Rozdział 9

3.1K 96 55
                                    

W czasie, gdy Tomuś ucinał sobie urocze pogawędki ze Śmierciożercami, a Lady Lestrange zaczynała obawiać się o swoje życie i zdrowie psychiczne młodzieńca siedzącego (a w tym momencie już stojącego) za kratami w murowanym zamku w najwyższej wieży pewien siwowłosy miłośnik mugolskich cukierków ucinał sobie właśnie drzemkę w swoim nowo zakupionym fotelu. Niby nic ciekawego. No cóż... Powiem tak - wy, moi drodzy czytelnicy nie macie wglądu do jego snu. Ja niestety tak...

Na zegarze wybiła już godzina zwiastująca porę obiadu. Kukułka wyskoczyła z zegara i zaczęła hałasować, jakby licząc, że jej kukanie obudzi Głównego Flaminga. Nieco dalej dwie postawne chimery uskoczyły z drogi rozjuszonemu bóstwu Nigdy-Nie-Tknę-Szamponu. Po chwili drzwi biura walnęły z całym impetem w ścianę wypadając przy okazji z zawiasów. Do środka wtargnął jak zwykle posępny Postrach Zamieszkujący Hogwardzkie Lochy. Jednak mimo skrupulatnie przez niego wykonanego wejścia smoka, brodacz jedynie zaczął coś mruczeć pod nosem. Coś, co było niebezpiecznie podobne do imienia pewnego Czarnwgo Pana swego czasu urzędującego w Ameryce. Odziany w mroczną niczym noc pelerynę Nietoperz ruszył w kierunku zagrożonego rychłym wyginięciem gatunku przygotowując się do skoku ostatecznego. Gdzy znalazł się 2 metry od biurka wyskoczył w górę przebierając nogami i rękoma przytrzymując rogi peleryny, aby stylowo nie wjebać się w stojące na drodze lądowej graty. Kilka sekund później nastąpiło uderzenie.

Biedne nic nikomu nie winne biureczko zostało rozpłatane na idealne dwie połowy.

A dziad nadal spał.

Lekko zirytowany już tłustowłosy przywołał przed swoje oblicze skrzata domowego z patelniami wciśniętymi za pas. Skrzat na dany mu znak wyjął swoją tajną broń i rozpoczął misję: •zwalić z pieprzonego malwowego fotela w gwiazdki naćpanego dropsami pracodawcę•.

Niestety ku olbrzymiej rozpaczy skrzata i coraz większemu wkurwowi Severusa, pseudonim SeVciU, wspomniany wcześniej osobnik jedyne co zrobił, to zaczął jeszcze głośniej chrapać.

Wielki AntyWielbiciel Szamponu i jego niezłomny pomocnik po wykorzystaniu całej altylerii musieli w końcu uznać swoją pora...

*SeVciU kiwa głową na skrzata, aby wyjął narzędzie zbrodni jeszcze nie dokonanej i uśmiecha się diabolicznie do autorki tego ficka*

¶No to ja zmykam, bo zostanę żywcem zaciupana patelnią. A to nie jest szczyt moich marzeń...¶

*Rusza biegiem przez Błonia, drąc się jak nie normalna, ze skrzatem na ogonie.*

¶ Kolejna część jeszcze dzisiaj! ¶



































































¶Och... No dobra - wygrałeś to Sevi¶ 

*zwinnie unika lecącej w jej kierunku klątwy*

A więc kontynuując...

Wielki AntyWielbiciel Szamponu i jego niezłomny pomocnik po wykorzystaniu całej altylerii musieli w końcu bezpiecznie usunąć się z dala od źródła dziwnej zarazy...

¶Pasi?¶

*w odpowiedzi otrzymuje jedynie lodowatej spojrzenie*

¶Czyli pasi. Z tobą to zawsze jest taka interesująca i naładowana po brzegi emocjami konwercacja¶

*kiwa głową z miną 'Ja się na tym znam'*

Drzwi od Wielkiej Sali podzieliłyby ten sam los, co dyrektorowe, gdyby nie uprzednio rzucone na nie zaklęcia, których Mc Koczek kierowana wydarzeniami z przed 13 lat, gdy to ten sam osobnik płci przeciwnej kopnął w nie z półobrotu, przez co efektownie runęły na korytarz, wyuczyła się na pamięć.

Mentalna gradowa chmura nad głową nowo przybyłego w miarę zbliżania się do stołu nauczycielskiego zdawała się przybierać na sile. Kiedy profesor znalazł się już na swoim miejscu chmura przemieniła się w istne tornado.

Wtem Filius, który próbował się popisać swoimi wszech umiejętnościami przed Panią Masz-Odpoczywać,-Dopóki-Ci-Nie-Pozwolę-Wstać Pomfrey wypuścił ze swojego badylka wiązkę światła, która jakimś niespotykanym cudem znalazła swój koniec na talerzu Nietoperka. W efekcie z jego sałatkowej wyżerki, którą tak w nawiasie spychała mu zawsze do gardła siedzącą obok Pomona, talerz ewoluował w miskę wypełnioną po brzegi wszelkiego rodzaju cukrem o tematyce mugolskiego Halloween. Oczy posiadacza nietoperzej szaty rozszerzyły się, niczym u kota polujacego na smakołyk. Nie minęła nawet chwila, gdy skoczył...

Prosto na stół, który nie wytrzymał jego ciężaru i po prostu się załamał (również w przenośni) ciągnąc za sobą wszystkich psorków. W tym ostatni runął psorek H. przygniatającą resztę swoją niemałą tuszą.

A winowajcy tego całego zamieszania?

Pierwszy siedział na podłodze obrzerając się słodyczami i wśród akompaniamentu lamentów starających się wstać spod zawalonego stołu nauczycieli, mrucząc pod nosem, że w ten sposób postawił się Valdemarowi Gadziej Twarzy.

Natomiast winowajca z 2 numerem seryjnym wciąż drzemał sobie w mokrym i do połowy spalonym fotelu śniąc o pewnym blondwłosym chłopaku pomieszkującym przez jakiś czas u swojej ciotki. Oczywiście w całej tej scenerii główne role przejęły Dropsy. Cytrynowe naturalnie.

¶Swoją drogą, to co on się tak uwziął na te cytrynowe dropsy... Przecież jest tyle innych zaczepistych cukierków, którymi można częstować niewinne dzieci. Wystarczy, aby się do Snejpa udał.¶

*Kamera kieruje się na Snejpa, który leży obżarty niczym beduła na środku Wielkiej Sali. Z trudem unosi rękę z uniesionym kciukiem do góry, po czym odpada.*

*Autorka robi facepalm*

¶No i jak tu z takimi ludźmi współpracować...¶

*Kamera wyłącza się poprzez samodestrukcję.*

Mroczna Dusza /HP (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz