YoonGi POV:
Szok. Niedowierzanie. Strach. Panika.
Tak bliskie mi w ostatnich chwilach.
Łączące się z mrokiem, czychające na mnie niczym łowca.
Doprowadzające do stanu zagubienia i zwątpienia.Klęczałem u boku wykrwawiającego się czerwono włosego spoglądając jak krwista czerwień tworzy na jego czole koronę.
Jego szeroko otwarte oczy niczym dwa szmaragdy nadal tempo wpatrywały się w sufit.
Skóra stała się lodowita niczym lód oraz śmiertelnie sina świadcząc o tym, że go już nie ma. Odszedł niczym cień, cicho i bez swojej woli.Ktoś zadecydował za niego. Podjął wybór, nie pytając go o zdanie.
Najgorsze jest to, że tym kto go zabił była jego największa miłość.
Miłość, ktora zaślepia.
Która jest piękna niczym gwiazdy na niebie, a zarazem okropna i niebezpieczna niczym cichy, okrutny morderca.-Jak mogłeś?-Wychrypiałem ściskając rękę czerwono-włosego-Co on ci zrobił pojebańcu?!-wrzasnąłem patrząc na niego gniewnie.
-Ja...musiałem-zaczął się jąkać.
-Niegdyś Cię lubiałem. Szanowałem za twoje zainteresowania-zacząłem odwracając od niego wzrok-Teraz jesteś dla mnie nic nie znaczącym potworem. Współczuję twojemu bratu, że ma mordercę w rodzinie-dodałem zaciskając mocno powieki.-On mnie błagał, żebym nie wzywał policji na Ciebie, starał się uchronić Cię w jakiś sposób, a ty kurwa mu kulkę w łeb dajesz? I co myślisz, że nagle rzucę ci się w ramiona? Po tym wszystkim.
-Suga...-zaczął niepewnie wypuszczając pistolet, który z głośnym echem odbił się od podłogi.
-Nie wypowiadaj ani mojego imienia ani pseudonimu. Nie zasługujesz na to-wyszeptałem drżącym głosem-Jeśli ktoś powinien umrzeć to ja, nie on
-Czemu?-Zapytał cicho.
-Bo on Cię kochał. Byłeś dla niego wszystkim. On był w stanie spędzić z tobą wieczność. Ja tego nie zrobię-rzuciłem hardo pomimo iz mój głos był naprawdę bliski załamania.
Słyszałem jak Ji wciąga powietrze, lecz teraz się to dla mnie nie liczyło.
Liczył się czerwono-włosy, którego krew została niewinnie polana.
-Kochanie...
-Nie mów tak do mnie!-wrzasnąłem-Wbij sobie do tej chorej głowy, że...-urwałem słysząc, jak chłopak podnosi broń.
Obejrzałem się na niego.
Powoli zaczął podnosić pistolet po czym wyciągając go w moją stronę zaczął się zbliżać.
Przełknąłem ślinę, oblizując suche spierzchniete wargi.
Moje serce zaczęło bić jak szalone, boleśnie uderzając o klatkę piersiową.
-Dawaj. Strzel-szepnąłem cicho-No dalej Ji
-Nie kuś bo to zrobię. Skoro ja nie mogę Cię mieć...To Jimin też nie będzie miał.
-Ale z Ciebie chytry drań-burknąłem prychając-Wstyd mi za Ciebie-dodałem.
-Stąpasz po cieńkim lodzie-zagroził nerwowo, przyłykając ślinę.
-Nie boje się. Już dawno powinienem być martwy-powiedziałem spokojnie w środku drżąc z niepokoju. Patrzyłem na niego nie ukazując ani grama strachu, nie chciałem pokazywać słabości. Jeśli mam umrzeć to z myślą, ze ten psychopata nie wiedział o mojej słabości.
-Chciałem od Ciebie tylko miłości-odparła cicho-Tylko tyle.
-Nie zawsze otrzymuje się to czego się chce-odburknalem -Życie to nie gra lub film. Zrozum to i dorosnij
-Już za późno-oświadczył odsuwając pistolet.
-Nigdy nie ma za późno. Dopóki się żyje można podjąć wybór. Można coś zmienić.-powiedziałem. Odwróciłem głowę spoglądając w stronę czerwono-włosego.
-Czemu nie strzelasz?-Spytałem zaciskając palce na dłoni martwego chłopaka.-Przecież nikt poza tobą nie może mnie mieć.Przez chwilę chłopak milczał.
Słyszałem jego przyśpieszony oddech, i jakby cichy...szloch?
W tym momencie pojawiła się nadzieja, że może Ji jednak ma jakie kolwiek uczucia i morderstwo jego przyjaciela go obudzi.
Jesteś taki głupi i naiwny MIN-zadrwiła podświadomość.
Wyprostowałem się jak struna, moje serce przez chwilę zaprzestało bicia.Myliłem się.
Wstrzymałem oddech przymykając oczy.
Poczułem jak chłopak przykłada mi pistolet do skroni.
Mój czas dobiegł końca-pomysłałem.-Dzisiejszego dnia umrę.
Potwór wtedy przemówił, a wypowiedziane słowa dały mi jasne potwierdzenie moich myśli.
-I tak się stanie...*******
JIMIN POV
Siedziałem na tylnym siedzeniu w radiowozie jadąc pod namierzony adres. Wezwana policja zareagowała natychmiastowo. Kazała nam zostać w domu, ale oczywiście my jak to my nie daliśmy za wygraną dlatego ja jadę z policjantami w jednym radiowozie a chłopaki w drugim.
Nerwowo bawiłem się rękawem swojej koszuli bojąc się, że może być za późno.Mój brat umiał być nieobliczalny-przeszło mi przez myśl-Czasem zachowywał się trochę dziwnie, ale nigdy nie sądziłem, że on będzie porywaczem.
Że porwie kogoś kto jest częścią mnie samego.
Jęknąłem ukrywając twarz w dłoniach.
Nawet teraz była durna nadzieja, że to okaże się niemądrym snem.Snem, z którego się obudze i ujrze nad sobą twarz mojego Yoongi'ego.
Niespodziewanie poczułem dotyk na ramieniu. Uniosłem nieco wzrok do góry.Jeden z tych policjantów wpatrywał się we mnie z słabym uśmiechem.
-Uratujemy go-powiedział starając mnie pocieszyć-Wasz przyjaciel wróci do was i znów będziecie zespołem.Byłem mu wdzięczny za takie słowa pocieszenia.
Jednak nie chciałem tylko tego co było.
Przez ten durny okres czasu zrozumiałem, że chce czegoś więcej. Chce spędzić resztę życia u boku Min Yoongi'ego ciesząc się z każdego dnia.-Mam nadzieję -wyszeptałem drżącym głosem-Inaczej umrę...przysięgam-dodałem przykładając palce do drżących warg.
-Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby go uratować-dodał z determinacją. Westchnąłem-Ale...Panie Park...jest możliwość, że może dojsc do strzelaniny. Pański brat może niechcieć go wypuścić.
-Wiem-przytakuje-Czuje, że tak będzie.
-Nie możecie wchodzić do środka-odparł patrząc mi prosto w oczy.-Bo możecie pogorszyć-dodał.
-D..Dobrze-zająkałem się mrugając, zeby powstrzymać łzy.
Przygryzłem wargę, odwracając wzrok.
Niespodziewanie w radiowozie rozległ się głos z krótkofalowki.
-Komendancie Yo zgłoś się.
Kierujący komendant sięgnął po nią przyblizając do ust.
-Komendant Yo melduję się.
-Dostaliśmy niepokojący telefon od Min'a-oświadczył a mi stanęło serce. Przeniosłem wzrok w kierunku krótkofalówki.
-C..Co?-wydukałem.
-Jest duże prawdopodobieństwo ,że Park Jihuan grozi Min'owi. Nie wiadomo skąd on wie, że jedziemy na miejsce.
-Co powiedział ?-wykrzyknąłem wcinając się w zdanien. W lusterku ujrzałem zirytowany głos komendanta.
-Przepraszam za Pana Parka-odparł.
-Co on powiedział?-warknąłem.-Chce to kurwa wiedzieć!
Usłyszałem przeciągłe westchnięcie, a potem beznamiętny głos mówiący:
-Że nikt poza nim nie będzie go miał. NiktHejka. Dzisiaj meeeega krótki rozdział, ale to przez brak czasu weny i humoru.
Przepraszam za to.Kolejny będzie ciekawszy. Przysięgam !
Przepraszam za błędy !
CZYTASZ
Don't Forget About Danger II Yoonmin
Fiksi PenggemarKtoś kiedyś powiedział „ Niebezpieczeństwo jest ciche". Nie wierzyłem nigdy w te słowa, bo jakim cudem zagrożenie życia może być określone jako ciche? Dopowiedział również „Nie usłyszysz, gdy nadleci na szarych piórach." Moja niewiara w te słowa jes...