*Pov Peter*
Siedzieliśmy na krzesłach przed gabinetem dyrektora, czekając aż wyjdzie z niego pan Stark, pani Potts i moja ciocia.
-Rose, wiem, że nie jest to zbyt odpowiedni moment, ale... cz-czy z-z-zostaniesz m-moją d-dziewczyną- zapytałem. Brunetka szeroko uśmiechnęła się i oparła głowę na moim ramieniu.
-Rozumiem, że było to pytanie retoryczne- zaśmiała się, Boże, jak ona słodko się śmieje- a tak na serio to oczywiście- odpowiedziała, po czym złożyła na moich ustach lekki pocałunek. Po chwili z gabinetu wyszedł pan Stark.
-Sprawa załatwiona, obyło się bez prawnika- odparł dumny pan Stark.
-Ale podziękuj swojemu tacie Rose, za to że przez niego prawie wyrzucili cię ze szkoły- powiedziała zdenerwowana pani Potts- Tony, do spraw takich jak ta nie potrzeba prawnika!
-Mamo, tata tego raczej nie zrozumie...- powiedziała zmieszana Rose.
-Rose, to jest ten chłopak, o którym wczoraj mi opowiadałaś?- zapytała Pani Potts.
-Tak- odpowiedziała Rose- tato, nie zbijaj go wzrokiem.
-Ugh, no dobrze-odpowiedział pan Stark- Parker, później porozmawiamy.
-D-dobrze panie Stark- odpowiedziałem lekko przestraszony. Chwilę później, z gabinetu wyszła moja ciocia.
-Wszystko załatwione. Nie dostaną nawet uwagi- powiedziała moja ciocia.
-To bardzo dobrze, ale pamiętajcie by następnym razem nie psikać kogoś gazem i nie całować się na środku głównego korytarza!- odparła Pani Potts.
-Dobrze- z Rose odpowiedzieliśmy równocześnie.
*Pov Rose*
-Jesteś za młoda na związek!- krzyknął mój tata.
-Wolę teraz być w normalnym związku, niż potem wynagrodzić to sobie związkami na jedną noc!- odpowiedziałam również krzykiem.
-Młoda damo, tak rozmawiać nie będziemy! Masz dopiero 15 lat, jesteś jeszcze moją małą córeczką- odrzekł mój ojciec.
-Dzisiaj kończę 16 lat- odpowiedziałam i uciekłam z płaczem do pokoju. Co roku wszyscy zapominali o moich urodzinach, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Dzisiaj, natomiast było inaczej.
***
Leżałam w swoim łóżku i płakałam w poduszkę już ponad pół godziny. Od jakiegoś czasu ktoś próbował się do mnie dodzwonić, jednak nie zwracałam na to uwagi. Po chyba już 10 próbie tej osoby sprawdziłam kto to. Peter. Od razu oddzwoniłam.
-Boże, Rose, martwię się o ciebie, nie odebrałaś 15 raz! Wszystko jest okej?- zapytał zaniepokojony.
-Tak- odpowiedziałam załamanym głosem.
-Słyszę, że nie. Jesteś w domu?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam niechętnie.
-Dobrze, zaraz u ciebie będę- powiedział po czym się rozłączył.
*Pov Peter*
Byłem już w drodze do domu Rose. Już od jakiegoś czasu miałem przygotowany dla niej prezent urodzinowy, który chciałem jej podarować w ramach przeprosin, za to jak się zachowywałem, natomiast teraz prezent ten, nie jest już przeprosinami i bardzo się z tego cieszę. O tym kiedy ma urodziny dowiedziałem się dzięki panu Starkowi. Nie lubi kwiatów, a tym bardziej róż, jak już miałaby wybrać jakiś kwiaty byłyby to tulipany. Więc kupiłem dla niej bukiet tulipanów, w różnych kolorach. Jej ulubionym zwierzęciem jest panda, więc pluszaka pandę. Uwielbia reese's, więc kupiłem jej mnóstwo słodyczy z tej marki.
*Pov Rose*
Wstałam z łóżka z zamiarem pójścia do łazienki i ogarnięcia się przed przybyciem Peter'a, jednak ledwo co wstałam i usłyszałam dzwonek do drzwi. J.A.R.V.I.S powiadomił mnie, że to właśnie Peter zadzwonił do drzwi. Szybko pobiegłam do drzwi wejściowych, by otworzyć je szybciej niż mój tata. Na szczęście udało mi się to. Gdy otworzyłam drzwi zastałam Peter'a, który trzymał w jednej ręce bukiet pięknych, kolorowych tulipanów, a w drugiej pluszaka pandę i pudełko ze słodyczami reese's.
-Wszystkiego najlepszego- powiedział, po czym na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Aaa! Dziękuję!- krzyknęłam po czym rzuciłam się w ramiona chłopakowi.- Skąd wiedziałeś, że mam dzisiaj urodziny?
-Pan Stark często o tobie mówi- odpowiedział.
-Serio?- zapytałam zdziwiona.
-No tak, myślisz, że skąd bym wiedział, jakie są twoje ulubione kwiaty, zwierzę i słodycze?- zaśmiał się.
-No w sumie racja- również się zaśmiałam.-Wchodź do środka.
***
-Jako jedyny pamiętałeś o moich urodzinach- odrzekłam.
-Serio? Wszyscy zapomnieli o urodzinach Rose Kate Stark- córki Iron Man'a, miliardera, geniusza i filantropa?- zaśmiał się Peter. Boże, jak on uroczo się śmieje. On jest idealny.
-No tak jakoś wyszło, -zaczęłam- nigdy nie obchodziłam urodzin. Mój tata był zbyt zajęty byciem superbohaterem, a mama była zbyt zajęta byciem głównym prezesem Stark Industries. Może po jakimś czasie dostawałam od nich prezenty, ale to chyba nie to samo co obchodzenie urodzin w rodzinnej atmosferze.- nieco zasmuciłam się. Peter zauważył to, przybliżył się do mnie i zaczął całować. Oczywiście bez zastanowienia oddałam pocałunek. Było pięknie, jednak przeszkodził nam mój ukochany tata, wchodząc do mojego pokoju bez pukania.
-Jest tu Peter? O jest, dobra młody, masz stawić się u mnie w biurze za 20 minut, punktualnie!- powiedział po czym wyszedł.
-Chyba powinienem się bać- odparł zaniepokojony Parker.
- Czemu?- zapytałam.
-Wiesz, aktualnie jestem chłopakiem jego jedynej córki, o którą dba jak o nic innego i jeszcze mam stawić się u niego w biurze, punktualnie więc na pewno będzie to poważna rozmowa. A ja mam talent do spieprzania takich rozmów- odpowiedział trochę poważnie, trochę sarkastycznie.
-No to radzę ci już iść, bo spieprzysz tą rozmowę na starcie spóźniając się- zaśmiałam się.
############
Przepraszam, że nie było przez te kilka dni rozdziałów, ale wiecie zakończenie roku szkolnego, na dodatek w mojej wsi był festiwal folklorystyczny, a ja należę do zespołu ludowego, więc występy, brak czasu itd. Ogólnie to najdłuższy rozdział, bo aż 810 słów bez notki.
ps. Dziękuję za prawie 200 wyświetleń i tyle miejsc w hasztagach.
ps2. Szukam kogoś kto popisze o Avengers itp
CZYTASZ
Roses || Peter Parker/Spider-Man FF
FanfictionKolejne fanfiction o relacji Parkera i córki Starka.