ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒𝕝 3

621 40 8
                                    



- Wszystko będzie dobrze, musi tylko unikać stresu przez jakiś czas. - usłyszałam przytłumiony głos Bonniego.
- Ale tak to nic jej nie jest, tak ? - teraz to był Freddy.

- G-Gdzie ja jestem ? - otworzyłam oczy i gwałtownie sie podniosłam. Nie mogłam złapać tchu. Ale zbiorowisko. Z połowa ludu, to na pewno. Tylko dlaczego?
- hej, spokojnie ! Zemdlałaś, ale już nic ci nie jest. - Bonnie  przerwał prace, złapał mnie za ramiona i położył delikatnie na stole. Zdążyłam jeszcze zobaczyć, ze na mojej nodze nie ma już porysowania. Fajnie. Ale teraz bolała mnie głowa. Bardzo!

- Co mi jest ? - mruknęłam.
- Walnęłaś sie o krzesło. Głową. - z kąta widziałam tylko złotozielonkawy  pyszczek. Springtrap.
- Tak sama ? - Toy Freddy podejrzanie spojrzał sie na poparzonego królika.
- mphppppp, mogę juz iść ? - jęknęłam.
- Jasne odprowadzę ci...
- Ja to zrobię. - Powiedział Springtrap złapał mnie za rękę, i poprowadził w stronę wyjścia, zostawiając wszystkich z tyłu z ogłupiałymi minami.

Zamknął drzwi, złapał mnie za ramiona i przygwoździł do ściany. Jego twarz znajdowała sie niebezpieczne blisko mnie.

- Nikomu, ale to nikomu nie mów o Tej Sprawie, ok ? N.i.k.o.m.u.
- Dobra, ale może najpierw mi wytłumaczysz o co chodzi? Nie poznałam zbyt wielu szczegółów  - nadal kręciło mi się w głowie.

spojrzałam na jego twarz. Westchnął.

Opuścił wzrok i i ręce. Palcami poszukał mojej ręki i ją ścisnął. Pociągnął mnie w stronę pokoju. SWOJEGO. ZNOWU.
Nagle stanął i postawił uszy. Usłyszałam to samo co on. Jakieś pomruki w pokoju Foxyego. Naprawdę, nie wiem co nim kierowało ale pociągnął mnie za sobą i zapukał do pokoju lisa.
- Mogę wejść? - znowu zmienił sie w tego oschłego krolika. Druga twarz Springa powraca.
Nagle otworzył drzwi bez ostrzeżenia.

Foxy trzymał Freddiego w tali i całował. Fred miał ręce na szyi lisa. Gdy nas zobaczyli, w dwie sekundy odskoczyli od siebie, zaczerwienili się i zaczęli coś bełkotać.

- to my może PÓJDZIEMY - warknęłam na Springtrapa i pociągnęłam za talię w stronę wyjścia.
- CO TU SIE WYPRAWIA ?! - zdążył jeszcze huknąć, kiedy wyciągałam go na korytarz.
- Co ty robisz? Musimy ich zostawić SAMYCH!- powiedziałam zduszonym głosem. Nici z unikania stresu. Powiedział coś pod nosem, i przeszłam koło niego. Zrobiłam naburmuszoną minę. Pogładziłam białe futro na swoim pysku. Otworzyłam drzwi i usiadłam na fotelu, spoważniałam.

- Skąd wiesz ze to byłam JA ?
- Od Golden Freddiego.
- Dlaczego wszyscy to zatajali, i zwalili winę na Foxyego ? W-wiesz co zrobiliście? WIESZ DO CZEGO DOPROWADZILIŚCIE? DLACZEGO ZNISZCZYLIŚCIE MU ŻYCIE ?? - uniosłam się. Poczułam, ze po moim policzku leci pojedyncza łza.

- CHCIAŁAŚ, ABY TOBIE ZNISZCZYLI ŻYCIE ?!  ŻE TWOJA WINA, ZE CHICA MUSIAŁA MIEĆ WSTAWIANY ROZRUSZNIK? BO JA NIE, JA CHCIAŁEM CIE CHRONIĆ!

- Ja... Ja..... - teraz z moich oczu poleciała kaskada łez. Chronić? Nie wiedziałam że mu na mnie zależy. Springtrap podszedł do mnie i przytulił. Wtuliłam się w jego futro, które momentalnie przemokło. Pochlipywałam, coraz mocniej go przytulając. On głaskał mnie po głowie, mrucząc coś uspokajająco.

- No juz... Nie martw się.... - podniósł moją brodę na wysokość jego twarzy. Popatrzył chwilę na mnie, a potem pocałował. Przymknęłam oczy i położyłam mu ręce na szyję.Królik pogłębiał pocałunek. Nagle potknęliśmy się i upadliśmy na łóżko. Nadal się całowaliśmy.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, zaczęliśmy chichotać.

My Mangle. Historia mniej znanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz