Rozdział I - Początek

79 8 8
                                    

Mam na imię Samanta. Mam 16 lat. Rok temu zniknęła moja siostra bliźniaczka. Policja nie wie czy to zabójstwo lub porwanie. Mówią że nie ma żadnych śladów, wskazówek. Po tym wydarzeniu całe moje życie się zmieniło. W szkole przyjaźniłam się z siostrą i trzema innymi koleżankami, ale po tym jak zaginęła Charlie, odwróciły się ode mnie i zaczęły niszczyć moje życie. Ale dowiedziałam się że nigdy mnie nie lubiły. I dobrze, bo nie lubię zadawać się z fałszywymi ludźmi. Moja mama straciła pracę i za tak zwanym chlebem wyprowadziłyśmy się z rodzinnego miasta. Zamieszkałyśmy w Ninjago City. Jest to bardzo nowoczesne miasto. Na pewno z o wiele bardziej rozwiniętą technologią od innych miast jakie znam.

Mieszkam tutaj już tydzień i dziś mam pierwszy dzień w nowej szkole. Strasznie się denerwuję tym czy będzie tak samo jak w poprzedniej, czy się z kimś zaprzyjaźnie. Z moich zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi
- Proszę. - powiedziałam i drzwi się otworzyły. Była to moja mama.
- Samanto, szykuj się za 10 minut wychodzisz do szkoły.
- A mamo, mogę zostać w domu? Strasznie źle się czuję. - skłamałam tylko po to, żeby nie iść do tej zasranej szkoły.
- Już ja znam te twoje "źle się czuję". Szykuj się - powiedziała i wyszła z pokoju. Wzięłam moją torbę i spakowałam do niej piórnik, dwa zeszyty i telefon. Książek nie mam, dostanę je dopiero w szkole. Zeszłam na dół, pożegnałam się z mamą i wyszłam z domu. Droga do tego strasznego miejsca nie jest jakoś długa, tak około 20 minut piechotą. Założyłam słuchawki na uszy i ruszyłam.

*20 minut później*

Stanęłam przed bramą szkoły. Wiedziałam, że jeśli przejdę przez jej próg, to to będzie początek mojego nowego życia.
Niepewnie weszłam na teren szkoły. Kiedy otworzyłam drzwi, nikt nawet na mnie nie spojrzał. Korytarz był pełen nastolatków. Kilka osób przelotnie na mnie zerknęło. Na szczęście wiedziałam gdzie jest sekretariat bo tydzień temu byłam tu z mamą.

***
No Dobra jednak nie wiedziałam gdzie mam iść. Błądziłam jakieś 10 minut. Kurde mogłam nie gapić się w telefon, kiedy mama mnie prowadziła do tego miejsca. Nie chce prosić nikogo o pomoc. Łaziłam po tej szkole i łaziłam, usiadłam na ławce przy jakiejś sali i siedziałam. Zaczęłam wykręcać numer do mamy i nagle podszedł do mnie czarnowłosy chłopak. Na oko 17-18 lat.
- Wszystko w porządku? - zapytał się a mi odjeło mowę.
- Ja... Znaczy... Szukam sekretariatu.
- Jesteś chyba nowa. Nigdy jeszcze cię tu nie widziałem.
- Tak, przeprowadziłam się tu tydzień temu.
Uśmiechnął się do mnie i powiedział
- Jestem Cole. Miło mi
- Samanta
- Może by ci tak pomóc z tym sekretariatem? Zaprowadze cię. - Obrócił się i zaczął iść przed siebie a ja za nim.
Doszliśmy do drzwi, na których małymi literkami pisało "Sekretariat".
- Dziękuję. - cicho powiedziałam.
- Nie ma za co. Jak byś miała jeszcze jakiś problem, żeby gdzieś coś to kieruj się do mnie. - odpowiedział i odszedł.
Zapukałam i nie czekając na pozwolenie weszłam.
Przy biurku siedziała młoda kobieta, widocznie niezadowolona z życia i swojej pracy.
- Dzień dobry, ja przyszłam po mój plan lekcji.
Kobieta spojrzała na mnie niezrozumiale.
- Jestem nowa. - wytłumaczyłam.
- Aaa... To ty jesteś tą Samantą?
Przytaknęłam.
Kobieta wyjęła spod biurka zestaw książek, kluczyk do szafki, mapę szkoły i plan lekcji.
- To dla ciebie. Taki starter pack na rozpoczęcie nauki. - zaśmiała się.
Podziękowałam, spakowałam książki do torby i wyszłam.
Szafka miała numer 34 a jej położenie było zaznaczone na mapie. Bez żadnych problemów znalazłam szafkę i schowałam do niej książki. Później udałam się prosto do sali lekcyjnej nie chcąc się spóźnić. Lepiej nie zwracać na siebie zbytnio uwagi...
Usiadłam pod klasą. Wyjęłam telefon z torby i przeglądałam Pinteresta.
W końcu usłyszałam dzwonek na lekcję. Weszłam ostatnia, żeby zobaczyć, gdzie są wolne miejsca. Wolałam nikogo nie denerwować i nie zajmować mu miejsca...

Ostatnia ławka w klasie była całkowicie wolna. Poszłam szybko w tamtą stronę starając nie potknąć się i na nikogo nie wpaść. Usiadłam i się rozpakowałam. Widziałam ukradkowe spojrzenia uczniów. No cóż, nowa osoba w klasie to zawsze dobry powód do plotkowania...

W duszy modliłam się, żeby pani nie kazała mi się przedstawiać przed całą klasą.
- Dzień dobry młodzieży! - do klasy weszła nauczycielka. Kobieta nie była młoda, na oko miała 50 lat.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli chórem wszyscy uczniowie.
- Zanim przejdziemy do kontynuowania tematu z wczoraj chciałabym przedstawić wam nową koleżankę.
- O nie, o nie. Dlaczego? - pomyślałam sobie zawiedziona.
- Poznajcie Samantę. - w tym momencie wskazała ma mnie dłonią. - Proszę wstań i przedstaw się wszystkim.
Czułam na sobie wzrok wszystkich obecnych w klasie, przez co mnie sparaliżowało.
- No ja... Jestem...
-No kim? Amebą, że się nie możesz wysłowić.
Spojrzałam w stronę, z której padły te niemiłe słowa. Powiedziała to jakaś szatynka.
- Lindsay jak ty się wyrażasz?! - Nauczycielka zwróciła jej uwagę.

- No ale jak się nie umie wysłowić to chyba logiczne że jest...
- Mam na imię Samanta, mam 16 lat, przeprowadziłam się tutaj z tydzień temu, w wolnym czasie lubię szkicować i słuchać muzyki. - przerwałam jej.
- No to witamy cię z otwartymi ramionami! Tak Lindsay? - spytała pani.
- Tak proszę pani. Witamy cię.- powiedziała z pogardą.

Reszta lekcji minęła już spokojnie. Wyszłam jako ostatnia bo moja wychowawczyni, pani Johnson, chciała jeszcze ze mną porozmawiać. Głównie sprawy organizacyjne, a potem przeprosiła mnie za zachowanie Lindsay.
- Naprawdę nic się nie stało proszę pani.
- No dobrze, to już wszystko co chciałam ci powiedzieć. No już, zmykaj na przerwę.

Następną lekcją jest plastyka z czego się ucieszyłam. Zobaczę czy nauczyciel będzie tak samo umiał zaciekawić tym przedmiotem jak pani Winslet. Wspaniała kobieta, moja poprzednia wychowawczyni ze starej szkoły. Kiedy miałam jakiś problem, słuchała mnie i próbowała jakoś pomóc.

Spojrzałam na mapę, którą dostałam w sekretariacie. Musiałam przejść na drugi koniec szkoły. Szłam sobie spokojnie patrząc się w podłogę i wtem wpadłam na kogoś.
- Uważaj jak łazisz, amebo!
Spojrzałam w górę i zobaczylam niestety Lindsay i jeszcze jakieś dwie nie znane mi dziewczyny.
- Przepraszam.
Powiedziałam szybko i chciałam już odejść, ale ta pociągneła mnie straszne mocno za rękę.
- Ała! - krzyknęłam. - Puść mnie!
- Za kogo się masz co?! Myślisz, że jeśli staniesz się jebanym pupilkiem nauczycieli to nic ci się tu nie stanie?!
- Odwal się! O co ci chodzi?
- O to żebyś się stąd wyniosła potworze!
Nie zrozumiałam jej. Najpierw mnie nazywa amebą teraz potworem.
- Czemu mnie tak nazywasz? Co ja ci zrobiłam? - zbierało mi się na płacz
- Nazywam cię tak bo mi się podoba. A co zrobiłaś? Urodziłaś się szmato!
Dwie dziewczyny zaczęły się śmiać.
Nie wytrzymałam. Łzy zaczęły spływać po moich bladych policzkach.
- Wiedziałam że jesteś słaba. Wynoś się!
Popchneła mnie tak mocno, że się przewróciłam. Rozpłakałam się kompletnie. Dookoła stało nie mało ludzi i nikt nie chciał mi pomóc. Wstałam i wtedy kątem oka zobaczyłam... Cola.
Myślałam, że jest inny, że mi pomoże jak ze znalezieniem sekretariatu, ale myliłam się. Zaczęłam biec w stronę wyjścia, a za sobą usłyszałam wołanie chłopaka "Samanta czekaj!". Wybiegłam i jak najszybciej udałam się na tył szkoły. Znajdowało się tam tylko jedno drzewo z białymi liśćmi. Był to przepiękny widok, kiedy promienie światła przebijały się przez cieniutkie listeczki, a wiatr dodatkowo delikatnie nimi poruszał. Cała zapłakana usiadłam pod nimi, podkuliłam nogi pod siebie, i żeby się uspokoić zaczęłam cichutko śpiewać.

Sekta |Ninjago|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz