Szymon siedział na tarasowych schodach. Głaskał Monsterka po brzuchu. Wstał, gdy tylko ujrzał podjeżdżające pod dom ciemne auto. Od razu rozpoznał, że to samochód ojca Ady.
Jasnowłosy mężczyzna wysiadł z samochodu.
- To jeszcze raz ja - rzekł. - Przemyślałem sobie wszystko... Palant ze mnie... Ona mnie teraz potrzebuje, a ja zachowałem się jak idiota... Mogę do niej wejść?
- Proszę... - rzekł Szymon spuszczając nisko głowę.
- Tak w ogóle to mam na imię Andrzej - przedstawił się.
- Szymon... Znasz już drogę do pokoju Ady...
- No tak - przyznał spoglądając na sosnowe schody.
Obaj poszli na górę. Andrzej obawiał się spotkania z córką. Wiedział, że źle się zachował i Ada może nie chcieć z nim rozmawiać. Mimo to nacisnął ręką na klamkę.
Drzwi się otworzyły. Andrzej wszedł do pokoju. Adriana i Daniela stały przy oknie. Obydwie były oparte o wewnętrzny parapet. Widziały podjeżdżające pod dom Audi, toteż wcale nie zdziwił ich widok ojca dziewczynki.
- Zachowałem się jak dupek - rzekł robiąc krok w stronę córki.
Adriana odwróciła wzrok w drugą stronę. W ogóle nie chciała patrzeć na ojca.
- Przepraszam cię, córuś... - powiedział stawiając kolejny krok w kierunku Ady.
- Wybaczysz mi? - spytał po chwili.
Adriana podeszła do taty. Spojrzała mu w oczy.
- Wybaczę, ale pod warunkiem, że przestaniesz się spotykać z tą kobietą - powiedziała.
- Aduś, to nie jest takie proste, jak tobie się wydaje... Zostawicie nas? Chciałbym porozmawiać z córką w cztery oczy... - rzekł Andrzej spoglądając na Szymona i Danielę.
Małżonkowie wyszli z pokoju Marcela. Celowo zostawili uchylone drzwi. Byli gotowi interweniować, gdyby tylko usłyszeli coś niepokojącego.
Andrzej i Ada podeszli do łóżka. Usiedli. Przez chwilę oboje milczeli.
- Tato, dlaczego się od nas wyprowadziłeś? Powiedz mi... Przecież wszystko było dobrze...
- Ada, to nie takie proste...
- Powiedz mi... Mam prawo wiedzieć... Od jak dawna spotykałeś się z Dobrzyńską?
Mężczyzna zastanowił się przez moment. Postanowił, że wyzna córce prawdę.
- Ada... Ten związek trwa pięć lat... Mam z nią czteroletnie dziecko.
- Co? Nie wierzę! - krzyknęła czternastolatka odsuwając się od ojca. - Mama o tym wiedziała?
- Skarbie, nie układało nam się z twoją mamą... Wciąż się kłóciliśmy, przecież wiesz. Rozstałem się z nią, ale to nie zmienia nic między nami...
- Przez ostatnie pół roku ani razu do mnie nie zadzwoniłeś...
- Ada, wiem, przepraszam cię za to... U Kubusia wykryto bardzo rzadką chorobę. Wciąż jeździmy z nim po szpitalach...
- Nie zasłaniaj się dzieckiem...
Andrzej spuścił głowę na dół. Zastanowił się przez moment. Po chwili rozejrzał się po pokoju.
- Ada, pakuj swoje rzeczy. Zabieram cię do domu - rzekł.
- Do jakiego domu? Ja już nie mam domu - odpowiedziała.
- Zamieszkasz ze mną, z Kubusiem i z Kamilą.
- Tato, nie... Musisz wybrać, albo ona albo ja.
- Ada, nie przeginaj. To jest twoja torba? - spytał schylając się po błękitną walizkę wystającą spod łóżka.
- Tak, ale ja nigdzie z tobą nie jadę - odpowiedziała. - Nie będę mieszkała pod jednym dachem z Kamilą. Tato, nie...
- Ada, nie ma dyskusji. Jesteś moim dzieckiem i masz się mnie słuchać.
Dziewczynka wybuchnęła płaczem.
- Chcę tu zostać... Przyjechałam tu na wakacje... Pozwól mi tu zostać...
- Ada... Poznasz Kamilę. Zobaczysz, polubicie się...
- Nigdy jej nie polubię... Nie chcę tam jechać... Nigdzie z tobą nie jadę.
Andrzej spojrzał na córkę surowym wzrokiem. Podniósł się z łóżka. Otworzył walizkę Ady. Włożył do niej pluszową Mickey Mouse.
- Pożegnaj się z ciocią i z wujkiem. Zabieram cię do domu.
- Ale...
- Nie ma żadnej dyskusji!
Adriana wybuchnęła płaczem. Popatrzyła z żalem na ojca.
- Nie płacz. Wszystko się ułoży - rzekł pomagając córce wstać z łóżka.
- Nic się nie ułoży - odpowiedziała wyszarpując się z jego uścisku. - Nie dotykaj mnie.
Andrzej wyprowadził Adę z pokoju Marcela. Trzymał w ręku jej walizkę.
- Ciociu! Tata każe mi jechać z nim do jego domu, a ja nie chcę! - zawołała zbiegając ze schodów. Przykleiła się do Danieli. - Ciociu, zrób coś!
- Może niech Ada zostanie u nas. Przecież ma wakacje - rzekł Szymon patrząc na ojca dziewczynki.
- Dziękujemy za to, że Ada mogła przez te kilka dni u was gościć. Ale teraz czas wracać do domu... - odparł Andrzej bezapelacyjnie.
- Ja nie mam domu... - westchnęła Adriana.
- Masz... Dzisiaj cię tam zabiorę...
- I tak ucieknę... Nie będę z wami mieszkać... Nie będę...
- Jeszcze raz dziękujemy za wszystko... Adriana, przestań się już popisywać. Chodź ze mną - rzekł obejmując córkę ramieniem.
Nie mówiąc nic więcej zaprowadził dziewczynkę w stronę drzwi.
Andrzej, Ada, Szymon i Daniela wyszli z domu. Małżonkowie patrzyli, jak czternastolatka ze spuszczoną głową idzie w stronę auta. Andrzej włożył jej walizkę do bagażnika. Miał już zatrzasnąć klapę, ale wówczas dziewczynka otworzyła walizkę. Wyciągnęła z niej swojego pluszaka. Podeszła do Danieli. Podała jej go do ręki.
- Ciociu, kiedy się urodziłam dostałam tą maskotkę od cioci Zosi...
- Wiem o tym - powiedziała Daniela.
Andrzej stał przy aucie. Niecierpliwił się.
- Ciociu, zawsze z nią śpię... Dzisiaj też będę z nią spać - szepnęła, po czym zostawiwszy Mickey Mouse w rękach Danieli powędrowała do auta.
Gdy tylko samochód wyjechał z podworka, Daniela spojrzała na męża z wyrzutem.
- I po co wpuszczałeś go do domu? - spytała.
- A miałem inne wyjście? Jest jej ojcem. Ma prawo zabrać córkę do domu... - odparł mężczyzna obejmując żonę ramieniem.
- Wiesz co? Ada dała mi tą maskotkę i powiedziała coś dziwnego... - wyznała.
- Co takiego?
- Powiedziała, że będzie dzisiaj spała z tym pluszakiem...
- Aha... Do Wrocławia będą jechać cztery godziny nie licząc przystanków... Jest dziesiąta... Najpóźniej o piętnastej będą w domu... Ada pewnie trochę pokręci się po domu i skoczy na dworzec... Trzeba sprawdzić rozkład jazdy pociągów...
- Nie wierzę... Nie zrobiłaby tego...
- A założysz się? - spytał Szymon całując żonę w skroń..