ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒𝕝 8

319 20 5
                                    

Pov Springtrap

-Rany były bardzo rozległe, nie mogliśmy nic zrobić. Wdało sie do nich lekkie zakażenie, co spowodowało reset systemu. Dobrze się czujesz? - Bonnie położył mi dłoń na ramieniu.

Siedziałem sam w pokoju, w pokoju w którym Mangle się ocknęła.
- Czyli nic nie da się zrobić ? - odpowiedziałem w dłonie. Bonnie westchnął.
- Nie. Stary, widzę, że ci na niej zależało... - zamilkł pod mocą mojego spojrzenia. Czyli tak, straciłem ją. Moją Mangle.

Zawsze w niej coś było. Zwracałem na nią większą uwagę niż na inne animatroniki. Na początku gardziłem nią, ale później... coś przeskoczyło. Z kątów pizzerii obserwowałem jej poczynania. Jak się śmieje. Jak rozmawia z innymi. Bylo w niej coś... innego.

Lisiasta siedziała na stole nieopodal i badawczo nam się przyglądała.
Miała śliczne, duże niebieskie oczy, nie te co kiedyś.
- Nie pamietasz mnie, co ? - zagadnąłem dziewczynę, robiąc przy grymas, który miał przypominać uśmiech.
- Noo, nie. Spotkaliśmy się kiedyś? - zerknęła to na mnie to na Bonniego.
- Tak, dużo razy... - wyprostowalem się nagle. To nie ma sensu. Coś mi nie pasuje.

Wstałem gwałtownie i udałem się w stronę drzwi.
- Hej, a co z nią ? Gdzie idziesz? - lawendowy królik zawołał za mną.
- Coś tu nie gra. Zajmij się nią. - otworzyłem drzwi, a zza nich od razu pokazała się potarmoszona, ruda głową lisa.
- I co? I co? Moge wejść ?! - zawołał gorączkowo. Wyminąłem go i poszedłem w stronę mojego pokoju.

Przy ostatniej "przemianie" Foxiego wydobył się pewien dźwięk. Coś jak skrzyżowanie kliknkęcia z odgłosem wydawanym przy pocieraniu metalem o metal. już go gdzieś słyszałem.

Wszedłem szybko do pokoju i zacząłem przeszukiwać moje szafki. Wywaliłem wszystko z komody, potem z szafy. Coś nie pasuje do reszty. Ja to wiem. Otwierałem szuflady na oślep kiedy wreszcie na to natrafiłem.

Jest.

Biała teczka leżąca na ziemi wystawała spomiędzy starych papierów. Ostrożnie wziąłem ją w ręce, usiadłem na ziemi i zacząłem ją gorączkowo przerzucać. Po paru chwilach przerzucania zżółkniętych kart, znalazłem.

Z jednej ze stron patrzyły na mnie zielone oczy podzielonej na segmenty dziewczyny.

***

Bonnie Pov.

Powoli odwróciłem się do lisiastej
- a więc ten.... - niepewnie podrapałem się po głowie - jestem Bonnie
- Cześć Bonnie, jestem Mangle.  - uśmiechnęła się jak przedszkolak który pomalował całą ścianę szminką mamy i jeszcze był z tego dumny.
- Opowiem ci co się stało - ponagliłem ją ruchem dłoni, żeby wstała i poszła za mną

Wyszliśmy na korytarz w stronę obszernego salonu.

- Miałaś zwarcie. To wykasowało twoją pamięć, ale nie martw się. Możesz czuć się zdezorientowana ... -
- Dobra, przestań pieprzyć - zaśmiała się.
- Eeeee...
- Nie ubyło mi IQ. Po prostu opowiedz mi wszystko od początku.

Otworzyłem szare, wahadłowe drzwi.

Przed nami rozprzestrzeniała się ogromna ciemno czerwona sala. Na wprost znajdowała się scena, po prawej stronie kilka dużych okrągłych stolików. Po lewej stronie było kilka maszyn do grania, ogromna kanapa, a nad naszymi głowami wisiała się kula disco. Całość sprawiała bardzo estetyczne wrażenie.

Chica z otaczającym ją kordonem ludzi mówiła zachwycające historie, jak to przeżyła i ile ją to kosztowało nerwów.

Nightmare Freddy i Nightmare Bonnie rozglądali się niepewnie po sali i grali na automatach.

My Mangle. Historia mniej znanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz