Gdy Jasińscy dotarli do szpitala, Nikodem siedział na parapecie na końcu długiego korytarza. Był przygnębiony. Na widok rodziców, Ady i Marcela szeroko się uśmiechnął. Zeskoczył z parapetu.
- Hej, synku - rzekł Szymon biorąc chłopca w ramiona. - Ale się za tobą stęskniłem!
- No ja za tobą też...
- O, idzie lekarz - szepnęła Daniela szturchając męża w łokieć.
Szymon zatrzymał doktora. Poszedł z nim do lekarskiego gabinetu. Tymczasem Daniela wyściskała Nikodema. Podała mu torebkę pełną niespodzianek.
- Od każdego masz po jednym prezencie... Tylko ode mnie masz dwa - odezwał się Marcel. - Zgadnij, co jest od kogo...
Nikodem uśmiechnął się. Wyciągnął z kolorowej torebki rysunek przedstawiający Monsterka śpiącego na tarasie.
- Jejku! Ale super! Marcel, dzięki! - zawołał Nikodem.
- Spoko.
Chłopiec ponownie zajrzał do torebki. Wyciągnął z niej niewielki notesik z Jurassic World na okładce... Domyślił się, że to prezent od Ady.
- Dzięki - rzekł uśmiechając się do kuzynki. - A to, co? - dodał wyjmując z torebki pluszowego misia.
- Mamuś, jest słodki, serio - powiedział wpatrując się w roześmiane oczy Danieli. - Ale ja nie mam trzech lat, tylko jedenaście...
- Właśnie, co innego jakbyś kupiła Nikodemowi puszkę piwa - rzekł Marcel.
Jasnowłosy chłopiec uśmiechnął się.
- I to, czego obawiam się najbardziej... - szepnął. - Prezent od taty... Tu nigdy nic nie wiadomo... Książka... Quiz dla piątoklasisty... Uff.
- Podobają ci się prezenty? - odezwała się Daniela.
- Tak, najbardziej ten od Ady... Jest najnormalniejszy... Ale Marcel, mówiłeś, że masz dla mnie dwa prezenty...
- Bo mam... Drugi mam w plecaku... - rzekł chłopiec zdejmując z pleców tornister.
Daniela i Ada z zaciekawieniem spojrzały na Marcela przesuwającego zamek. Po chwili wyciągnął z plecaka Monsterka. Nikodem zapiszczał z radości. Prędko wziął szczeniaka na ręce.
Daniela zbladła. Rozejrzała się, czy aby nikt ich nie obserwuje. Upewniwszy się, że na korytarzu nikogo nie ma szarpnęła Marcela za rękę, po czym przyłożyła mu dwa porządne klapsy.
Marcelowi łza zakręciła się w oku. Otarł ją ręką.
- Co ci strzeliło do głowy, żeby przynosić Monsterka do szpitala?! - wrzasnęła zdenerwowana. - Niko, schowaj psa do plecaka... Jak ktoś go zobaczy to dopiero będzie.
- Nie schowam, nie oddam go... - rzekł Nikodem tuląc Monsterka do swojej piersi.
- Nikodem, to nie są żarty! A ty, Marcel, z czego się śmiejesz?
I stało się. Z jednego z pokoju wyszła pielęgniarka. Natychmiast podeszła do stojących na korytarzu.
- Proszę pani, to jest szpital - odezwała się. - Tu nie wolno wprowadzać zwierząt.
Daniela zaczerwieniła się.
- Wiem, bardzo przepraszam. Już zabieram tego pieska - powiedziała próbując wyrwać szczeniaka z objęć Nikodema.
Chłopiec nie zamierzał oddawać matce swojego psa. Mocno go trzymał.
- Nikuś, puść pieska - powiedziała spokojnie.
- Nie! - krzyknął chłopiec.
- Nikodem... Ada, biegnij po wujka... A ty, Marcel, przestań się śmiać!
Ani Nikodem ani Daniela nie zamierzali ustąpić. Monster wciąż lizał chłopca po szyi i twarzy.
Po chwili na korytarzu pojawił się Szymon.
- Może pan mógłby? - odezwała się zdenerwowana pielęgniarka.
Szymon bez ceregieli wziął Monsterka na ręce. Nikodem naburmuszył się.
- Rozumiem, że to twoja sprawka? - rzekł mężczyzna spoglądając na Marcela.
Chłopiec nieśmiało kiwnął głową.
- Chciałem tylko, żeby Niko szybciej wyzdrowiał... Jak ja byłem w szpitalu i dziadek Franek przywiózł mi Misia to od razu wyzdrowiałem.
Szymon nic nie odpowiedział. Podał Marcelowi psa, po czym położywszy rękę na ramieniu chłopca, poprowadził go w stronę drzwi.
Nikodem rozpłakał się.
- Tata, gdzie zabieracie Monsterka? - spytał nie odstępując od ojca.
- Zawieziemy go do babci Danki. Zaraz do ciebie wrócimy - rzekł mężczyzna.
- Tata, nie! Ja nie będę tu dłużej leżał. Ja chcę do domu, do Misia i do Monsterka! - zawołał Nikodem.
Szymon starał się nie reagować na słowa syna. Z ciężkim sercem wyszedł z oddziału dziecięcego. Nikodem rozpłakał się. Daniela chwyciła go za rękę. Na siłę odprowadziła do pokoju.
- Nikuś, tu nie wolno wprowadzać zwierząt... Nie płacz, skarbie... - powiedziała głaszcząc chłopca po grzywce.
- Ja chcę do domu - rzekł malec. - Chcę do domu... - powtórzył zaciskając powieki.
- Niko, jeśli chcesz wyzdrowieć to musisz tu zostać... - odezwała się Adriana.
- Wcale nie. Ja już jestem zdrowy... Ja chcę do domu...
Daniela nie przestawała głaskać chłopca po włosach. Było jej żal Nikodema. Bardzo mu współczuła. Wiedziała, że chłopiec tęskni za domem.
- Nikuś, nie płacz... Niedługo wrócisz do domu... Daję ci słowo... - szepnęła.
- Dzisiaj? - spytał malec pociągając nosem.
- No, nie... Ale za kilka dni...
Malec na nowo się rozpłakał. Odwrócił się tyłem do Danieli.
- Chcę być sam - rzekł z nerwami.
- Ale Nikuś...
- Chcę być sam - powtórzył.
Daniela posmutniała. Bez słowa wstała z krzesła. Wyszła na korytarz. Usiadła na krześle. Spuściła głowę na dół. Po chwili spostrzegła idącą w jej kierunku Adę. Dziewczynka spoczęła obok cioci. Obydwie w milczeniu czekały na powrót Szymona i Marcela.