Rozdział 6

3.3K 151 16
                                    

_________________

Przeczytajcie informację znajdującą się na dole, pod tym rozdzialikiem :)

_________________

POV: Harry

Jakiś czas później zatrzymaliśmy się przed niewielkim dworkiem zbudowanym z czarnej cegły oplecionej w niektórych miejscach bluszczem. Gdy podeszliśmy pod drzwi wykonane z grubego, również czarnego drewna wyłoniła się z nich srebrna, mosiężna kołatka. Po dokładniejszym przyjrzeniu się zauważyłem, iż widnieje na niej symbol Voldiego. Uśmiecham się lekko ironicznie.

~ A więc podczas, gdy dyrektorek poszukiwał ich kryjówki w najodleglejszych zakątkach kraju, oni siedzieli sobie spokojnie tuż przed jego nosem ~ mam wielką ochotę się roześmiać, ale w porę opanowuje to uczucie. Muszę uważać. W końcu to willa należąca niewątpliwie do jakiegoś Śmierciożercy z szanowanego rodu oraz o wyższym statusie, bądź samego Toma Wężomordego. Kiedy tylko dotknąłem ręką wrót one same się przede mną rozstąpiły, jakby zapraszając do wejścia do środka. Oczywiście ja, jak to ja, musiałem z tego zaproszenia koniecznie skorzystać, mimo, iż gdzieś na tyle mojego umysłu rozbrzmiał cichy głosik protestu, któremu nigdy nie pozwalałem przejąć kontroli nad sytuacją.

~ Będę musiał to sprawdzić ~ zanotowałem sobie w mentalnym notesie, gdzie spisywałem wszystkie zadania oraz informacje i dawane sobie przez samego siebie pouczenia. Ale wracając do świata realnego... Położyłem już kobietę na, znajdującej się w dość obszernym salonie, kanapie. Po rzuceniu na nią zaklęcia prześwietlającego dowiedział się, że ma stłuczone, a nie tak, jak podejrzewał, złamane żebro i skręconą kostkę, a poza tym doskwiera jej duży ból głowy, co mogło być spowodowane rzuceniem nią przez tamtego oblecha w ścianę budynku. Twarz Aurelii była mokra od łez, a makijaż spływał jej po zaczerwienionych policzkach.

- Proszę - powiedziałem podając kobiecie chusteczkę i rzucając na nią urok ocieplający.

- Dzię... - urwała patrząc się lekko rozszerzonymi oczami na coś znajdującego się za mną. Powoli się odwróciłem... Ujrzałem stojącą w cieniu postać. Wpatrywałem się w nią uważnie śledząc jej ruchy i starając się oszacować jakie mam szanse na zwycięstwo, jeżeliby zaatakowała. Osoba zdjęła z głowy obszerny kaptur swojej smolisto czarnej szaty, lecz na jej twarzy nadal widniała srebrna maska ze złotymi zdobieniami. Natomiast w okół jej głowy kłębiły się bujne czarne loki.

~ Bellatrix ~ ta myśl przemknęła mi przez głowę jak torpeda.

- No proszę, proszę... Kogo my tu mamy? - pisnęła przekręcając głowę w bok, a moje ciało drgnęło lekko, czego przyczyną był dreszcz, gdy pomyślałem, że ona może wiedzieć kim jestem - Taki śliczny, mały chłopiec... - zachwycała się dalej - Ale co on tutaj robi?

- Jakbyś jeszcze nie zauważyła - stoję. - w moim głosie wyraźnie było słychać ironię, choć tak naprawdę miałem ochotę westchnąć z ulgi, jak nadeszła, kiedy okazało się, iż moje podejrzenia nie były trafne. Posiadaczka czarnych, bardzo splątanych i pokudlonych, włosów nie zwróciła na to uwagi.

- A z resztą! - wykrzyknęła, a na jej twarzy widoczne było samozadowolenie z wymyślonego przezeń planu. Nagle skoczyła w moim kierunku.

~ Cholera ~ to była moja ostatnia myśl przed charakterystycznym skrętem w okolicy pępka, przez który zawsze ledwo utrzymuję kamienną maskę i własne jedzenie w żołądku. Nim się obejrzałem wylądowałem na podłodze tłukąc sobie przy tym kolana.

~ Gdzie ja kurwa jestem? I co najważniejsze! Nie żeby to poprzednie pytanie nie było ważne, ale... Ale skąd ja znam to pomieszczenie!? No dobra... 'Znam' to chyba trochę nieodpowiednie określenie, myślę, że bardziej pasuje tu słowo 'kojarzę'. Mam wrażenie, jakbym już kiedyś tutaj był ~ myślę. Śmierciożerczyni szarpie mnie za ramie, zmuszając abym wstał i ciągnie w nieznanym mi kierunku. Z pomocą magii otwiera wielkie drzwi, a moim oczom ukazuje się wielkie pomieszczenie udekorowane w barwach Slytherinu, z wyraźną dominacją koloru... No nie zgadniecie! CZARNEGO. Na środku, na podwyższeniu znajdowały się dwa ciemne trony z ornamentami węży. Na jednym z nich siedział największy Mroczny Lord tego stulecia. Świetnie... Jak zwykle moje szczęście działa niezawodnie. A może jak grzecznie go poproszę, to mnie wypuści? Eh... Marzenie ściętej głowy...

_____________

615 słów

_____________

Mam nadzieję iż że rozdział się podoba, a tak przy okazji...

1. Niech ktoś skomentuje moją twórczość w komentarzu, bo nie wiem czy się podoba, czy może powinnam spakować walizki i spróbować czegoś innego.

2. Macie do mnie jakieś pytania?

Mroczna Dusza /HP (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz