10. "Restauracja"

1K 91 10
                                    

Razem z moimi znajomymi, z którymi dobre lata się nie widziałam, postanowiliśmy świętować mój przyjazd do Anglii i pójść się porządnie napić. Nie muszę nawet mówić, że nikogo nie trzeba było przekonywać, bo kto nie idzie się napić ze mną? No właśnie nikt. Wszyscy wiedzą, że alkohol i ja to mieszanka wybuchowa. Dlatego też często nie pije, głównie by coś uczcić lub okazjonalnie, czyli jak teraz!

— Ari, mam pomysł! — krzyknął mój przyjaciel Lucas, podskakując jak zwykle pełen energii.

Skąd on jeszcze raz bierze? Hera, koka, a może co innego o czym nie wiem? Wolę raczej nie wiedzieć, gdyż te które wiem, że zażywa mi wystarczą.

— Dawaj, geniuszu. — mruknęła mało przekonana Jessica, nasza kochana dziwka i suka. Może i dla innych, ale z nami jest normalna i można z nią pogadać jak z ludźmi na poziomie.

— Więc tak! — od razu westchnęłam, wiedząc, że zaraz opowie nam jakiś "cudowny" plan. — Idziemy do klubu, tam się najebiemy jak za dawnych czasów, a potem, kiedy będziemy jak zwykle wracać około ósmej rano, zajdziemy na śniadanko do kebsa przy naszym lesie! Po zjedzeniu pojedziemy do niego i tam jeszcze chwile poimprezujemy w naszym towarzystwie i z kilkoma petardami! — wszyscy z naszej ekipy patrzyliśmy na niego jak zawsze, czyli jak na zjeba. Taki już jest i zaakceptowaliśmy to, ale jego plany zawsze są dziwne lub bezsensu.

— Jest coś około trzeciej po południu, gdzie znajdziesz jakiś doby i otwarty klub? Odpowiem za ciebie: nigdzie. Poza tym, naszego kochanego kebsa już od lat nie ma. Zamknęli go miesiąc przed moim wyjazdem. Dobrze pamiętam jak wtedy płakałeś. — zaśmiałam się na to wspomnienie.

Jakie to było urocze, kiedy przystojny, prawie dwumetrowy, przystojny narkoman, przytula się do dziewczyny jakieś trzydzieści centymetrów niższej. Doskonale pamiętam wyrazy twarzy ludzi, którzy obok nas wtedy przechodzili. Stare dobre czasy.

— No tak. — uspokoił się, opuszczając ramiona i wzrok. Jak zwykle się smuci, biedaczek. Ale trudno, nie mam zamiaru się nad nim użalać, jest dorosły.

Jeszcze chwile się pokłóciliśmy o to, co będziemy robić, ale jak zwykle stanęło na moim. Zgodnie z moim pomysłem, poszliśmy do pizzerii. Niestety mam słabość do tego okrągłego ciasta z sosem pomidorowym i różnymi dodatkami. Ale by się też napić, zamówiliśmy po piwie, nawet jeśli się tym nie upijemy to i tak zawsze jakieś procenty.

Siedzieliśmy tam dobre dwie godziny, rozmawiając, jedząc, wspominając, pijąc i śmiejąc się. Zapomniałam jakie to miłe uczucie pogadać z przyjaciółmi. Może i nie widzieliśmy się cztery lata, choć dłużej żyłam na Islandii, to nasze rozmowy i tematy były takie sama jak kiedyś. Zawsze musieliśmy rzucać zboczonymi żartami, rozmawiać o naszych życiach i zwierzakach, nie zapominając o naszych życiach sercowych. Choć u mnie to ostatnie prawie wcale nie istniało. Mężczyźni jakoś nie chcieli zaczynać ze mną związków, woleli nadal przyjaźnić się z tą zwariowaną, szaloną, wredną i czasami opiekuńczą Araine, niż spędzić z nią resztę życia. Chyba coś jest ze mną nie tak.

Właśnie wracałam do domu, by się wykąpać i pójść spać. Musze zmyć z siebie ten zapach pizzerii i perfum Jessici.

Otworzyłam drzwi, wchodząc normalnie do środka i zamykając je za sobą. Zdjęłam buty i zaczęłam kierować się do pokoju, by wziąć swoją piżamę i jak najszybciej znaleźć się pod prysznicem. Potrzebuję tego. Natychmiastowo.

— I jak było? — usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos.

Odwróciłam się do niego wolno i zmęczona całym dniem.

— Fajnie, ale teraz jestem zmęczona. Zajmuję zaraz łazienkę. — odwróciłam się z powrotem i weszłam do pokoju.

Na nowo |Kuroshitsuji|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz