Luke Hemmings
Miałam dzisiaj spotkać się z dziewczynami w klubie. Miał to być damski wieczór ,plotki ,alkohol ,taniec na parkiecie i wracanie do domu po pijaku. Zastanawia mnie jak na to zareaguje Luke. Nie będzie zadowolony ,ale nie może mnie uwięzić na zawsze. Często się na mnie obraża ,bo chcę z kimś innym spędzić czas. Jest mega zazdrosny. O dziewczyny ,ludzi z uczelni ,a nawet czasem o jego przyjaciół. Mam czasem tego dość ,no ale co mogę zrobić. Nic. Mogłabym jedynie się przystosować do niego i na zawsze zostać w domu. A ja nie mam zamiaru się do niego przystosowywać. Bardzo dobrze wie ,że jestem uparta i nie dam sobą rządzić. Zupełnie jak on ,czyli mamy problem.
-Gdzie się wybierasz?-usłyszałam jego głoś. Stał w drzwiach ubrany w czarne rurki i białą koszulę rozpiętą na górze. Jego loki blond loki opadały na mu na twarz. Jak zawsze wyglądał perfekcyjnie i seksownie. Patrzył na mnie podejrzanym wzrokiem. Odwróciłam wzrok po czym zaczęłam malować rzęsy.
-Na imprezę z...
-Nigdzie nie idziesz.-powiedział po czym skierował się na kanapę.
-Dlaczego? Idę z dziewczynami.-powiedziałam odwracając się w jego stronę.
-Co z tego ,że z dziewczynami? Zostajesz i już.-powiedział jak gdyby nic.
-Nie możesz decydować za mnie.-powiedziałam po czym wstałam z krzesła zabierając torebkę.
-Czy ja nie powiedziałem ,że nigdzie nie idziesz? Jesteś ubrana jak na imprezę i będą się na ciebie cały czas gapić.-powiedział od razu stając koło mnie.
-Bo właśnie idę na imprezę. Nie pójdę przecież w golfie!-podniosłam na niego głos.
-Właśnie ,nie pójdziesz w golfie ,ponieważ w ogóle nie idziesz.-powiedział odchodząc. Wyszedł z pokoju ,ponieważ już tracił cierpliwość. Jednak ja nie dawałam za wygraną i poszłam za nim.
-Nie możesz mnie tutaj więzić jak w klatce!
-Kto tu mówi o więzieniu!? Tylko mówię ,że nigdzie nie idziesz! Jesteś moją dziewczyną i masz się mnie słuchać rozumiesz?!-krzyknął na mnie. Stałam tam chwilę zamurowana po czym poprawiłam torebkę i spojrzałam mu w jego wściekłe oczy.
-Nie jestem twoją własnością.-powiedziałam po czym szybko wyszłam z domu.
Michael Clifford
Ku*wa ,mam dość. Ja tu zapier*alam ,a on się obżera. Całymi dniami sprzątam ,zajmuję się siostrą ,pomagam mamie i przyjaciółce w przygotowaniach do ślubu ,pracuję ,a on co? Siedzi przed telewizorem i żre pizze. Czuję jakbym była jego sprzątaczką ,a nie dziewczyną.
-Skarbie!-usłyszałam z dołu. Michael mnie wołał z salonu.
-Co?!-odpowiedziałam mu z sypialni gdzie zdejmowałam firany.
-Pójdziesz do sklepu po coś dobrego?!- zapytał ,ale ja już nie odpowiedziałam. Tego już za dużo ,jeszcze mu do sklepu będę chodzić!. Zeszłam z krzesełka i szybko zeszłam do salonu. Spojrzałam na niego. Leżał na kanapie oglądając jakiś film.
-Nie możesz sam sobie pójść?-zapytałam trochę wkurzona. On uśmiechnął się i na mnie spojrzał.
-Ty zawsze wybierasz dobre rzeczy ,ja nigdy nie wybrałem dobrych.-powiedział błagalnie ale na mnie to nie działa.
-W takim razie weź to co zawsze biorę. Będzie to samo.-powiedziałam już zirytowana.
-Ale no weź ,skarbie...
-Nie mów do mnie skarbie!-krzyknęłam na niego. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Kochanie co się dzieję?-zapytał wstając z kanapy i podchodząc do mnie.
-Udajesz głupiego czy nim jesteś?-zapytałam patrząc na niego.
-Ma okres.-szepnął do siebie odwracając się ode mnie. Pewnie miałam tego nie usłyszeć.
-Nie nie mam okresu! Po prostu mnie nie wykorzystuj do wszystkich ,nawet najprostszych rzeczy!
-Nie wykorzystuję cie! O co ci chodzi?
-O co mi chodzi? Chodzi mi o to ,że to ja zapieprzam a ty lezysz na dupie! Nic nie robisz!-krzyknęłam na niego po czym wyszłam z pokoju.