(3)

12 2 0
                                    


Dni leciały coraz szybciej, a ja za bardzo się wkręciłam w relacje z Michałem. Nawet jak poszłam się myć wyobrażałam sobie nas za parę lat w jednym domu, w jednej wannie, czy też w jednej kuchni. To tak bardzo absurdalnie brzmi, ale może ja po prostu pragnę aby chociaż raz coś poszło po mojej myśli. Po kilku dniach stał się dla mnie na prawdę ważną osobą, a świadomość że otwierał się przede mną i mówił o swoich problemach/ przeżyciach, utwierdzało mnie w tym że to musi się udać. Tęsknota doskwierała mi codziennie, motyle w brzuchu się budziły na dźwięk jego imienia, zasypiałam i budziłam się z myślą o nim, cały czas towarzyszył mojemu rozsądkowi czy też sercu. Miałam momenty w których chciałam rzucić całą codzienność, wsiąść jednak  w ten pociąg i jechać do niego. Jedyne czego potrzebowałam przez ostatnie parę dób to jego objęć, pocałunków, i namiętnych nocy. Dokładnie tego co mi obiecywał. Nasze rozmowy niekiedy były wypełnione "miłością", piekielnym pożądananiem, a jednocześnie masy problemów. Zaczęłam się gubić w tym wszystkim, szukałam tak zwanej "pauzy miłosnej". Zastanawiałam się czy chodzi o miłość, czy też pieprzenie się do rana jak nieznajomi. Myślałam że sytuacja nie będzie w stanie się tak bardzo skomplikować. Jednak dużo się zmieniło od czasu moich wyznań miłosnych do niego, tak jakby nabrał do mnie ogromnego dystansu, już go nie podniecałam, już nie miał ochoty na nic. Czułam się jak szmata, wykorzystana i rzucona w kąt. Nawet zdaniem nie jestem w stanie dokładnie wyjaśnić jak do dzisiaj się czuję. Jak czułam się kiedy była mowa o innych dziewczynach, jak była mowa o jointach, alkoholu czy jeszcze innych cholerstwach. Z natury jestem choleryczką i panikarą, ale jeśli chodzi o niego to już przesada, a moja wyobraźnia pisała sobie sama swój scenariusz. Po jednym dniu przerwy w pisaniu, zaniepokojona zapytałam czy w porządku, na co on zaczął mówić że on nie chce abym ingerowała w jego życie, że nie chce ograniczeń. Wtedy nie miałam już nic do powiedzenia, chciałam się ukryć w swoim łóżku i nigdy go nie opuszczać, emocje pękły we mnie momentalnie, z zimnej suki zrobiłam się okropnie emocjonalną dziewczyną. Łzy leciały mi strumykiem, nie znałam lekarstwa na roztargane uczucia, nie sądziłam że będę w stanie się zakochać w kimś takim jak on, w dodatku przez tak krótki czas. W głowie miałam tylko jedno "chodziło mu tylko o to by cię jak najszybciej zaliczyć". Byłam od tamtej pory tak pesymistycznie nastawiona. Czułam jakbym nie istniała dla niego, a to co było między nami umarło. Nie przyznawał się do uczuć, wręcz się ich wyrzekał. Nie jestem dokońca pewna że nic nie było na rzeczy, bo jednak na początku nie byłam mu obojętna. Kręciła mnie jego niewinność którą na starcie udawał, później wydawał się być zbolałym chujem, a był tak na prawdę rozpieprzonym emocjonalnie, kruchym chłopakiem, który nie wiedział czego chciał. Gdybym nawet chciała to jednak rzeczywiście nie miałam wpływu na to co się dzieje wokół niego, miałam ochotę czasami zamknąć go w domu żeby nigdzie nie wychodził, żeby żadne inne dziewczyny nie patrzył na niego, jak tylko wspomniał o spędzania czasu na Omeglu, mój żołądek automatycznie zaciskał się w supeł, a ciśnienie mi momentalnie rosło. Żałuję że on nie jest tak chorobliwie zazdrosny jak ja o niego. Żałuję że nie może okazać mi uczuć i się przed nimi broni. Żałuję że go poznałam, dawał mi szczęście i przypomniał definicje miłości, ale wiele razy mówiłam pas w jego stronę. Wystarczył jego jeden tekst, a ja zamierałam i nic innego dla mnie nie istniało tylko on. Kiedy tak namiętnie pisaliśmy zamykałam oczy i wyobrażałam sobie jak bardzo musi być rozgrzany, i jak bardzo chciałby nasycić się mną i moim ciałem. Chciałabym wić się pod nim, jak wąż szukający drogi do schronu. Chciałabym móc z rozkoszy krzyczeć w te wulgarne, lecz słodkie usta. Chciałabym móc czuć dreszcze na ciele poprzez jego dotyk.
Chciałabym poczuć smak jego gorących ust, poczuć jego wzrok który by ilustrował moje nagie ciało z góry do dołu.
Chcieć a móc to dwie różne rzeczy, których nie potrafię ze sobą pogodzić. Gdy tak nastaje noc, a ja zostaje sama z myślami to wariuje nie z powodu ogromnych chęci na jego bliskość, tylko z powodu żalu i smutku który żywie do niego, tak bardzo mam mu to za złe że potrafił mówić tyle rzeczy tylko pod wpływem tego że chcę mu się bzykać. To straszne, lecz taka natura faceta, my kobiety nigdy nie będziemy w stanie jej zrozumieć, tak samo jak oni nas.

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz