Rozdział 5

3.7K 167 29
                                    

🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍

POV: Harry

Postanowiłem, że w pierwszej kolejności udam się po nowy kufer, ponieważ ten nie jest w zbyt dobrym stanie, a nigdy więcej nie zamierzam pozwolić, aby mój kufer wyglądał, jakbym kupił go z drugiej ręki. Co jak co, ale Weasley'em to ja nie jestem... Ale tak, czy inaczej... W sklepie skożystałem z porady sprzedawcy i zakupiłem dość pojemny wielokomorowy kufer, który będę mógł sam urządzić. Z zewnątrz też wyglądał nie najgorzej. Był cały obity czarną skórą ze srebrnymi zdobieniami i rogami, oraz wielkim malunkiem kobry z szmaragdowymi oczyma umieszczonym na wierzchu pokrywy. Kupiłem także podobnie wyglądający worek z zielonym sznurkiem i plecak. Wszystkie przedmioty miały umieszczone w sobie zaklęcie zmniejszająco-zwiększające i pojemności. Po wyjściu z powrotem na ulicę skierowałem swoje kroki w swoje kroki w stronę sklepu odzieżowego Madame Malkin, gdzie złożyłem zamówienie na różnego rodzaju szaty. Głównie były w kolorach: zielonym, szmaragdowym, bordowym, krwistym oraz czarnym, którego kolor podchodził pod hebanowy. W oczekiwaniu na ubrania postanowiłem pójść na sąsiednią ulicę, którą nazywają Śmiertelnym Nokturnem i na której najczęściej przebywają i przebywali czarnoksiężnicy oraz przyszli Czarni Panowie.

(Przerwa na... myślenie)

Przemierzałem ciemna ulicę szukając czegoś, co by mnie zaciekawiło. Nagle usłyszałem stłumiony szloch dobiegający z jednej z mrocznych uliczek Nokturnu. Przeklinając w myślach swój kompleks bohatera skierowałem się w tamtą stronę. Ujrzałem dość otyłego mężczyznę szarpiącego i próbującego dobrać się do młodej kobiety o brązowych włosach i ciemno niebieskich zapłakanych oczach. Gdy tylko spojrzałem na grubasa przypomniał mi się Vernon. W momencie, kiedy gwałciciel chciał zadać kolejny cios, moja samokontrola się skończyła. Niepostrzeżenie pojawiłem się za mężczyzną. Napastowana mnie zauważyła, ale w porę przyłożyłem palec do ust i nakazałem jej być cicho. Posłuchała. Z pomocą różdżki go spetryfikowałem i teleportowałem do piwnicy w opuszczonym domu obok pobliskiego lasu. Podszedłem do siedzącej na bruku granatowookiej.

- Czy on coś pani zrobił? - spytałem grzecznie.

- N-nie, tylko parę razy mnie u-uderzył - urwała na chwilę, by odchrząknąć - Dziękuję panu za pomoc... Jestem pana dłużniczką.

- Jaki znowu dług? Nie musi pani nic dla mnie robić! - stanowczo zanegowałem - Gdzie pani mieszka? Już się sciemnia, a o zmroku nie powinno się samemu chodzić po tej parszywej ulicy. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś się pani ponownie przytrafiło.

- Dwie uliczki dalej. I jaka tam pani?! - zaprotestowała kręcąc głową - Aurelia jestem. Aurelia Black.

- A ja Rea - wymyśliłem na poczekaniu - Znasz może Bellatrix?

- Tak, jest kuzynką mojego zmarłego męża... - powiedziała cicho.

- Przepraszam, nie chciałem przywoływać złych wspomnień - odparłem skruszony, a w głowie układałem wszystkie informacje w całość. Kuzynka jej męża. Black'a. Na pewno Syriusz odpada, ponieważ on umarł stosunkowo niedawno i mało kto o tym wiedział, a poza tym on nie był nigdy żonaty. Pozostaje tylko jedna opcja. Łapa kiedyś wspomniał, że ma rodzeństwo. A dokładniej mówiąc młodszego brata. Więc zapewne ta kobieta stojąca przede mną mówiła właśnie o nim.

- Nic się nie stało, naprawdę. Po prostu mimo tego, że minęło już sporo lat od tego wydarzenia, to nadal strasznie mi go brakuje. Mam wrażenie jakby to było wczoraj - jej oczy zaszły mgłą.

- Aurelio, moglibyśmy już iść? - zapytałem grzecznie, a w odpowiedzi otrzymałem ciche mruknięcie. Pomogłem jej się oprzeć o moje ramie i ruszyliśmy przez Nokturn.

🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍🐍

Mroczna Dusza /HP (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz