Rozdział II

86 6 1
                                    

Wszedłem i oniemiałem. Szczęka opadła mi aż po samą ziemię. Przetarłem oczy, gdyż nie potrafiłem uwierzyć, że na chybił trafił, do tego po ciemku, wybrałem sukienkę która niesamowicie pasowała do Muszelki. Dlaczego? Sukienka miała taki sam kolor jak ogon dziewczyny, a do tego miała poprzyszywane najprawdziwsze muszelki.

- I jak? - usłyszałem pytanie.
- Lepiej być nie będzie... - odpowiedziałem.

Prócz tego, że strój był idealnie dobrany do dziewczyny, to wyglądała w nim niesamowicie pięknie. Z resztą dziewczyna sama w sobie była piękna. Nie mam pojęcia dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem. Może dlatego, że jej ogon odciągnął moją uwagę, a później było już zbyt ciemno? W każdym bądź razie Muszelka posiadała długie, lśniące, brązowe włosy i cudowne szare oczy. Można było w nich utonąć, tak samo jak w morzu.

- Porobimy coś? - spytała dziewczyna, wyrywając mnie z zachwytu.

Spojrzałem na swój telefon, chcąc sprawdzić godzinę. Okazało się, że jest już 2 nad ranem.

- A nie jesteś może zmęczona? - spytałem.
- Ani trochę - odpowiedziała.
- No to idziemy w miasto - zadecydowałem.

Schowałem telefon i portfel do kieszeni, podałem Muszelce swoją bluzę, gdyż na dworze było chłodno. Wyszliśmy tak jak weszliśmy, niezauważeni. Zupełnie nie miałem pojęcia gdzie pójść, żeby jej się nie nudziło. Nagle przypomniałem sobie, że ona pierwszy raz stąpa po ziemi, więc czegokolwiek by nie zobaczyła i tak jej się będzie podobać. Stwierdziłem, że najpierw pójdziemy na deptak, mając nadzieję, że może jest tam coś jeszcze otwarte. Moje prośby zostały wysłuchane, gdyż zastaliśmy jedną atrakcję czynną, a mianowicie salon gier. Bardzo się ucieszyłem, gdyż była to moja ulubiona atrakcja nad morzem, a do tego mój portfel nie ucierpi na niej za bardzo.

Nad morzem takie miejsca jak salon gier mają taki swój klimat. Najlepsze są te pod namiotami, a nie w budynkach. Ilość kolorowych świateł była co prawda irytująca, ale Muszelce bardzo się podobały. Weszliśmy do środka. Dziewczyna nie umiała się zdecydować na żadną grę, więc ja wybierałem. Na pierwszy ogień poszedł "Cymber Gaj".

- Trudne to? - zapytała dziewczyna.
-Nie, na pewno ze mną wygrasz - odpowiedziałem.

Jak powiedziałem tak też się stało. W "Cymber Gaja" gra się do 10 punktów bądź przez 5 minut. Muszelka wygrała zdobywając punkty. Nie żebym jakoś ingerował w przebieg rozgrywki prze np. przypadkowe wyrzucenie tego czegoś do odbijania krążka. Gra z nią okazała się bardzo przyjemna. Cały mecz się z niej śmiałem, gdyż strasznie się przejmowała i stresowała, że jej słabo idzie, albo kiedy nie trafiała w krążek.

- Już koniec? - spytała zawiedziona, gdyż gra trwała naprawdę krótko,
- Jak chcesz to możemy zagrać jeszcze raz - odpowiedziałem.
- Może później... - powiedziała rozglądając się po sali w poszukiwaniu jakiejś nowej, ciekawej atrakcji. Na swoje nieszczęście podeszła do stołu bilardowego.

- Może to? - spytała.
- Jasne - odpowiedziałem. Cieszyłem się, że wybrała akurat to, ponieważ bardzo lubiłem grać w bilard, a dawno już nie miałem okazji. Podałem Muszelce kij. Bardzo się zdziwiła i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Przypomniałem sobie, że jeszcze nigdy nie grała ani nie widziała jak się w to gra. Myśląc o tym stwierdziłem, że pod wodą muszą prowadzić bardzo smętne życie skoro nie mają takich atrakcji.

- To jest kij do gry. Tą cieńszą końcówką uderzasz w tą białą kulę która jest na stole, próbując nią strącić te kolorowe do dziur - próbowałem jej wytłumaczyć.

Pokiwała głową, co uznałem za to, że rozumie. Pozostawała kwestia trzymania kija. Zademonstrowałem jej, jak się go trzyma przy okazji rozbijając już bile. Próbowała powtórzyć. Niestety na nic się zdały moje prezentacje, gdyż dziewczyna dalej nie umiała chwycić kija. Nie pozostało mi nic innego. Podszedłem do niej, ustawiłem się za nią i ułożyłem jej dłonie na kiju, tak jak powinny być.

- Teraz spróbuj - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej, próbując ją tym zachęcić gdyż widziałem lekką niechęć w jej oczach.

Nagle rozległ się straszny huk. Rozejrzałem się wokół czy przypadkiem coś nie wybuchło. Po chwili zdałem sobie sprawę, że to Muszelka tak mocno uderzyła białą bilę, niebywale ją podkręcając, co spowodowało wbicie wszystkich bil na raz do dziur.

- Jak ty... Przecież to nie możliwe... - powiedziałem, nie potrafiąc uwierzyć w to co właśnie zobaczyłem.
- Przegrałam? - spytała smutnie dziewczyna.
- Żartujesz sobie? Przecież wbiłaś wszystkie bile, o to chodzi w tej grze. Tylko nie mam pojęcia jak dokonałaś tego w jednym ruchu. - odpowiedziałem na jej pytanie.
- Jesteś na mnie zły? - spytała smutnie dziewczyna.
- Nie, dlaczego? To było nie samowite - odpowiedziałem

Dziewczyna bardzo się rozpromieniła na te słowa. Wzięła mnie za rękę i pociągnęła do wyjścia. Trochę mnie zaskoczyła, gdyż było jeszcze wiele gier to ogarnięcia.

- Nie chcesz już grać? - spytałem.

Nic nie odpowiedziała, tylko pomachała przecząco głową. Dalej mnie gdzieś ciągnęła, a ja nie miałem pojęcia gdzie, za to ona wyglądała tak jakby świetnie znała to miejsce.

- Gdzie idziemy? - spytałem, ale dziewczyna nic nie odpowiedziała. Szliśmy jeszcze przez jakieś 10 minut, gdy nagle dziewczyna się zatrzymała. Była całkowita ciemność. Nic nie widziałem. No, prawie nic. Chciałem wyciągnąć telefon żeby sobie trochę poświecić latarką, ale Muszelka pociągnęła mnie w dół, gdyż siedziała i chciała żebym usiadł obok niej. Okazało się, że na siedzeniu się nie skończy. Dziewczyna się położyła i ruchem ręki kazała mi zrobić to samo. Moim oczom ukazał się nie bywały widok. Niebo było bezchmurne. Tylu gwiazd na raz jeszcze w życiu nie widziałem.

- Niesamowite... - powiedziałem tylko tyle, gdyż nie potrafiłem znaleźć więcej słów.
- Wiem - odpowiedziała Muszelka, przybliżając się do mnie.

Korciło mnie żeby coś powiedzieć, ale nie chciałem przerywać Muszelce oglądania nieba, gdyż spojrzawszy na nią, zobaczyłem, że naprawdę ją to wciągnęło. Nagle usłyszałem znienawidzonego przez ze mnie, śpiewającego S.M. Wyciągnąłem telefon i natychmiast wyciszyłem, żeby nie musieć go dłużej słuchać. Okazało się, że dzwoni Iw, więc nie chętnie odebrałem telefon.

- Gdzie ty jesteś?! Wiesz która jest godzina?? - wydarła się.
- Jak to gdzie? Miałem być na plaży to jestem. Może odrobinę przysnąłem... - odpowiedziałem
- Chyba sobie jaj robisz - rzuciła z wyrzutem - Ciesz się że dziadkowie dalej śpią bo miałbyś kłopoty- dodała.
- E tam, wydaje Ci się. Przecież dostałem wolną rękę co do spędzania wolnego czasu. - powiedziałem.
- Co nie zmienia faktu, że jest 4 nad ranem, a ciebie dalej nie ma, gdzie ty jesteś, bo nie wierzę, że na plaży - spytała.
- Na jakiejś polanie. Patrzę w gwiazdy z nową koleżanką - odpowiedziałem.
- HAHAHA!!! Jeszcze jakieś bajeczki? - poczułem się urażony tym pytaniem, więc nic nie odpowiadając rozłączyłem się, mając nadzieję, zirytowałem tym moją beznadziejną siostrę.

Niestety, Iw miała rację, było naprawdę późno, albo raczej wcześnie, więc zacząłem się zbierać. Na moje nie szczęście okazało się, że muszelka usnęła, a ja nie wiedziałem gdzie jestem. Wziąłem słodko śpiącą królewnę na ręce i zacząłem się błąkać po okolicy, próbując znaleźć jakiś charakterystyczny punkt. Po 20 minutach znalazłem się na drodze, która prowadziła do mojego hotelu. W ciągu pięciu minut dostałem się do swojego pokoju. Iw w tym czasie zdążyła ponownie zasnąć. Położyłem Muszelkę na łóżku i nakryłem ją pościelą. Sobie rozłożyłem koc na ziemi i przespałem się w śpiworze.

Jak Muszelka Odmieniła Moje ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz