Rozdział VI

22 4 0
                                    

Niestety okazało sie, że jedyny napój który aktualnie posiadam to nic innego jak sok bananowy. Gwoli ścisłości jest to mój ulubiony sok. Na nieszczęście, producentom się ostatnio odechciało i zaczęli robić go bardzo rzadkim, prawie jak woda. A im był gęstszy tym lepszy.

- Co chcesz świętować? - zapytała Muszleka.

- Nie słyszałaś? Przecież radio przed chwilą powiedziało. - odpowiedziałem.

- Przecież tu nie ma nic do świętowania - powiedziała z wyrzutem - nie wolno się cieszyć ludzkim nieszczęściem, szczególnie że jego twórczość jest naprawdę fajna.

Zamurowało mnie. W szczególności, że Muszleka miała rację. Jest to naprawdę ciężko przyznać, ale niektóre jego piosenki były całkiem spoko, szczególnie te w których śpiewał w duecie. Nie umiałem nic odpowiedzieć więc tylko spuściłem wzrok.

Spojrzałem na zegarek, zostały jeszcze dwie godziny do spotkania z Towerem. Jest to masa czasu, nie można było go tak poprostu zmarnować czekając. Ale z drugiej strony na dworze było naprawdę gorąco, a pokój był klimatyzowany.

- Porobimy coś czy będziemy tak siedzieć i się nie odzywać - ciszę przerwał Groszek. Byłem mu za to naprawdę wdzięczny.

- Dopiero co wróciłeś ze spaceru...- odpowiedziałem.

- No i? To nie znaczy, że mam w ciągu najbliższych dwóch godzin umrzeć z nudów - powiedział.

- A masz jakiś pomysł, co moglibyśmy zrobić? - zapytałem.

- My? Nie, ale ja się wybieram na rower. - odpowiedział i wyszedł.

Nagle wdzięczność wyparowała i pojawiła się złość. Jak on mógł mnie tak zostawić. Co z niego z kumpel.

- Może byśmy się przeszli? - zapytałem Muszelki - Jest ładna pogoda i w ogóle...

- Jasne - odpowiedziała. Na szczęście w jej głosie nie było już ani odrobiny wyrzutu, który pojawił się przez mój debilizm.

- Gdzie chciałabyś pójść? - zapytałem.

- Może nad morze? - powiedziała.

- Świetny pomysł - powiedziawszy to, otwarłem drzwi aby Muszelka wyszła przede mną.

Do morza z hotelu było stosunkowo nie daleko, coś koło 10 minut spokojnym tempem. Droga tam minęła bez większych ekscesów, co gorsza w ciszy. Co prawda, mi ona nie przeszkadzała, ale nie wiedziałem co o ciszy sądzi Muszelka i czy przypadkiem jej się nie nudzi.

- Jak się czujesz? - zapytałem przypominając sobie że parę godzin temu była nie przytomna.

- Dobrze, miło że pytasz - odpowiedziała.

- Jak ty to zrobiłaś? - zapytałem.

- Ale co? - udawała głupią, albo naprawdę nie wiedziała o co chodzi.

- Jak uratowałaś Groszka? Był praktycznie martwy.

- Trochę magii i nic więcej - powiedziała.

- Mówisz to tak jakby magia była przedmiotem szkolnym. - powiedziałem z lekką irytacją.

- A co to jest szkoła? - zapytała.

- Placówka do torturowania dzieci i młodzieży 10 miesięcy rocznie - odpowiedziałem - przy okazji uczą nas rzeczy które według dorosłych są przydatne.

- I uczą was magii? - jej pytania zaczęły mnie irytować.

- Gdyby uczyli to by nie było problemu, ale u nas nikt nie wierzy w takie rzeczy jak magia...- odpowiedziałem.

Jak Muszelka Odmieniła Moje ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz