9. Różowa Kurwa przeraziła się nie na żarty

135 15 2
                                    

Narrator POV
Umbridge miała dziś nieco słaby humor. Nie odzywała się do nikogo przez cały dzień. Nawet krzywo patrzyła na swojego różowego Ruchacza 6900. Nie miała nawet ochoty na rzecz, która zawsze dawała jej pikantną rozkosz.
Właśnie było popołudnie i wróciła wykończona po lekcjach. Leżała na swoim różowym łożu jak jakaś dama różu. Chwilę pomyślała, że dobrym pomysłem by było zabawienie się sama ze sobą. Wyjęła swoją różową zabawkę i zaczęła robić z nią to, co tylko zechciała. To zawsze dodawało jej siły. 
.
.
.
.
.
.
Po lekcjach opiekunowie swoich domów nakazali prefektom ich zastąpić na nocnym dyżurze, wypijając eliksir wielosokowy, dzięki któremu będą udawać nauczycieli.

Wieczór
Wszyscy byli już na swoich pozycjach. Każdy z niecierpliwością czekał na Umbridge, która miała zjawić się lada chwila na dyżurze. Nagle zza jednego końca korytarza było słychać typowe kroki, które charakteryzowały Ropuchę. Wtem nauczyciele, którzy znajdowali się przed wejściem do Wielkiej Sali, zacisnęli mocniej ręce na różdżkach, które trzymali gotowi i zwarci do ataku. Różowa kurwa była coraz bliżej. Właśnie przeszukiwała korytarz. Tak, przeszukiwała dokładnie cały korytarz, aby sprawdzić, czy nie pałęta się tutaj jakiś uczeń. Tego nikt nie uwzględnił. Jakby ktoś o tym zapomniał, nawet ci najmądrzejsi i najbardziej odpowiedzialni, nawet sam Dumbledore. Dwie osoby, które były na pierwszych pozycjach były tym wyjątkowo zdziwione. Snape tylko przeklął wszystkich, że zapomnieli o czymś tak ważnym, następnie rzucił na siebie zaklęcie kameleona, a zaraz po nim reszta. 

- Hmm... ciekawe czy ktoś tu jest- myślała głośno Umbridge, przeglądając miejsce ze światełkiem, które wydobywało się z jej różdżki. 

Wtem po plecach Pomony, która stała najbliżej, przeszły ciarki. Filius i Severus czuli chęć mordu tej kobiety. Każdy z nich musiał naprawdę dyskretnie się przemieszczać. Nie mogli pokazać swojej obecności przypadkowo. 

Po sprawdzeniu nawet tych najmniejszych i najciemniejszych zakątków była święcie przekonana, że jest sama. Zaczęła chodzić powoli po korytarzu, nucąc jakąś piosenkę.

- Teraz- wyszeptał Snape, widząc jak Ropucha właśnie zatrzymała się pod drzwiami od Wielkiej Sali. Wtem wszyscy (nadal pod zaklęcięm kameleona) opuścili swoje pozycje, powoli i bezszelestnie zbliżając się do niej. 

Kiedy byli już blisko celu, stali się dla niej widoczni. Po ujrzeniu ich, Różowa Kurwa przeraziła się nie na żarty. Od razu wyciągnęła różdżkę, bo oni też ją mieli i nie chciała zginąć. 

- Czego chcecie?- spytała podejrzliwie, kiedy przestali się do niej zbliżać i ją otoczyli.
Nikt jej nie odpowiedział. Flitwick rzucił na nią zaklęcie powodujące białe krosty i piekące bąble na twarzy. Po chwili czuła, jak jej twarz zapełnia się nieprzyjacielami, przez co wyglądała jeszcze bardziej obrzydliwie, a ona zdezorienotwana zaczęła krzyczeć przeraźliwie.
- O nie! Moja twarz! Zdejmijcie to ze mnie! Błagam!
Lecz jej głośne prośby zostały zignorowane. Zaraz na jej oczach pojawiła się czarna opaska, która jej wszystko zasłaniała i nie mogła jej zdjąć, mimo opornych prób, dzięki Sprout. Po tym Snape uniósł ją za kostkę u nogi, trzymając Ropuchę głową w dół.
- Co wy robicie? Jako inkwizytor Hogwartu nakazuję wam mnie puścić!- wymachiwała kończynami, będąc kilkanaście calów nad podłogą.
Nauczycielka zielarstwa otworzyła drzwi od Wielkiej Sali jednym machnięciem różdżki. Kiedy weszli, Dilius zamknął je. W środku była wisienka na torcie- czyli reszta nauczycieli.
Następnie nietoperz wypowiedział przeciwzaklęcie i upadła z głośnym hukiem. Dumbledore odsłonił jej oczy. Wtem Umbridge ożywiło i od razu zerwała się na równe nogi, widząc wokół siebie całe grono pedagogiczne.
- Jeżeli nie chcecie trafić do Azkananu, to lepiej mnie stąd wypuśćcie- wysyczała z różdżką skierowaną na dyrektora.
Wtem nauczyciel mugoloznastwa sprawił, że jej szata zapaliła się na dole, czego nie zauważyła.  

- Oj widzę, że nie chcecie mnie słuchać, a to źle. Bardzo źle... . Wszyscy...- nie zdążyła skończyć, bo zauważyła, że się coś pali przy niej. Po chwili zorientowała się, że to jej piękne, różowe ubranka idą w drobny mak. Wtem pełna paniki jak oparzona ugasiła "pożar" wodą z różdżki. Bez słowa zaatakowała sprawcę sectumsemprą, lecz zdążył się obronić przed nią w ostatniej chwili. Rozwścieczona Ropucha zaatakowała tym razem Snapea nietoperzami, które spowodowały u niego kilka obrażeń. Nawet nie zdążyła wyrządzić kolejnej osobie krzywydy, bo szybko odgonił czarne istoty i oddał jej, nasyłając na nią ptaki,  które po dłuższej chwili zrobiły z nią to samo. Dzięki temu jej twarz wyglądała gorzej, niż można było sobie to wyobrazić. Wystarczyła chwila spojrzenia, aby pozbyć się zawartości z żołądka.

Po dobrych kilku minutach Dolores wymiotowała ślimakami i szlamem, miała poroże barana na głowie, wydłużone przednie zęby, oraz nie miała kości i śmiała się w niebogłosy. A wszystko było zasługą nauczycieli. A w środku przepełniała ją złość i chęć mordu.
Również oni nieco oberwali, ale nie tak bardzo, jak ona. Sprout miała żółte kwiaty na głowie, kilka osób było wystraszonych, jedna zwarte nogi, a jeszcze inna spowolniona, a dwóm osłabiono głos. Reasumując, nikt z atakujących, nie został tak bardzo pokrzywdzony jak ona. Dumbledore, jako jedyny ze świadomych i całych, rzucił na każdego przeciwzaklęcia, więc zaraz wrócili do siebie, oprócz Ropuchy. Następnie wszyscy się rozeszli, zostawiając ją samą na posadzce. Nikt jej nie żałował. Za kilka godzin dyrektor zdjął z niej wszystkie zaklęcia, a następnie przeniósł do jej kwater i wymazał pamięć. 

Rano, kiedy Różowa Kurwa obudziła się, miała wrażenie, że jest bardzo zmęczona i obolała oraz czuła dziwny smak w ustach. Próbowała przypomnieć sobie co się działo wczoraj, lecz jedyne, co pamiętała, to kilka minut swojego nocnego dyżuru. Niechętnie wstała i napila się eliksiru wzmacniającego, który miała zawsze w swoich kwaterach. Później już w nieco lepszym humorze i na siłach wykonała poranną toaletę.
.
.
.
Tymczasem wszyscy na śniadaniu  cieszyli się ze zwycięstwa mimo, iż każdy wiedział, że wygrają. Wszyscy popijali ognistą, która została zmieniona na kolor soku dyniowego na wypadek, gdyby pojawiła się Ropucha.

McGonagall i Umbridge, czyli kłótnie śmiechu warte [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz