Szymon wszedł do domu. Pogłaskał siedzącego przy stole Nikodema.
- Tato, muszę ci coś pokazać - rzekł chłopiec podnosząc się z krzesła. - Będziesz ze mnie dumny...
- Tak? - ucieszył się mężczyzna.
Chłopiec chwycił ojca za rękę. Nim wprowadził ojca do swojego pokoju, polecił mu zamknąć oczy. Mężczyzna to uczynił. Był niezwykle ciekaw, co chłopiec chce mu pokazać.
- Już możesz otworzyć... Tadam! - zawołał wskazując rękoma na złożony model statku. - I co? Podoba się? - spytał.
- Niko! - rzekł Szymon podchodząc bliżej biurka. - No, bardzo się podoba. Dobra robota! - pochwalił go.
- Dzięki! Postawię go na parapecie! Będzie go widać z dworu...
Chłopiec ostrożnie podniósł statek. Przeniósł go na szeroki, drewniany parapet.
- Kiedy skończyłeś go składać? - spytał Szymon przyglądając się z bliska maleńkim elementom konstrukcji.
- No, wczoraj siedziałem do późna... Tatuś, mógłbyś mi kupić jeszcze jeden model do złożenia...
- Pewnie, kupimy - rzekł Szymon biorąc chłopca w ramiona.
- Zobacz, jaka maleńka kotwica...
- Co? Maleńkie to były te płytki - rzekł Nikodem pokazując palcem na miniaturowe elementy złożonego modelu. - Kiedy pojedziemy do miasta? - spytał chłopiec po chwili.
- Możemy pojechać nawet dzisiaj... Zajrzę do Ady i Marcela...
- A, tato! - zawołał chłopiec. - Marcel znowu wygonił Adę. Widziałem jak płakała... Zabrała walizkę i gdzieś sobie poszła.
- Co? Gdzie on jest? U siebie?
- No...
Szymon wziął głęboki oddech. Bez pukania wszedł do pokoju Marcela. Chłopiec rysował. Na widok ojca, zamknął zeszyt.
- Nie będę robił odwetu, jeśli o to chodzi - rzekł malec.
- Nie, nie o to. Gdzie jest Ada?
- Kto ją tam wie? To dziewczyna. Za dziewczynami nie nadążysz!
- Wygoniłeś ją z pokoju? - spytał.
- Zaraz wygoniłem... Chciała pójść, to poszła. Nikt jej tu nie będzie trzymał na siłę...
- Czyli twierdzisz, że jej nie wygoniłeś, tak?
Chłopiec zawahał się.
- Odpowiedz.
- No co, no? Wygoniłem... - przyznał. - Bo mnie denerwowała.
Szymon chwycił Marcela za przedramię. Przyłożył mu dwa klapsy w tyłek.
- Ała! Ała! - zawołał chłopiec.
- Teraz poszukasz Adę i ją przeprosisz za to, co zrobiłeś. Raz, dwa!
Marcelowi łzy pociekły po policzkach. Szybko je przetarł. Bez słowa zbiegł na dół po schodach. Wyszedł na dwór.
- Ada! - zawołał idąc w stronę domku na drzewie. - Ada!
Dziewczynka przebudziła się. Otworzyła oczy. Podniosła się z walizki.
- Tu jestem. Czego chcesz ode mnie? - spytała.
- Tata kazał mi ciebie przeprosić - oznajmił. - Chodź do domu, bo będę miał przechlapane...
- Spadaj. Powiedz wujkowi, że jestem na ciebie mega obrażona i nie wrócę do domu... Będę spała... nie wiem, gdzie... byle gdzie...
- Ada, błagam cię, no... Dostałem już od taty dwa razy na dupę, a jak cię nie przyprowadzę, tata pewnie mi poprawi. Ada, błagam cię, no!
- Trzeba było myśleć wcześniej! Nigdzie z tobą nie pójdę. A tak poza tym, rozwaliłeś mi telefon!
- Sorka...
Dziewczynka zbliżyła się do kuzyna. Odwróciła go tyłem do siebie i popchnęła.
- Zjeżdżaj stąd! Chcę być sama!
Chłopiec zdenerwował się. Nie wiedział, co zrobić. Uczynił kilka kroków, po czym usiadł na trawie.
Oboje patrzyli sobie w oczy. Nie odzywali się do siebie.
Kilka minut później ujrzeli zmierzającego w ich stronę Szymona.