(16)

5 1 1
                                    


Przez parę kolejnych tygodni życie mijało nam dość spokojnie. Ja zajęcia w szkole. On praca i jakieś jego interesy. Zawsze kończył szybciej, niż ja, dlatego przyjeżdżał po mnie.
Krzątałam się po domu, szukając jakiegoś zajęcia, bo Michał pojechał na zakupy. Z wędrówki po parterze wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu, byłam przekonana że to mój narzeczony, zapomniał co miał kupić, więc nawet nie spojrzałam na wyświetlacz.
-Witaj Wiktorio, to początek gry, radzę zabezpieczyć wszystkie zamki w domu i pilnować swojego kochasia. - Przerwany sygnał.
Sprawdzam spis połączeń numer prywatny. Odruchowo biegnę do drzwi frontowych i zamykam wszystkie spusty, zamykam drzwi tarasowe, wszystkie okna, które zasłaniam roletami antywłamaniowymi. Teraz czuję strach, nie o siebie tylko o mojego mężczyznę. Boję się o niego i o jego bezpieczeństwo. Domyślam się kto to, ale nie jestem pewna. Wykręcam w pośpiechu numer do Michała i skracam mu przebieg rozmowy telefonicznej. Radzi żebym nie wychodziła z domu i obejrzała sobie jakiś film na Netflixie. Tak też robię, moje myśli skupiają się na losie bohaterów. Jednak nie na długo. Znowu ogarnia mnie strach, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Wiem, że to nie Michał, bo on ma swoje klucze. Sięgam z szuflady kuchennej po ostry nóż i po cichutku zmierzam do drzwi. Zaglądam przez wizjer, ale nikogo nie widzę. Odczekałam dziesięć minut, ale nikt się nie zjawił. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam karton. Wzięłam go pośpiesznie do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Otworzyłam go nożem który trzymałam w ręku. Karton był wypełniony ścinkami gazet, lecz kiedy dokopałam się do czegoś, co sprawiło, że totalnie nie czułam przepływu krwi w żyłach. Było to świńskie serce. Co za psychole. Odwracam się i widzę linie krwi, która przeciekała spod kartonu. Poszłam szybko umyć ręce, to okropne. Czekam w kuchni na powrót ukochanego. Wiem, że dwójka tych psychopatów nie żartowała.
*******
W domu panuje nerwowa atmosfera, Michał odkąd wrócił do mieszkania wykonuje co chwilę jakieś telefony. Jestem roztrzęsiona, ponieważ dostaje kolejnego SMSa z treścią: Kto następny? :). W pudle znalazło się parę zdjęć na których widać mojego ukochanego z jakimiś dziewczynami w klubie, wiem że to stare fotografie ponieważ od ostatniej kłótni zmieniło się sporo rzeczy, Michał spędza całe noce w domu. Odbiegając od tego wszystkiego muszę umówić się na wizytę do ginekologa, okres nie zagościł od dłużego czasu, ten sympton jest niepokojący, ale nie będę stawiała poprzedzających diagnoz. Michał sprzątnął ten cały nieporządek, a w naszym domu zawitał dwóch bardzo umięsnionych typów.
-Wiktoria, słońce sama widzisz co się teraz dzieje, dzięki nim nic ci nie grozi, trzymaj się ich blisko, jeśli masz konieczność wychodzenia z domu. James - wskazuję na bruneta - A to Dylan - wskazuję na rudego.
Obdarzam ich uśmiechem, szczerym uśmiechem. Uspakaja mnie myśl, że nic mi nie grozi, ale pozostaje kwestia Michała.
-A co z tobą?
Nie wie co odpowiedzieć, ale widzę w jego oczach strach. Nie okazuje mi tej słabości, bo nie chce mnie zamartwiać.
-Kochanie widzę, że coś jest nie tak. - Podchodzę i zatapiam jego twarz w moich lodowatych dłoniach.
Mój niepokój wzrasta, nie wiem co się dzieje wokół.
Michał jedynie wzdycha i napawa się moim dotykiem.  Nie krępuje mnie obecność dwóch ochroniarzy.
-Proszę cię porozmawiaj ze mną. - Zaczęłam mówić przez łzy.
Ma za miękkie serce, żeby patrzeć na ten żal którego było od groma w moich oczach. Łapie mnie za dłoń i prowadzi do sypialni. Prosi, abym usiadła na łóżku, a następnie rozszerza moje nogi i klęka pomiędzy.
-Nie mam zapewnionego bezpieczeństwa. Wychodzę z domu i obawiam się, że już nie wrócę do Ciebie. Ich nie da się przechytrzyć, prowadzą zawsze o parę wydarzeń  do przodu. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham. Chciałbym wiedzieć Cię za parę lat w naszym domu, biegającą wokół dwójki, a nawet i trójki dzieci. Twoje bezpieczeństwo, zapewnia mi spokój wewnętrzny. Nie możesz się tyle denerwować, bo to się odbija na twoim zdrowiu. Przepraszam kochanie, że wciągnąłem Cię w to gówno. - Zaciska swoje dłonie na moich udach, i mruga szybko, aby łzy mu nie poleciały.
Widzę ile emocji dusi w sobie, ile go kosztuje mówienie czegoś takiego.
Nie potrafię niczego innego zrobić, niż wtulenie się w niego i wypłakanie się. Mieliśmy spokój i już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak. Nie wyobrażam sobie teraz sytuacji, w której Michał jedzie do pracy, z której już nie wróci. Razem z nim odeszłaby spora część mnie, którą ją mu oddałam. Bez tego człowieka nie przetrwam.
-Musisz wrócić z pracy każdego dnia, mimo że nie jestem mistrzynią kuchni, to chociaż na te marne obiady. - Widok mi się rozmazuje przez łzy, i wymuszam nawet uśmiech.
********

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz