Razem z chłopakami usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk.- Ej, czy to przypadkiem nie była...
- Mangle! - krzyknąłem. Pędem zerwałem sie w stronę dochodzącego dźwięku.Całą grupą biegliśmy w stronę krzyku lisicy.
Korytarzem prosto.
W lewo.
Znowu w lewo.
Szybkie skręcenie w prawo ( Foxy wpadł na ścianę)Zatrzymałem grupę gestem dłoni.
Powoli wszedłem do małego pokoju na po lewej stronie korytarza. Nie było tam żadnych drzwi, tylko lekko zadrapana framuga.W schowku stało tylko kilka stołów. Jedne byly większe a drugie na prawdę maleńkie. Niektóre stały do góry nogami. Wyglądało to jak tor przeszkód.
- Nie. Ruszaj. Się. - usłyszałem ledwo słyszalny szept dochodzący z pokoju.
- Co?
- Nie. Ruszaj. Się.
Zastygłem w jednej pozycji. Nie miałem pojęcia kto to mówi, ale dla pewności zrobiłem to co usłyszałem.
Szepnąłem do chłopaków słowa tajemniczej osoby.
- Idzie! - szepnął ze strachem nieznajomy.Z sufitu wolnym, posuwiastym ruchem zwiesił sie Molten Freddy.
Jego twarz byla jednym, wielkim topiącym sie kawałem plastiku. Jego ostre zęby powyrywały sie z wyznaczonych miejsc, dlatego wydawało sie że są dłuższe niż zwykle. Widać bylo czarne smoliste dziąsła. Z wydrapanych dziur w miejscach oczu znajdowały się czerwone lampki. Jego druciany szkielet zawiesił sie na jednej z sufitowych lamp. Połowa z jego kończyn byla połamana i zwisała pod dziwnym kontem.Bardzo wolno wziąłem wdech. Byłem przerażony, a gorzki zapach plastiku wdzierał mi sie do gardła.
Lekko poruszyłem uchem. To przykuło jego uwagę.
Powolnym ruchem jego głowa i ciało ruszyły w moją stronę. Przenikliwa czerwień lampek raziła mnie w oczy. Jego pysk był dwa centymetry od mojego. Na moją twarz skapnęła kropla plastiku.
Nagle dostrzegłem coś w jego prawnym uchu. Niedostrzegalne, ale gdy się przyjrzeć, w jego uchu tkwiła malutenka pluskwa. Urządzenie nie wydawało sie już zdolne do przekazywania jakichkolwiek informacji.
Z urządzenia wydobył sie maleńki szmer.
Zabij.
- Pod stoły! - krzyknąłem, i w ten samej sekundzie musiałem uchylić sie przed wielkim ramieniem niedźwiedzia, które z impetem walnęło w ścianę.
Animatroniki wpędzały w labirynty stołów. Krzyczały do siebie.
Molten z frustracja próbował wydobyć dwoje ramie z framugi. Wykorzystałem tą okazje i wbiegłem pod najbliższy stół.
Spod niego miałem najlepszy widok na złego animatronika, ale byłem dostatecznie zachowany przed jego wzrokiem.
- Wiedziałam ze ci sie uda - Odwróciłem sie szybko, przestraszony głosem za mną. Ale nie musiałem sie bać.
Wziąłem Mangle w objęcia. Ona przytuliła mnie mocno i pocałowała w skroń.
Wzięła moją twarz w dłonie. Uśmiechnęła sie do mnie ciepło.- Musimy sie stąd wydostać.
- co z Circus Baby?
- O nią się nie martw.Nastała cisza.
Nie było słychać nawet morderczego animatronika.
Ledwo oddychając, wycofaliśmy sie z Mangle w głąb stołowego labiryntu.
W mroku innych mebli widziałem moich towarzyszy.Nagle z góry stołu prosto przed moja twarz trafiła szkaradny pysk.
- H-H-e-e-j za-b-b-aaaw-o ! - wyskrzeczała .
- Bonnie, uderz go! - krzyknął do niego któryś z chłopaków.
Wszyscy zaczęliśmy wyłazić spod mebli.
Otoczony Molten zaśmiał sie i wystrzelił metalowymi mackami w każdego z nas.
Bonnie z krzykiem na ustach odparł mechaniczne ramię i zniszczył je
Freddy kastetami nawalał swoje.
Ja skinąłem głową na Foxiego.
CZYTASZ
My Mangle. Historia mniej znana
Fanfiction- Tego chcesz ? - wstał i złapał mnie za rękę. Pomyślałam. Czy chcę, żeby moje życie się zawaliło? Czy jestem gotowa na to, aby mnie znienawidzili ? Czy wogóle jestem na to przygotowana ? - Tak.