7. Ropucha nie mogła mieć tej satysfakcji!

136 15 8
                                    

McGonagall POV
Poczułam, że leżę na jakimś łóżku. Otworzyłam powoli oczy, które od razu zaczęły mnie boleć od nadmiaru światła. Mruģnęłam kilka razy, aby wyostrzyć obraz. Zorientowałam się, że jestem w skrzydle szpitalnym. Czułam się bardziej wycieńczona niż zwykle. Ledwo podniosłam rękę, aby przetrzeć oko.
- Och Minerwo jak dobrze, że już wstałaś- powiedziała Poppy, którą dopiero teraz zauważyłam.
- Co ja tu robię?- spytałam zdziwiona.
- Miałaś małą kłótnię z Umbridge- wyjaśniła Pomfrey.
- No tak. Kojarzę...- Różowa kurwa zapłaci mi za to!
- Pozwól, że cię zbadam- pokiwałam lekko głową, a ona od razu wzięła się za robotę.
- No kochana. Za trzy dni cię wypuszczę, a teraz idę powiadomić Albusa, że się obudziłaś
- Poppy?- wymruczałam.
- Tak Minerwo?
- Mogłabyś mi coś dać na wzmocnienie?
- Tak, już idę po eliksir- powiedziała i zniknęła za zasłoną.
Za moment była przy łóżku wraz z flakonikiem. Podała mi go, a ja z wysiłkiem opróżniłam jego zawartość.
- Dziękuję- powiedziałam i oddałam jej buteleczkę, a ta ją odebrała i poszła do Albusa.
W tym czasie próbowałam usilnie przypomnieć sobie kto mnie uratował, ponieważ to była jedyna rzecz, której nie pamiętam. Nagle pojawił się Dumbledore z szerokim uśmiechem na twarzy, a w jego niebieskich oczach było widać wesołe iskierki.
- Witaj Minerwo jak się czujesz?- spytał z troską Dumbledore siadając na stołku obok łóżka.
- Witaj Albusie. Dziękuję, czuję się w miarę dobrze- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Czy pamiętasz to, co się działo w sali od OPCM po lekcji?
- Tak, pamiętam, lecz nie wiem kto mnie uratował.
- Uratował cię Severus.
- Severus?- zrobiłam wielkie oczy, bo nie mogłam w to uwierzyć.
- Tak, Severus.
- Severus Snape? Ten Severus Snape?
- Tak, ten Severus Snape- odparł spokojnie Albus.

- Mówisz o naszym przerośniętym nietoperku i postrachu Hogwartu?- dopytywałam dalej nie dowierzając.

- No dobrze a jak mnie uratował?- opowiedział mi o całym zajściu.
- Rozumiem. Szkoda, że nie zrobił nic Umbridge.

- Och Minerwo czy ty naprawdę musisz tak bardzo szerzyć nienawiść do tej kobiety?- zapytał zdenerwowany tym faktem dyrektor.

- Oczywiście, że tak, Albusie. Dobrze wiesz, że każdy ma satysfakcję z jej poniżania.

- Kochana ja ci radzę się uspokoić z tym. Pogrążasz się tylko. Każdy wie, że nie jesteś taka.

- Nie znasz mnie- mruknęłam.

- A może ty... nie robisz tego z nienawiści do niej tylko... jest inny powód?- zadał to pytanie sam sobie pod nosem.

- Co ty masz na myśli?

- Że ty... zakochałaś się w Dolores- wypalił, a ja zgromiłam go wzrokiem.

- Widzę, że ktoś tutaj poważnie przedawkował dropsy i gada głupoty oraz ewidentnie w tej chwili jest na haju- powiedziałam głosem przepełnionym jadem. Musiałam dowalić staremu piernikowi, bo teraz, to mnie wkurzył. To była poważna przesada.

- Dropsy są najlepszą rzeczą na świecie i wracając do tematu no to...- posłałam mu spojrzenie godne bazyliszka- A właśnie bym zapomniał. Chciałbym zgłosić do Ministerstwa to zdarzenie. Dzięki temu może nam się udać wykopać ją ze szkoły. Severus będzie twoim świadkiem.

- Ona już ma swoje zaufanie w Ministerstwie. To niemożliwe, żeby sprawa się udała. Poza tym ja też nie jestem czysta.

- Rozumiem. Czyli, że nie chcesz?

- Nie chcę- westchnęłam głośno od niechcenia.

- Niech ci będzie. To ja już pójdę. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i żegnam- mruknął i uśmiechnął się do mnie wesoło jak zwykle. Uwielbiałam ten uśmiech, więc go szybko odwzajemniłam.

Ten dzień w skrzydle szpitalnym spędziłam bardzo przyjemnie, co było zasługą przybycia kilku gryfonów, z którymi mi się miło rozmawiało oraz przybyli prawie wszyscy nauczyciele z wyjątkiem Snapea i ropuchy. Teraz było późno, więc ułożyłam się do spania. Kiedy spałam smacznie obudził mnie dźwięk kroków obok mojego łóżka. Poppy była pierwszą osobą, która mi przyszła na myśl.

- Poppy?- odpowiedziała mi cisza.

- Poppy to ty?- spytałam głośniej, a sytuacja się powtórzyła.

Powoli otworzyłam oczy, podparłam się do pozycji siedząco- leżącej i ujrzałam cień. Przedstawiał on kobietę "przy kości". Nagle ujrzałam jej twarz przed sobą. Co tu do cholery robi Dolka? Musze przynzać, że jej widok mnie nie mało zdziwił jak i zaniepokoił.

- Witam wśród żywych, Minerwo- mruknęła tym swoim przesłodzonym głosikiem i z pewnością uśmiechnęła się szyderczo.

- Czego chcesz?!- warknęłam zdenerwowana.

- Ależ spokojnie, kochana. Po co te nerwy?

- Mów po co tu przyszłaś!

- Ja tylko... chciałabym ci przedłużyć twoje wolne. Z pewnością ci się przyda- wyjaśniła.

- Co ty masz na myśli?- spojrzałam na nią podejrzliwie, a ta szybko wyciągnęła różdżkę.

- Crucio!- krzyknęła, a zaklęcie powędrowało w moją stronę, którego cudem mi się udało uniknąć.

Czym prędzej zaczęłam przeszukiwać szafkę, w celu zalezienia mojej różdżki.

- Tego szukasz?- spytała Ropucha, a ja spojrzałam na nią i ujrzałam w jej ręce moją różdżkę, którą wymachiwała, a w jej oczach pewnie były te iskierki zła- W tej chwili sobie nią nie poczarujesz, kochana.

- Oddaj mi... .

- Crucio!- przerwała mi. Zaklęcie ugodziło mnie w klatkę piersiową, przez co krzyknęłam żałośnie- To za to, że taka jesteś, Minerwo.

Klątwę trzymała na mnie dość długo. Nie dawałam jej za wygraną. Ropucha nie mogła mieć tej satysfakcji! Nie mogłam w tej chwili okazać słabości. Czułam się coraz gorzej i słabiej. Wtem wydusiłam z siebie kolejny krzyk tylko, że głośniejszy. Dzięki temu ona zarechotała zadowolona z siebie. Żałowałam, że nie jestem młodsza o przynajmniej jakieś 20 lat. Dzięki temu zniesienie tej klątwy byłoby dla mnie o wiele prostsze. Po chwili byłam już tak wycieńczona, że nie dawałam rady się poruszać. Nagle usłyszałam jak ktoś biegnie. Miałam nadzieję, iż był to ratunek.

- Dolores, zostaw ją!- po głosie rozpoznałam krzyk Dumbledore'a, w którym usłyszałam nutkę strachu i niepokoju.

- Bo co mi zrobisz?

- Chcesz zostać wydalona z Ministerstwa a przy okazji z Hogwartu?

- Niby jak to zrobisz?

- Mam swoje sposoby, więc radzę ci ją zostawić- ostrzegł ją Albus.

- Niech będzie, ale nie ma nic w zamian- mogłabym sobie uciąć rękę o to, że ona teraz uśmiecha się na ten swój sposób.

- W zamian możesz mnie potorturować- nie wierzyłam w to, że on mógłby się kiedykolwiek poświęcić specjalnie dla mnie.

- Zgadzam się- mruknęła i zdjęła ze mnie klątwę. Odetchnęłam cicho z ulgą- I tak się policzymy, Minerwo- dodała szybko.

- Crucio!- to były ostatnie słowa jakie usłyszałam, ponieważ zemdlałam z tego całego wycieńczenia.



McGonagall i Umbridge, czyli kłótnie śmiechu warte [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz