Jasińscy podjechali autem pod dom. Tarasowe drzwi były szeroko otwarte. Daniela wiedziała, że to zły znak. Prędko weszła do mieszkania.
- Marcel! - zawołała.
W domu panowała idealna cisza.
- Może jest w swoim pokoju... Sprawdzę - oświadczyła zmierzając w stronę schodów.
Nikodem wlał sobie do szklanki soku z lodówki.
- Tato, co teraz będziesz robił? - spytał.
- Położę się spać - usłyszał w odpowiedzi. - Zmęczony jestem... A ty, smyku? Co będziesz robił?
- Poszedłbym popływać...
- Nie, smyku... Musimy sobie coś wyjaśnić... Od dzisiaj ty i Marcel macie zakaz pływania w jeziorze...
- Ale jak to? Tato, ja umiem pływać!
- Niko, pokazałeś to wczoraj... Nie ma dyskusji. Będziesz chciał popływać? Przyjdziesz po mnie. Pójdę z wami... Sami nie będziecie mi chodzić nad jezioro.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale"... Niewiele brakowało, a stałaby się tragedia. Aż się boję pomyśleć, co by było, gdyby nie było mnie w pobliżu...
- Nie ma go! - zawołała Daniela zbiegając po schodach. - Nie ma Marcela! Zaglądałam pod łóżko, do szafy. Nigdzie go nie ma! Jejku! Zaraz zejdę na zawał!
- Lusia, nie panikuj - rzekł Szymon. - Poszedł gdzieś, to i wróci... Idę się kąpać, bo się czuję...
- Idź... - westchnęła.
Szymon wszedł do sypialni. Wyjął z szafy czystą bieliznę, jeansy i koszulkę, po czym powędrował wprost do łazienki.
Nacisnął klamkę. Drzwi były zamknięte od środka. Zapukał.
- Marcel, jesteś tam? - spytał. - Marcel, otwórz! Hej!
Chłopiec siedział na sedesie. Był zdenerwowany. Wiedział, że Daniela mu nie odpuści i będzie musiał przyznać się Szymonowi do tego, co zrobił. Postanowił zrobić to zza zamkniętych drzwi.
- Bawiłem się z Nikodemem w nurkowanie - rzekł łamiącym się głosem.
- Jejku, Marcel... To, co stało się Nikodemowi to niczyja wina...
- Jak nie? Chciałem tylko, żeby dłużej wytrzymał pod wodą... - tu zamilknął.
- Co?! - rzekł Szymon marszcząc brwi. Głośno zapukał. - Otwieraj te drzwi i powiedz mi, o co chodzi, bo nic z tego nie rozumiem.
- To ja utopiłem Nikodema... Nie chciałem, żeby utonął... Chciałem tylko, żeby więcej sekund wytrzymał pod wodą! - wybuchnął.
Szymon zrobił się czerwony ze złości. Głośno trzasnął ręką w drzwi.
- Otwieraj! - wydarł się. - Liczę do trzech i drzwi mają być otwarte!
- Tato, wcale tak nie było... Nie słuchaj go - szepnął Nikodem.
- Luśka, weź mi go zabierz...
Daniela chwyciła Nikodema za rękę. Zaprowadziła go do pokoju na górę.
Tymczasem Marcel zacisnął zęby. Ze łzami w oczach podniósł się z sedesu. Gdy tylko usłyszał odliczanie, otworzył drzwi.
Szymon szarpnął go za rękę. Przykucnął przy nim. Spojrzał mu w oczy.
- Co ty powiedziałeś? - spytał wymierzając chłopcu porządnego klapsa.
Malec ani drgnął. Wziął tylko głęboki oddech.
- No co, no? - wzruszył ramionami. - Chciałem, żeby więcej sekund był pod wodą... Chciałem, żeby wygrał...
- Omal go nie utopileś - rzekł Szymon z przerażeniem patrząc na zatroskaną minę syna. - Zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś? Odpowiedz!
- No, co no? - szepnął. - Nie chciałem...
- Ja cię zaraz oduczę takich pomysłów! Czekaj no! Otworzył szafę. Wyciągnął z niej dwa paski. Przyjrzał im się z uwagą. Wybrał jego zdaniem bardziej odpowiedni.
Marcel stał jak słup. Czuł wypieki na policzkach. Przeszło mu przez myśl, by zwiać do łazienki, ale wiedział, że na dłuższą metę to nic nie da.
Szymon podszedł do niego. Chwycił za przedramię. Przyprowadził do stołu. Marcel potarł ręką oczy.
- Ja nie chcę... Ja przepraszam!
- Na przeprosiny jeszcze przyjdzie czas. Teraz jest czas na lanie!
Chłopiec rozpłakał się jeszcze bardziej.
- Uspokój mi się, bo jeszcze ani razu nie dostałeś!
Szymon przyłożył lewą rękę do pleców chłopca. Przydusił go do stołu. Marcel skierował głowę w stronę ściany. Zacisnął powieki. Zamarł, gdy tylko poczuł, jak ojciec spuszcza mu spodnie.
- Widzę, że się przygotowałeś na to lanie! - wrzasnął Szymon spuszczając chłopcu piątą parę gaci. - Ręce pod głowę! - dorzucił składając skórzany pas na pół. Położył lewą rękę na plecach chłopca. Wymierzył pierwszy pas.
Marcel zapłakał. Już po pierwszym uderzeniu wiedział, że to nie będzie zwykle lanie.
Po drugim pasie, chłopiec głośno zapiszczał. Tyłek bolał go niemiłosiernie. Odruchowo skierował obydwie ręce w stronę piekących pośladków. Zakrył nimi tyłek przed kolejnym uderzeniem.
- Tato, wystarczy... To boli mnie - wykrztusił przez łzy.
- Ręce wracają na miejsce!
- Nie...
- Tak! - wrzasnął Szymon kładąc ręce syna na stole.
Przyłożył Marcelowi trzeciego pasa, dużo lżejszego od dwóch pozostałych. Mimo to, chłopiec zapiszczał.
Szymon poczuł, że za chwilę i on wybuchnie płaczem.
- Koniec lania - rzekł biorąc głęboki oddech.
Rzucił pasek na stół, po czym wyszedł na taras. Usiadł na schodach.
Marcel chwycił się obydwiema rekoma za tyłek. Poszedł do łazienki. Zdjął spodnie i pięć par gaci... Obejrzał w lustrze swoje rozpalone pośladki.
Chciał być sam, toteż zaraz po wyjściu z toalety, poszedł do swojego pokoju. Wziął do ręki kartkę i flamaster. Napisał na kartce "Nie włazić!!!!!!!!!!". Obkleił ją z każdej strony taśmą klejącą. Tak przygotowany komunikat powiesił na drzwiach od swojego pokoju.
Wiedział, że ta kartka nie spełni swojej funkcji, że zarówno Daniela jak i Szymon wejdą do jego pokoju, kiedy będą chcieli, zupełnie nie zwracając uwagi na ów zakaz. Mimo to, poczuł ulgę.
Położył się na łóżku. Zacisnął powieki. Zasnął.