Every Breath You Take 7

265 44 5
                                    

YoonGi POV:

Szok. Niedowierzanie. Strach. Panika.
Tak bliskie mi w ostatnich chwilach.
Łączące się z mrokiem, czychające na mnie niczym łowca.
Doprowadzające do stanu zagubienia i zwątpienia.

Klęczałem u boku wykrwawiającego się czerwono włosego spoglądając jak krwista czerwień tworzy na jego czole koronę.

Jego szeroko otwarte oczy niczym dwa szmaragdy nadal tempo wpatrywały się w sufit.
Skóra stała się lodowita niczym lód oraz śmiertelnie sina świadcząc o tym, że go już nie ma. Odszedł niczym cień, cicho i bez swojej woli.

Ktoś zadecydował za niego. Podjął wybór, nie pytając go o zdanie.

Najgorsze jest to, że tym kto go zabił była jego największa miłość.

Miłość, ktora zaślepia.
Która jest piękna niczym gwiazdy na niebie, a zarazem okropna i niebezpieczna niczym cichy, okrutny morderca.

-Jak mogłeś?-Wychrypiałem ściskając rękę czerwono-włosego-Co on ci zrobił pojebańcu?!-wrzasnąłem patrząc na niego gniewnie.
-Ja...musiałem-zaczął się jąkać.
-Niegdyś Cię lubiałem. Szanowałem za twoje zainteresowania-zacząłem odwracając od niego wzrok-Teraz jesteś dla mnie nic nie znaczącym potworem. Współczuję twojemu bratu, że ma mordercę w rodzinie-dodałem zaciskając mocno powieki.-On mnie błagał, żebym nie wzywał policji na Ciebie, starał się uchronić Cię w jakiś sposób, a ty kurwa mu kulkę w łeb dajesz? I co myślisz, że nagle rzucę ci się w ramiona? Po tym wszystkim.
-Suga...-zaczął niepewnie wypuszczając pistolet, który z głośnym echem odbił się od podłogi.
-Nie wypowiadaj ani mojego imienia ani pseudonimu. Nie zasługujesz na to-wyszeptałem drżącym głosem-Jeśli ktoś powinien umrzeć to ja, nie on
-Czemu?-Zapytał cicho.
-Bo on Cię kochał. Byłeś dla niego wszystkim. On był w stanie spędzić z tobą wieczność. Ja tego nie zrobię-rzuciłem hardo pomimo iz mój głos był naprawdę bliski załamania.
Słyszałem jak Ji wciąga powietrze, lecz teraz się to dla mnie nie liczyło.
Liczył się czerwono-włosy, którego krew została niewinnie polana.
-Kochanie...
-Nie mów tak do mnie!-wrzasnąłem-Wbij sobie do tej chorej głowy, że...-urwałem słysząc,  jak chłopak podnosi broń.
Obejrzałem się na niego.
Powoli zaczął podnosić pistolet po czym wyciągając go w moją stronę zaczął się zbliżać.
Przełknąłem ślinę, oblizując suche spierzchniete wargi.
Moje serce zaczęło bić jak szalone, boleśnie uderzając o klatkę piersiową.
-Dawaj. Strzel-szepnąłem cicho-No dalej Ji
-Nie kuś bo to zrobię. Skoro ja nie mogę Cię mieć...To Jimin też nie będzie miał.
-Ale z Ciebie chytry drań-burknąłem prychając-Wstyd mi za Ciebie-dodałem.
-Stąpasz po cieńkim lodzie-zagroził nerwowo, przyłykając ślinę.
-Nie boje się. Już dawno powinienem być martwy-powiedziałem spokojnie w środku drżąc z niepokoju. Patrzyłem na niego nie ukazując ani grama strachu, nie chciałem pokazywać słabości. Jeśli mam umrzeć to z myślą, ze ten psychopata nie wiedział o mojej słabości.
-Chciałem od Ciebie tylko miłości-odparła cicho-Tylko tyle.
-Nie zawsze otrzymuje się to czego się chce-odburknalem -Życie to nie gra lub film. Zrozum to i dorosnij
-Już za późno-oświadczył odsuwając pistolet.
-Nigdy nie ma za późno. Dopóki się żyje można podjąć wybór. Można coś zmienić.-powiedziałem. Odwróciłem głowę spoglądając w stronę czerwono-włosego.
-Czemu nie strzelasz?-Spytałem zaciskając palce na dłoni martwego chłopaka.-Przecież nikt poza tobą nie może mnie mieć.

Przez chwilę chłopak milczał.

Słyszałem jego przyśpieszony oddech, i jakby cichy...szloch?

W tym momencie pojawiła się nadzieja, że może Ji jednak ma jakie kolwiek uczucia i morderstwo jego przyjaciela go obudzi.

Jesteś taki głupi i naiwny MIN-zadrwiła podświadomość.
Wyprostowałem się jak struna, moje serce przez chwilę zaprzestało bicia.

Myliłem się.

Wstrzymałem oddech przymykając oczy.

Poczułem jak chłopak przykłada mi pistolet do skroni.

Mój czas dobiegł końca-pomysłałem.-Dzisiejszego dnia umrę.

Potwór wtedy przemówił, a wypowiedziane słowa dały mi jasne potwierdzenie moich myśli.
-I tak się stanie...

*******

JIMIN POV

Siedziałem na tylnym siedzeniu w radiowozie jadąc pod namierzony adres. Wezwana policja zareagowała natychmiastowo. Kazała nam zostać w domu, ale oczywiście my jak to my nie daliśmy za wygraną dlatego ja jadę z policjantami w jednym radiowozie a chłopaki w drugim.
Nerwowo bawiłem się rękawem swojej koszuli bojąc się, że może być za późno.

Mój brat umiał być nieobliczalny-przeszło mi przez myśl-Czasem zachowywał się trochę dziwnie, ale nigdy nie sądziłem, że on będzie porywaczem.

Że porwie kogoś kto jest częścią  mnie samego.

Jęknąłem ukrywając twarz w dłoniach.
Nawet teraz była durna nadzieja, że to okaże się niemądrym snem.

Snem, z którego się obudze i ujrze nad sobą twarz mojego Yoongi'ego.
Niespodziewanie poczułem dotyk na ramieniu. Uniosłem nieco wzrok do góry.

Jeden z tych policjantów wpatrywał się we mnie z słabym uśmiechem.
-Uratujemy go-powiedział starając mnie pocieszyć-Wasz przyjaciel wróci do was i znów będziecie zespołem.

Byłem mu wdzięczny za takie słowa pocieszenia.
Jednak nie chciałem tylko tego co było.
Przez ten durny okres czasu zrozumiałem, że chce czegoś więcej. Chce spędzić resztę życia u boku Min Yoongi'ego ciesząc się z każdego dnia.

-Mam nadzieję -wyszeptałem drżącym głosem-Inaczej umrę...przysięgam-dodałem przykładając palce do drżących warg.
-Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby go uratować-dodał z determinacją. Westchnąłem-Ale...Panie Park...jest możliwość, że może dojsc do strzelaniny. Pański brat może niechcieć go wypuścić.
-Wiem-przytakuje-Czuje, że tak będzie.
-Nie możecie wchodzić do środka-odparł patrząc mi prosto w oczy.-Bo możecie pogorszyć-dodał.
-D..Dobrze-zająkałem się mrugając, zeby powstrzymać łzy.
Przygryzłem wargę, odwracając wzrok.
Niespodziewanie w radiowozie rozległ się głos z krótkofalowki.
-Komendancie Yo zgłoś się.
Kierujący komendant sięgnął po nią przyblizając do ust.
-Komendant Yo melduję się.
-Dostaliśmy niepokojący telefon od Min'a-oświadczył a mi stanęło serce. Przeniosłem wzrok w kierunku krótkofalówki.
-C..Co?-wydukałem.
-Jest duże prawdopodobieństwo ,że Park Jihuan grozi Min'owi. Nie wiadomo skąd on wie, że jedziemy na miejsce.
-Co powiedział ?-wykrzyknąłem wcinając się w zdanien. W lusterku ujrzałem zirytowany głos komendanta.
-Przepraszam za Pana Parka-odparł.
-Co on powiedział?-warknąłem.-Chce to kurwa wiedzieć!
Usłyszałem przeciągłe westchnięcie, a potem beznamiętny głos mówiący:
-Że nikt poza nim nie będzie go miał. Nikt

Hejka. Dzisiaj meeeega krótki rozdział, ale to przez brak czasu weny i humoru.
Przepraszam za to.

Kolejny będzie ciekawszy. Przysięgam !

Przepraszam za błędy !

Don't Forget About Danger II YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz