Rozdział 21

1.8K 63 1
                                    

*THORIN*

Gdy udało nam się rozgrzać piece, musieliśmy działać szybko. Smaug próbował się do nas dostać, ale na szczęście kolumny go powstrzymywały przez kilka chwil. Lecz wiedziałem, że i tak zbyt długo nie wytrzymają. Bomburowi kazałem się zająć miechami, a panu Bagginsowi kazałem wejść na górę i czekać na mój sygnał by pociągnął za dźwignię. Kolumny wyginały się coraz to bardziej, z każdym kolejnym uderzeniem smoka, więc mieliśmy naprawdę mało czasu.

- Balinie. - podbiegłem do krasnoluda. - Możesz zrobić piorunity?

- To zajmie tylko chwilkę. - odparł i poszedł z pozostałymi po potrzebne rzeczy.

- Nie mamy chwili. - powiedział Dwalin, gdy Smaugowi udało się wreszcie dostać do środka.

Smok rozglądał się za nami po całym pomieszczeniu. Przechodził teraz tuż obok mnie, aż zatrzymał się i spojrzał wprost na mnie.

- Teraz!! - krzyknąłem do Bagginsa.

Gdy hobbit pociągnął za dźwignię cały strumień wody wypłynął prosto na smoka. Pomogło to nam w tym, że teraz stwór nie mógł przez jakiś czas zionąć ogniem. W tym samym czasie woda uruchomiła wszystkie maszyny w kuźni. Smok teraz już całkowicie wkurzony, szedł właśnie w moją stronę. Nagle rozległ się błysk i smok oberwał jednym z piorunitów. Balin i pozostali z Kompanii rzucali w smoka nimi, ale to i tak go nie powstrzymywało. Stwór szedł prosto na mnie. Gloin przeciął liny i wtedy wagony ze złotem spadły na stwora. Smaug zaplątał się w linach co dało nam trochę czasu. Podbiegłem do łańcucha, pociągnąłem za niego i wtedy złoto zaczęło spływać w dół.

- Trzeba go zwabić do Komnaty Królów! - krzyknąłem i pobiegłem po taczkę, która stała niedaleko.

Rzuciłem ją na złoto po czym skoczyłem na nią i płynąłem na niej jak na tratwie. Smok próbując się wydostać z lin porozwalał pół kuźni. Miejsce, w którym stał Bilbo zaczęło się zawalać i hobbit spadł, ale na szczęście nic mu się nie stało.

- Wstawaj, Bilbo! - krzyknąłem. - Uciekaj!!

*BILBO*

Smok tym razem zaczął gonić mnie. Biegłem przed siebie najszybciej jak tylko  mogłem aż w końcu dotarłem do jakiejś komnaty. Była ogromna, a co najgorsze... Nie było gdzie się ukryć. Biegłem dalej aż nagle ściana za mną zawaliła się, a gobelin, który na niej wisiał spadł prosto na mnie. Smok przeszedł obok mnie.

- Myślisz, że mnie oszukasz Jeźdźcu Beczek?! - krzyknął w moją stronę. - Przybyłeś z Miasta na Jeziorze... - mówił patrząc na mnie. Zastanowił się przez chwilę po czym kontynuował. - To spisek uknuty przez nędze krasnoludy i żałosnych ludzi znad jeziora. Śmierdzący tchórze z wielkimi łukami i czarnymi strzałami... Może pora, żebym ich odwiedził?! - powiedział w zastanowieniu.

- O nie... - szepnąłem, zerwałem się na równe nogi i wyszedłem spod gobelinu. - Stój! Nie możesz tam lecieć!! - krzyczałem i szedłem w stronę smoka.

Smaug zatrzymał się, odwrócił w moją stronę i po chwili powiedział:

- Tak się o nich troszczysz? To dobrze. - mówił i zbliżył swój pysk do mnie. - Zobaczysz jak umierają.

Nie, tylko nie to. - pomyślałem.

Smaug odwrócił się i szybkim tempem ruszył ku wyjściu, ale zatrzymał się, gdy usłyszał głos Thorina.

- Tutaj!! Głupi gadzie! - krzyknął do niego.

Dębowa Tarcza stał na ogromnym posągu krasnoluda zrobionego z kamienia, a przynajmniej tak mi się wtedy zdawało.

- Ty. - smok odwrócił się w jego stronę i podszedł bliżej.

- Odbieram to co ukradłeś. - powiedział krasnolud.

- Niczego mi nie odbierzesz, krasnoludzie. - mówił Smaug i z każdym kolejnym krokiem zbliżał się do Thorina. - Położyłem trupem twoich dawnych towarzyszy. Wlałem przerażenie w ludzkie serca. Ja jestem Królem pod Górą!

- To nie jest twoje królestwo. - powiedział Thorin. - To ziemie krasnoludów. Złoto krasnoludów. Zemsta też będzie nasza! - mówiąc to pociągnął za łańcuch w skutek czego dał znać pozostałym krasnoludom by pociągnęli za kolejne łańcuchy i po kilku chwilach pierwsza, kamienna część posągu zaczęła się rozpadać, a druga złota część ukazała się naszym oczom. Teraz posąg nie był już z kamienia, a z czystego złota. Thorin skoczył na linę i zszedł po niej w bezpieczne miejsce.

Smaug natomiast stał jak zahipnotyzowany i wpatrywał się przez dłuży czas w posąg. Stał i patrzył na niego do czasu, gdy złoto zaczęło się topić i oblało go całkowicie.

Mieliśmy nadzieję, że już po wszystkim, ale po kilku chwilach okazało się jak bardzo się myliliśmy. Smaug nagle wyskoczył z kałuży złota. Był teraz cały poobklejany złotem, ale z każdym kolejnym krokiem, który stawiał, ciecz spływała z niego. Smok był jeszcze bardziej wkurzony niż wcześniej, a to nie wróżyło nic dobrego.

- Zemsta?! Pokażę wam czym jest zemsta!! - mówiąc to wyważył drzwi wejściowe i poleciał prosto na Miasto na Jeziorze.

Wybiegłem za nim i patrzyłem na to wszystko.

- Ja jestem ogień... - usłyszałem ostatnie słowa Smauga. - Ja jestem... Śmierć.

- Co my zrobiliśmy... - powiedziałem załamany sam do siebie. 

The Hobbit  | Kili (PL) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz