#7 MARATON

1.1K 73 7
                                    

-Czemu nas obserwowałyście?- zapytałam przyjaciółek.

-Boooo.. jakoś tak wyszło- na słowa Ani wraz z Pawłem zaśmialiśmy się.

-Oj Anka- westchnęłam.

-A jak długo?- zapytał Świdnicki.

-Jak dodałaś zdjęcie na insta- skierowała się do mnie Mari.

-To nieźle- odparłam.

-Roxi robisz dzisiaj jakąś imprezę?- zapytała Marika.

-Nie? A miałam?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-No ale możesz zrobić przecież.

-Nie. Już mam kosę z ojcem za wczoraj- zaśmiałam się z Pawłem na wspomnienie wczorajszej nocy.

-Uu a o czym my nie wiemy?- Ania poruszyła brawami na co ze Świdnickim wybuchłam po raz kolejny dzisiaj śmiechem.

-To co powinnyście wiedzieć to wiecie. A między nami nic nie było- sprostowałam- poprostu wczoraj mój tata się darł na mnie, że Paweł był u nas w domu.

-Serio?- zdziwiły się.

-No niestety.

***

Weszłam do domu wraz z dziewczynami. Pożegnałyśmy się z Pawłem, który nas odprowadził i udałyśmy się do mojego pokoju. Po drodze ojciec coś tam do mnie krzyczał, ale olałam go. Wszystkie nasze zakupy, bo one też miały, wyrzuciłyśmy na łóżko, i zaczęłyśmy patrzeć na nie. Poopowiadałam im o mojej relacji ze Świdnickim, a one cały czas mówiły, że będzie z tego miłość. Ja szczerze wątpię w to, ale z drugiej strony nie wykluczam tego. Nasze pogaduszki przerwał mi telefon.

-Co tam Maciuś?- zapytałam kuzyna.

-Gdzie ty w wczoraj byłaś ze Świdnickim? Wyszłaś tylko na fajkę i już nie wróciliście.

-Bo poszliśmy do parku, a później do mnie. A co cię to tak interesuje?

-A tak jakoś. Jesteś moją kuzynką, to się martwię.

-Yhm. Bo ci uwierzę. Co chciałeś tak na serio?

-Dzisiaj jedziemy z chłopakami nad jezioro. Jedziesz z nami?

-Dzisiaj? Ale... o której?

-No a która jest?

-Jakoś koło piętnastej.

-No to pojedziemy dzisiaj o siedemnastej. Będziemy jechać dwie godziny i będziemy tam dzisiejszy wieczór, piątek, sobota, niedziela i praktycznie cały poniedziałek. A w sumie to nie możesz odmówić bo już są wynajęte domki tam. Wzięliśmy dwa. Jeden dla ciebie i Świdnickiego, a drugi dla nas.

-No to fajnie. Dzięki wielkie naprawdę. To ja już się pakuję, i wpadnijcie po mnie.

-Okej. Będziemy o piątej.

-Dobra.

***

Spakowałam to co dzisiaj kupiłam i inne ubrania na te kilka dni. To będzie ciekawe "mieszkać" z Pawłem przez jakiś czas. Jeśli jeszcze mamy jedno łóżko, to już w ogóle to będzie hit, ale znając Maćka to pewnie zrobił tak, że będę z nim dzielić łóżko. Jak ja to kiedyś nie zabije, to to będzie cud.

Wyszłam przed dom i czekam na chłopaków. Przyjechali jednym, wielkim autem. Podejrzewam, że w bagażniku jest kilka skrzynek piwa, wódki i innego alkoholu. Z samochodu wysiadł Maciek i pomógł mi z torbą. Zajęłam miejsce z tyłu. Na samym przodzie siedział kuzyn i jego kolega, na jednym z pojedynczych siedzeń siedział drugi z nich, a ja mam trzy dla siebie, ale nie długo bo jeszcze będzie Paweł. Jedną z dodatkowych bluz ułożyłam w poduszkę i się położyłam, opierając głowę na szybie.

***

Podjechaliśmy pod dom Świdnickiego. Postanowił on usiąść obok mnie i swoje nogi dałam na jego kolana, i w takiej pozycji czeka nas całą ta dwugodzinna podróż.

-----------------------------------
Hejka!
Już drugi rozdział z dzisiejszego maratonu!
Mam nadzieję, że się Wam spodobał.
Zostawcie coś po sobie.
Kolejny rozdział będzie o 15.
Salute!

Miłość z Instagrama |ZEAMSONE| |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz