkałem Iw. Niestety zagradzała mi drogę do wyjścia. Gdy tylko zauważyłem, że zamierza coś powiedzieć, podbiegłem do najbliższego okna i przez nie wyskoczyłem. Szkoda, że nie widziałem jej twarzy , pomyślałem. Całe szczęście znajdowałem się na parterze więc nic sobie nie zrobiłem wyskakując.

Podszedłem do drzwi, gdyż tam byłem umówiony z Muszelką. Gdy już przy nich stałem słyszałem jak moja głupia siostra ją o coś wypytuje. Gwałtownie otwarłem drzwi i wyciągnąłem Muszelkę z tego wiru pytań. Najlepszą częścią tego zdarzenia było to, że mogłem zamknąć Iw drzwi przed nosem. Wziąłem Muszelkę za rękę i zacząłem biec, na wypadek gdyby Iw chciała pójść za nami.

- Kto to był? - zapytała dziewczyna.

- Chodzi Ci o tą tępą dzidę? dopytałem, chociaż wiedziałem o kogo chodzi.

- Nie o dzidę, o tą dziewczynę - odpowiedziała z powagą.

Nie wytrzymałem. Po prostu nie dałem rady. Wybuchłem tak nie opanowanym śmiechem, że sam się nim zaskoczyłem. Nie rozumiejący wzrok Muszelki i to z jaką powagą się wypowiedziała tylko podsycało mocniej moje rozbawienie. Musiałem stanąć na chwilę i się opanować, gdyż przechodzący obok ludzie gapili się na mnie jakbym był napruty.

- To była niestety moja siostra - powiedziałem, gdy się już ogarnąłem.

- Dlaczego niestety? - zapytała ze zdziwieniem.

- Nie dogadujemy się za dobrze - odpowiedziałem - z resztą jak każde rodzeństwo - dodałem.

- Nie rozumiem - powiedziała z zakłopotaniem.

- Nie szkodzi - odpowiedziałem.

- Teraz - zaczęła - musimy wrócić do bardzo ważnej sprawy - powiedziała z taką powagą, że się lekko wystraszyłem - Co to jest ten cały sklep? - zapytała, a ja znów wybuchłem śmiechem.

Po ponownym uspokojeniu się, które zajęło trochę mniej czasu niż poprzednie odpowiedziałem.

- Sklep to takie miejsce w którym możesz coś kupić, jeśli tego nie masz. Za pieniądze - powiedziałem - Wiesz co to pieniądze? - zapytałem.

- Oczywiście, że wiem co to są pieniądze, przecież nie jestem głupia - powiedziała urażona.

Uśmiechnąłem się leciutko pod nosem i powstrzymałem od ciętej riposty. Pod sam sklep Muszelka szła z urażonym wyrazem twarzy, ale gdy doszliśmy na miejsce rozpromieniła się. Zanim zaczęliśmy zakupy, dziewczyna musiała przejść kilka razy przez samo otwierające się drzwi. Odciągnąłem ją od tego, gdy jedna z kasjerek pogroziła nam palcem.

- Na co masz ochotę - zapytałem się jej chodząc między regałami ze słodkościami. Próbowałem wypatrzyć nutellę.

- Nie znam żadnej z tych rzeczy - odpowiedziała.

- Ano tak, zapomniałem - powiedziałem - w takim razie musisz zdać się na mnie - dodałem. Gdy już znalazłem swoją ukochaną nutellę, udałem się do stanowiska z owocami. Nie sądziłem, że może być tam aż tak biednie. Jedyne owoce jakie się tam znajdowały to banany, truskawki, kiwi i jabłka. Wziąłem po dwa z każdego rodzaju, prócz truskawek, ponieważ te sprzedawano w opakowaniach.

Musiałem jeszcze znaleźć śmietanę. Nie bitą, tylko taką zwykłą w kartoniku. Po jakichś 10 minutach, znalazłem ją w dziale z pieczywem. Takiego burdelu z regałami to nawet u nas na wsi nie ma. Poszedłem to kasy. Niestety siedziała tam ta sama kasjerka która nam groziła palcem, więc oczywiście nie była dla nas zbyt miła. Na szczęście nie wdawałem się z nią w dłuższe dialogi i szybko opuściłem sklep.

- Co będziemy jedli? - zapytała Muszelka w połowie drogi do hotelu.

- Zobaczysz - odpowiedziałem. Dziewczyna zrobiła proszącą minę i strasznie mnie korciło żeby powiedzieć jej coś więcej, na szczęście moja asertywność wzięła górę.

Dosyć szybko doszliśmy do hotelu. Po wejściu od pokoju, okazało się, że reszta rodziny poszła już na plażę. Całe szczęście. Poszedłem do swojego pokoju, gdyż tam znajdował się mój "aneks kuchenny". Wziąłem miskę i wkroiłem tam wszystkie owoce prócz jednego banana. Dolałem tam śmietany i wymieszałem. Banana który został zacząłem jeść z nutellą, a sałatkę owocową podałem Muszelce.

- Wiem, że to nic nadzwyczajnego... - zacząłem.

- Jest pyszne - przerwała mi dziewczyna i uśmiechnęła się. Również chciałem się uśmiechnąć, ale przypomniałem sobie, że po zjedzeniu nutelli ma się brązowe zęby.

- Co chciałabyś dzisiaj robić? - zapytałem kiedy skończyła jeść - jakiś spacer, albo może przejażdżka na rowerach? - dodałem.

- Jestem trochę nie wyspana, więc najchętniej poszłabym dzisiaj spać - jej odpowiedź wywołała we mnie nie małą radość.

- Dwa razy nie musisz mi powtarzać - odpowiedziałem, puściłem jakąś spokojną muzyczkę do zasypiania i położyłem się na posłanie które przygotowałem w nocy. Muszelka zamiast położyć się na łóżku, w mgnieniu oka przygotowała sobie posłanie zaraz koło mnie. Leżeliśmy tak z 20 minut, gdy nagle odpłynąłem.

I znowu. Piosenka znienawidzonego S.M. Zastanawiałem się kto śmie przerywać mój sen okazało się, że to Groszek.

- Czego chcesz? - zapytałem.

- Stary, przyjechałem do ciebie nad morze - powiedział.

- Fajny kawał, a tak serio? - próbowałem uzyskać odpowiedź.

- Serio ci mówię. Tylko się trochę zgubiłem i poprosiłem takich dwóch typów o pomoc. Niestety okazało się, że mnie porwali i potrzebuję pomocy - powiedział przerażonym głosem.

- Już lecę - zerwałem się na równe nogi, rozłączyłem się i wybiegłem z hotelu.


Jak Muszelka Odmieniła Moje ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz