Ada przyniosła z samochodu swoją dużą, błękitną torbę... Zawlekła ją na poddasze.
- Marcel! - zawołała z góry. - Czy ty mi pożyczasz swój pokój?!
- Tak! - odpowiedział. - Biorę po dziesięć złotych za każdą noc! - dodał.
- Chyba sobie żartujesz!
Zbiegła na dół ze schodów.
- A gdzie jest mój pluszak? - spytała.
- No, pod moim łóżkiem śpi...
- Pod łóżkiem?! Nie mogę z tymi chłopakami!
Ada pośpieszyła z powrotem na górę. Tymczasem Marcel i Nikodem usiedli na kanapie obok dziadka Janka. Młodszy chłopiec trzymał w ręku swój iPhone.
- Zaraz sprawdzimy, gdzie tu jest najbliższa pizzeria... Toruń, Toruń, jejku... Dziadek, nie chcę ci nic mówić, ale bez sensu płacić dychę za dowózkę pizzy... Nie lepiej, żebyś nas zawiózł autem do pizzerii? Przecież jest nas pięć osób... Możemy się przejechać wszyscy razem... Najemy się i wrócimy...
- Albo pochodzimy po rynku... Byliście kiedyś w Toruniu na rynku? - dopowiedział Nikodem.
- Albo nad Wisłą?
- W zasadzie, moglibyśmy się przejechać z dzieciakami do tej pizzerii - rzekł Janek.
- A potem na lody! - powiedział Marcel przysuwając się bliżej Janka. - Dziadek, wiesz, jakie w Toruniu na rynku są dobre lody?
- I fontanna jest... Masakra! Dziadek, pójdziemy na tą fontannę? Tak cię bardzo o to proszę!
- Nie wiem - odparł ojciec Danieli. - Zosia, jedziemy z nimi do tego Torunia, czy nie?
- Mnie się pytasz? - wzruszyła ramionami. - Ty jesteś kierowca, nie ja.
Janek zastanowił się przez chwilę. Spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Była dopiero dziesiąta dwadzieścia.
- No, dobrze... Możemy jechać - oświadczył.
Marcel i Nikodem zerwali się na równe nogi. Starszy chłopiec pobiegł powiadomić Adę o wycieczce, zaś Marcel poleciał do łazienki. Wziął do ręki butelkę szamponu. Zawinął ją w swoją czapkę z daszkiem.
- Ja już jestem gotowy! - powiedział podchodząc do dziadka.
- Ja też! - rzekł Nikodem zbiegając ze schodów. - Ada też już idzie!
Zosia zamknęła kuchenne okno. Opłukała ręce w ciepłej wodzie. Chwyciła torebkę. Po chwili w salonie pojawiła się Ada.
- No, to jedziemy jak mamy jechać - oświadczył Janek. - Samochód jest otwarty. Można wsiadać.
Dzieciaki pobiegły w stronę auta.
- Marcel! Jesteś najmłodszy. Siadasz w środku! - powiedział Nikodem przepychając brata na środek tylniego siedzenia.
- Gdyby nie ja, siedziałbyś teraz dupą na krześle i strugałbyś pyrki, więc się zamknij i siadaj do środka...
Nikodem kiwnął głową. Usiadł na środku. Po chwili do auta weszła Adriana, Zosia i Janek.